Przebaczyć Rudolfowi Hoessowi

Jakiś czas temu przeglądałem wiadomości, w których z okazji 70. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz znalazło się dużo informacji poświęconych temu właśnie tematowi. Moją uwagę na dłużej zatrzymał artykuł o obozowych oprawcach, który kończy się następującym zdaniem: “W kwietniu 1947 roku Hoess zawisł na szubienicy postawionej w Auschwitz. Według ostatnich relacji z więzienia nawrócił się i dostał rozgrzeszenie”.

Ten przykład skłonił mnie do zastanowienia się po raz kolejny nad zjawiskiem wybaczania w życiu codziennym. Nie wiem, czy otrzymać rozgrzeszenie to to samo, co otrzymać przebaczenie – nie jestem w tych sprawach ekspertem. Mam raczej na myśli sprawy codzienne, mniejsze bądź większe, ale ciągle pewnie mieszczące się w kategoriach możliwych do wybaczenia. No właśnie, czy rzeczywiście? Dla kogo możliwych, a dla kogo nie?

Dla wielu osób wybaczanie jest niezwykle trudnym procesem. Kiedy ostatnio zastanowiło Cię, że nie możesz komuś czegoś wybaczyć? Oczywiście, zależy komu, co i kiedy chcemy wybaczać. Zapewne gdyby wymagało to tylko prostej operacji umysłowej, to wiele osób mogłoby ją przeprowadzić, gdyby nie silne emocje…

Wiem, bo sam to wielokrotnie przeżywałem. Spodziewam się, że nie jestem osamotniony w tych doświadczeniach. Chciałem przebaczyć, ale jakoś nie szło. Kiedyś, w przeszłości, w przypadku rzeczy poważniejszych sprawdziła się metoda radykalnego wybaczania, ale bywały i bywają też sprawy drobniejsze, codzienne. Pewne jest to, że nie przebaczając, często wydłużamy cierpienie, niestety najczęściej wyłącznie własne. Tamta osoba już może niewiele pamiętać, iść już własną drogą, może nawet nie mieć świadomości, że nas skrzywdziła. A my i owszem, ciągle pamiętamy. Wtedy zabolało, a i teraz gdzieś ta zadra tkwi i boli, kiedy sobie przypominamy sytuację z przeszłości. Jak on mógł, jak ona mogła?

Moja prywatna opinia – choć spodziewam się, że wielu czytelników ją podziela – jest taka, że warto przebaczać. Łatwiej żyje się bez takiego obciążenia. Łatwiej kroczyć przez życie bez kamienia w bucie. A co, jeśli mamy kilka ostrych kamyków? Warto w końcu zrobić z tym porządek.

Jakie są powody, dla których pojawia się coś, co potem pragniemy wybaczyć? Przyczyn zapewne może być wiele. Ja pogrupowałem je na dwie kategorie. Pierwsza związana jest z zachowaniem innej osoby, które nie jest zgodne z naszymi oczekiwaniami. Kiedy spodziewaliśmy się, że ktoś będzie jakiś, coś zrobi, lub wręcz czegoś nie zrobi. A mimo to tak się stało. Co wtedy? Pojawiają się bardzo silne emocje: złość, żal, ból, poczucie zawiedzenia i poczucie wyrządzonej nam krzywdy. Zapewne miałaś/miałeś wtedy rację i masz ją do tej pory. Tyle, że taki sposób myślenia chyba nie przybliża Cię do przebaczenia. Pomijając sytuacje traumatyczne, a koncentrując się na codziennych sprawach, to wygląda tak, jakby część twojej uwagi, świadomości, ciągle tkwiła w tym, co się kiedyś wydarzyło. Ilekroć sobie przypominasz, wracają emocje. Kiedy to trwa długo, umysł racjonalny podpowiada, że warto już przestać, odpuścić, ale mechanizm się powtarza.

Drugim obszarem, kiedy trudno jest wybaczyć, jest brak poszanowania Twoich wartości. Naruszenie ważnych dla Ciebie zasad wiąże się często z nieprzyjemnymi emocjami, takimi jak np. złość. Mechanizm powstawania tego, co mamy wybaczyć, jest podobny do opisanego przed chwilą.

Jak zatem doprowadzić do wybaczenia?

Jeżeli wybaczenie zdefiniujemy jako uwolnienie się od emocji odczuwanych wobec osoby, która sprawiła nam ból i wygaszenie chęci zemsty, to pierwszym krokiem powinno być podjęcie stanowczej decyzji, iż chcemy wybaczyć.

Konieczne jest też nazwanie tego, co czujemy. Jakie to są emocje, gdzie w ciele odczuwamy je najbardziej i w jaki sposób. Niezależnie od tego, co się teraz dzieje, mamy do nich prawo, ponieważ poczuliśmy się skrzywdzeni. Warto przestać im zaprzeczać (to najczęściej zatrzymuje je na długo) i po prostu skoncentrować się na nich, i uwolnić je, tak aby pozwolić im powoli się wygasić.

W dalszej kolejności użyteczne może być zaprzestanie myślenia o sobie jako o ofierze całej sytuacji. Pozwoli nam to na odzyskanie mocy i siły do działania. Może to zabrzmi dziwnie, ale często nieświadomie sami przyczyniamy się do takich sytuacji. Działamy w systemach i jesteśmy ich częścią, zatem wszyscy na siebie nawzajem wpływamy. Czasami może to być związane z konkretnym działaniem, a czasami tylko z zaniechaniem lub niejasnym postawieniem granic.

Następnie warto postawić się w sytuacji tamtej osoby i zastanowić się, jakie motywy nim/nią kierowały. Co ważnego dla siebie chciała osiągnąć? Jakie ta osoba miała wtedy potrzeby? Chodzi o to, żeby zrozumieć tamto zachowanie i jego intencje z czysto egoistycznych powodów. Żeby nam się żyło lepiej i spokojniej. Jak już wspominałem, tamta osoba może nawet już nie pamiętać o całym zdarzeniu albo nie miało ono dla niej żadnego znaczenia.

Niekiedy dobrze jest napisać list do osoby, która nas skrzywdziła. Nawet nie po to, żeby go wysyłać, ale żeby uporządkować myśli i jakoś nazwać emocje.

W skrócie wygląda to tak – kiedy chcesz komuś wybaczyć jakąś krzywdę, wykonaj następujące kroki:

1. Podejmij stanowczą decyzję, że chcesz wybaczyć.

2. Nazwij emocje i pozwól im odejść – już spełniły swoją funkcję.

3. Przestań myśleć o sobie jako o ofierze. Jesteś osobą, która ma wpływ na sytuację i może aktywnie działać.

4. Wczuj się w tamtą osobę, jak wtedy myślała i jakie miała potrzeby, że tak się zachowała.

5. Napisz do niej list.

Dla niektórych z nas najtrudniejsze jest wybaczenie samemu sobie, szczególnie kiedy chodzi o rzeczy poważniejsze. Jeżeli stosowane dotychczas metody nie działają, warto wtedy zwrócić się o pomoc do profesjonalisty. W wielu sytuacjach pomoże nam wtedy doświadczony psychoterapeuta.

Avatar
Rafał Nykiel, Coach ICC

Kim jestem i co robię: Jestem coachem i trenerem (International Coaching Community) w obszarze własnego życia, twórcą. Jeszcze nie w pełni świadomym, ale ciągle nad tym pracującym. Jako coach i trener, tworzę możliwie przyjazne warunki do wprowadzania zmian dla moich klientów i uczestników szkoleń. Na co dzień spełniam się jako mąż i ojciec. Dlaczego tu jestem?  Mam ambiwalentny stosunek do zmian, jednocześnie ich pragnąc i w jakimś stopniu unikając. To fascynujący proces, w którym każdy z nas jest permanentnie zanurzony. Dlatego jestem w tym miejscu. To jeszcze jeden sposób na oswajanie tego co nieuniknione, czyli zmiany. Ponieważ na co dzień, zawodowo stykam się z różnego rodzaju transformacjami, to miejsce jest doskonałe do podzielenia się własnymi obserwacjami. Z czego jestem dumny w moim życiu: Dumny jestem z tego, ile zmian wprowadziłem w swoim życiu, mimo początkowych obaw, ale też, z ilu z nich zrezygnowałem, mimo ich pierwotnej atrakcyjności. Moje słabości: Największą słabością jest chyba czasowa skłonność do dryfowania przez życie, ale z drugiej strony jakże przyjemną. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Koncentracja na tu i teraz. Nie odkryłem jak na razie nic skuteczniejszego. Największa zmiana w moim życiu: Są dwie największe zmiany w moim życiu, które nastąpiły w 2006 i 2008 roku, jedna ma na imię Maria, a druga Rozalia. Uczą mnie na co dzień bardzo wielu pożytecznych rzeczy.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.