Zdążyłam… zrobić to, co chciałam

Ostatnio w mediach telewizyjnych i społecznościowych zrobiło się gorąco od dyskusji na temat macierzyństwa i tego, czy posiadanie dziecka/dzieci to zadanie, które bywa celowo odkładane na bliżej nieokreślone „później”. Nie chcę dokładać ognia do wystarczająco już żarliwej dyskusji, czy kampania jest trafiona, czy nie, czy mogła przedstawić temat od innej strony i inaczej zmotywować dorosłych członków naszego społeczeństwa do wcześniejszego rodzicielstwa. Z psychologicznego punktu widzenia znany jest fakt, że poczucie winy, kara czy też świadomość negatywnych konsekwencji w niewielkim stopniu przyczyniają się do zmiany postawy… ale kontrowersje wokół poruszonego tematu wiele osób skłoniły do myślenia. Oznacza to, że w świat wysłany został ważny sygnał. A celne pytanie czasem jest warte więcej od odpowiedzi.

Doba to słoik, a nie balon, który rozciąga się w miarę pompowania. To prawda, której nie raz doświadczyłam. Wiele razy byłam pytana, jak godzę różne moje codzienne zadania, obowiązki, pasje i przyjemności. Po mojej odpowiedzi zwykle następowało zdziwienie, jak to się dzieje, że mimo napiętego grafiku nie tracę energii do codziennych działań i kreowania nowych pomysłów (nad tym najczęściej zastanawia się mój nierzadko przerażony moimi nowymi zamiarami mąż). Każdy z nas ma pewnie wiele spraw, które stara się na co dzień godzić. Jak to wygląda u mnie? Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci w niekończącej się fazie eksploracji świata (nie została opisana w żadnym znanym mi podręczniku psychologii rozwojowej, ale doświadczam jej na żywo od 6 lat, a od 1,5 roku w zdwojonej mocy, więc nie mam powodu wątpić, że istnieje); żoną inżyniera, który na równi ceni życie domowe, co dzikie wycieczki po bezkresnych krainach; zaangażowanym, etatowym pracownikiem prężnie działającej korporacji (niektórzy mówią, że „zwierzem korporacyjnym” i to sformułowanie zawsze mnie bawi, bo nigdy nie wiem, co dokładnie oznacza); po godzinach oddaję się swojej pasji pracy jako coacha, wspierając osoby w różnych życiowych zmianach. Od czasu do czasu pisuję artykuły do portali lub na bloga, wykładam na uniwersytecie, prowadzę fanpage. Gdy mam czas tylko dla siebie, najczęściej wybieram spotkania z przyjaciółmi, książki i ruch.

Myślę, że daleko mi do tytana aktywności, jednak w moim życiu jest parę różnorodnych i czasowo pochłaniających tematów. Co więcej, moja doba nie różni się niczym od dób innych osób. Ma 24 godziny bez względu na to, czy tego chcę czy nie. Wyznam szczerze, że zaakceptowanie tego faktu przyszło mi z pewnym trudem, bo poczucie niezniszczalności to jedna z moich pięt achillesowych, z którymi świadomie tworzę codzienne sojusze. Proporcjonalne do trudu akceptacji moich granic było jednak poczucie ulgi, że mogę wiele, ale nie muszę wszystkiego. Ta wiedza otworzyła w moim życiu wiele drzwi – dziś chciałabym się nią z Wami podzielić.

Pytanie „jak godzę różne części swojego życia” zawsze mnie zaskakuje, bo niemal każdego dnia odpowiadam na nie sama sobie na nowo. Stan ten bowiem zmienia się tak, jak się zmienia rzeczywistość. Reaguję na nią, a nie poddaję się jej bezwolnie. Nie zawsze odpowiedź jest łatwa do odnalezienia i niekiedy zabiera nieco czasu. Co ułatwia mi znalezienie odpowiedzi dobrej dla mnie? Pytania. Oto te najważniejsze, z których korzystam.

Co jest dla mnie (dziś) najważniejsze? Niekiedy podjęcie decyzji, co zrobię dziś/jutro/za rok oznacza wybór miedzy różnymi potrzebami. Nie zawsze da się je wszystkie pogodzić, bo jak już pisałam doba nie jest balonem, tylko słoikiem. Jednak świadomy wybór spośród priorytetów daje szansę, że to, co zrobię, będzie dla mnie najcenniejsze. To pytanie o najgłębsze wartości. Wartością może być miłość, rodzina, pasja, wolność, spełnienie, pokonywanie granic. Wartości w ciągu życia mogą tracić lub zyskiwać na znaczeniu, rzadko jednak zmieniają się jako takie. Nie zawsze chcę wykonać to, co jest dla mnie ważne (bo się boję, bo postawi to mój świat na głowie, bo oznacza wysiłek…) i nie zawsze to, co warto zrobić, jest przyjemne. Takie działania w życiu jednak też podejmuję (niekiedy potrzebuję na nie więcej czasu), bo wiem, że tak jest lepiej. Świadomość własnych wartości w danej chwili i spójność działania z nimi daje mi paliwo do podróżowania przez życie na pełnych obrotach.

Jakie konsekwencje będzie miała ta decyzja? To pytanie stawiam sobie, gdy kilka ważnych spraw prosi o realizację. Są konsekwencje krótkoterminowe (np. wyższe zarobki) i długoterminowe (czas spędzony z rodziną). Krótkoterminowe przeważnie mocniej rzucają się w oczy i kuszą wizją szybkiego rezultatu. Jednak perspektywa długoterminowa jest ważniejsza, bo to inwestycja na przyszłość, która musi dłuższy czas poleżeć w banku, aby przyniosła owoce. Świadomość obu dróg zmniejsza ryzyko błędu.

Jakie są opcje? Na szczęście jest tak, że wiele spraw można załatwić na różne sposoby. Wspomniane wyższe zarobki można uzyskać na przynajmniej kilka różnych sposobów, a ostatecznie budżet domowy można zreperować również obniżając wydatki. Optymalizacje na wielu frontach i stały proces poszukiwania najlepszych rozwiązań to coś, co w długofalowej perspektywie pozwala lepiej dopasowywać się do rzeczywistości. Umożliwia to również spoglądanie na grafik jako na etap, stan przejściowy. Łatwiej pogodzić się z niedogodnościami i większym zmęczeniem, gdy wiemy, że w perspektywie czasu ten stan ulegnie zmianie. Wydatkowana energia wtedy powraca.

Co mi daje paliwo? To ważne pytanie, które potwierdza słowa Dale’a Carnegiego, że człowiek to istota może i czasem logiczna, ale przede wszystkim emocjonalna. Po intensywnym dniu pracy w korporacji i popołudniowej zabawie z dziećmi (która, jak wiadomo, zawsze ma wiele kontrapunktów i dynamicznych zwrotów akcji), wieczorna sesja coachingu przez Skype dla wielu zdawałaby się zbyt dużym wysiłkiem. Jednak prawdziwe spotkanie z człowiekiem, energia wytworzona podczas intensywnej pracy i zastrzyk adrenaliny, która zawsze mi się jako coachowi udziela, powodują, że po sesji jestem tak naładowana, że późnowieczorne pranie czy gotowanie stają się przyjemnością, której z pewnością w innym wypadku bym nie odczuła. To cenna wiedza o mnie, która również wpływa na mój poziom efektywności. Bo mieć na coś czas, to połowa sukcesu. Druga połowa to chcieć się za to zabrać. 

Jak mogę czerpać przyjemność z tego, co robię? To pytanie, które nie zawsze sobie zadaję, bo… większość spraw, które robię, po prostu bardzo lubię i nawet, gdybym nie musiała ich robić, też pewnie byłyby ujęte w grafiku. Lubię dom, więc większość prac domowych sprawia mi przyjemność. Czas z dziećmi nigdy nie kojarzył mi się z wyrzeczeniami, stresem czy wysiłkiem. Miałam to szczęście, że noce względnie przesypiałam, dzieci jadły tyle, ile miały ochotę, a codzienne niedomagania były zawsze przejściowe. Wiem, że to szczęście i dar od losu, za które jestem wdzięczna, ale wpłynął na to również wybór spokojnej postawy i świadomość, że dziecko „mi powie”, czego potrzebuje, a ja to (wcześniej lub później) odczytam. Nic tak pozytywnie nie wpływa na poziom energii, jak wewnętrzne przekonanie, że „dam radę”. Dzieci dobrze wyczują różnicę między niedoskonałą, spokojną mamą, a doskonałym, wymęczonym zombie. W dodatku niedoskonała mama, jeśli chce, znajdzie czas i dla siebie, i na przyjemności – będzie szukać opcji pogodzenia wielu potrzeb, które są dla niej ważne. Wreszcie praca zgodna z zainteresowaniami, poczucie sensowności i wpływu na bieg spraw to dla mnie ważne aspekty wpływające na to, że praca nie jest dla mnie tylko czasem spędzanym w murach biura. To serce, które tam wkładam, chęć rozwijania siebie i firmy w ramach swoich działań. To wszystko daje energię, która w efekcie tworzy warunki, aby zdążyć ze wszystkim, co ważne.

Kto mi może pomóc? Nie zawsze wszystko musimy robić sami. Co więcej, wzajemne wsparcie to coś, co nadaje naszemu życiu dodatkowe barwy. Nie jesteśmy sami, nie wszystko jest na naszych barkach, czasem możemy zwolnić i będzie ktoś, kto to zaakceptuje. Proszenie o pomoc to nie słabość, a siła przyznania sobie prawa do bycia niedoskonałym. W moim życiu mogę liczyć na kilka sprawdzonych osób. To jedna z rzeczy, za które codziennie jestem wdzięczna. Korzystam z pomocy innych i staram się pomagać innym. 

Jak zatem widać, podobnie jak większość z nas, nie na wszystko mam czas. Czasem nad tym ubolewam i chcę więcej. Ale wiem, że mam czas na to, co najważniejsze – w danym momencie. Mój plan dnia definiuje ciągły wybór między opcjami, których w życiu (na szczęście) nie brakuje. I spokój, bo żeby mieć szczęśliwe życie, wcale nie trzeba mieć wszystkiego. 

A jak Ty odpowiesz sobie na powyższe pytania, aby ze wszystkim zdążyć? 

Avatar
Justyna Dawiskiba-Spaleniak

Kim jestem i co robię: Przede wszystkim jestem mamą Oli i Patryka oraz żoną, a z zawodu i pasji również psychologiem, trenerem, HR Business Partnerem. Po godzinach inspiruję innych do zmian w życiu osobistym i zawodowym prowadząc blog Dobra zmiana. Od 10 lat pracuję jako coach (ICC oraz coach kryzysowy II stopnia) z kadrą menadżerską oraz osobami prywatnymi. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i to my nadajemy znaczenie życiu. To nastawienie pomaga mi w pokonywaniu różnych zawirowań życiowych. Ukończyłam psychologię na Uniwersytecie w Berlinie oraz studia podyplomowe Zarządzanie Kadrami we Wrocławiu. Przez rok miałam okazję również poszerzać swoją wiedzę na Uniwersytecie w Cardiff i wciąż się uczę czegoś nowego. Kocham podróże. Najchętniej wybieram się na własną rękę tam, gdzie przyroda i człowiek są w swoim naturalnym otoczeniu i gdzie nie wiadomo do końca, co wyłoni się zza zakrętu. Dlaczego tu jestem? Pociąga mnie różnorodność. Spotkania z ludźmi, wymiana myśli, pisanie artykułów – to lubię i tego szukam. Bardzo bym chciała, aby na polskiej ulicy było więcej uśmiechu. Jeśli choć jedna osoba po opuszczeniu tego portalu będzie pozytywniej nastawiona do siebie i świata, będę szczęśliwa. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem dumna z mojej wspaniałej rodziny, dzieci i wspólnego domu, jaki tworzymy. Moje słabości: głos i muzyka Michała Bajora. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: pełne skupienie na jednej czynności i muzyka. Największa zmiana w moim życiu: Śmierć Taty. Dużo później dowiedziałam się, że wszystkie najważniejsze zmiany w moim życiu zaczęły się w tym właśnie dniu.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.