Przejdź do treści

Zmiany w Życiu

Strona główna » Okrutna prawda

Okrutna prawda

Kilkanaście dni temu wróciłem z wakacji. Ale oprócz tradycyjnego wypoczynku pojechaliśmy całą rodziną na takie jakby szkolenie-nieszkolenie. Takie wydarzenie, na które jedzie się z dziećmi, one są pod profesjonalną opieką, ale kiedy chcą, to mogą wejść do sali gdzie siedzą rodzice. Na owej sali odbywały się zajęcia w oparciu o metodę NVC. Dla niezorientowanych to Nonviolent Communication, czyli tzw. porozumienie bez przemocy, ale chyba lepszym tłumaczeniem będzie komunikacja oparta na szacunku. Całość polega na respektowaniu własnych potrzeb i uczuć , a także na umiejętnym komunikowaniu ich innym. Dodatkowo uczy się  wrażliwości i empatii względem drugiego człowieka, a szczególnie właśnie naszych dzieci. Szkolenie miało swoje wzloty i upadki,  ale jedna myśl totalnie mnie powaliła. Otóż dowiedziałem się – a może już trochę wiedziałem wcześniej, tylko nie chciałem w to wierzyć – że czy tego chcemy czy nie, nasze dzieci będą dokładnie takie jak my!

Nie wiem czy jakieś badania i wypowiedzi autorytetów to potwierdzają , ale kiedy obserwuję moje dzieci, dzieci znajomych, siebie, żonę i naszych rodziców, to wnioski są zasmucające. To może niestety być prawda! Mimo tego, iż zapewne istnieje wiele odstępstw od tej zasady, może nawet sam bym znalazł kilka przykładów, to uwierzyłem. Mówimy tu o generalnej zasadzie. Daleki jestem od radykalizowania mojego sposobu myślenia  i wolę złoty środek, dlatego na swój użytek nazywam to łagodniej, a mianowicie: że nasze dzieci, mówiąc o dzieciach w ogóle, są w wielu obszarach niezwykle podobnie do nas, rodziców. Kłopot pojawia się, kiedy przejmują cechy, których w sobie nie akceptujemy i których nie chcemy im przekazywać, ponieważ  wtedy będziemy (nieświadomie) uczyli je czegoś, co nam przeszkadza, co nas hamuje i ogranicza. To właśnie nazwałem okrutną prawdą, ponieważ chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej, a tu okazuje się to niemożliwe. Chcemy, żeby były lepsze od nas, lepiej sobie radziły i ogólnie żeby były szczęśliwsze, a one będą takie jak my. Prawda jest okrutna, ponieważ okazuje się, że to niemożliwe… Teraz pojawia się ważne pytanie: czyżby?

A może jednak jest jakiś sposób, żeby nasze dzieci były szczęśliwe pomimo tego, że nas na przykład życie nie oszczędzało?

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

 Oczywiście, że tak, ale…

Jest jednak dobra wiadomość. Choć uprzedzam, że to rozwiązanie nie jest proste i łatwe do wdrożenia. Wymaga czasu, wysiłku, determinacji a niekiedy nawet niewielkiej kwoty pieniędzy (choć nie zawsze). Otóż, jedynym sposobem na to, żeby nasze dzieci były bardziej szczęśliwe, jest nasz osobisty rozwój i doprowadzenie do sytuacji, kiedy to my będziemy bardziej spełnieni. Banalnie proste, ale dla mnie było to niezwykle odkrywcze. Krótko mówiąc, drogi rodzicu, zamiast tylko wychowywać (tu w znaczeniu: kształtować na wzór jakiegoś ideału, który mamy w głowie) swoje dziecko, zajmij się własnym rozwojem, dając mu przykład, że szczęśliwe życie jest możliwe i można się tego uczyć od najważniejszych osób w życiu – od swoich rodziców. Myślę, że mechanizm ten działa mocniej kiedy mamy małe dzieci, ale głęboko wierzę, że nigdy nie jest za późno, ponieważ więź między dziećmi a rodzicami chyba nigdy nie zanika.

Pisząc ten tekst uświadomiłem sobie, że jakiś czas temu ktoś mi pokazał spot z kampanii społecznej nazwanej „Children see, children do”, czyli dzieci robią to, co widzą.  Polecam obejrzenie tego filmu jako doskonałe uzupełnienie tego tekstu. Warto zwrócić uwagę na zakończenie – hasło „Make your influence positive”, czyli wpływaj pozytywnie.  

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *