Iwona Majewska-Opiełka Zarządza się firmą, ludźmi się kieruje

Iwona Majewska-Opiełka – Psycholog, coach, mentor. Prekursorka i jedna z najciekawszych postaci ruchu rozwoju potencjału ludzkiego w Polsce.

Dzisiaj tak dużo mówi się o przywództwie, jak Pani postrzega dzisiejszego dyrektora?

Wolę mówić o kierowaniu czy  liderowaniu,  choć zdaję sobie sprawę, że jest to neologizm. Lider to przywódca pozytywny, to bardzo ważne – pozytywny, nie jakikolwiek. Hitler nie był liderem,  choć był przywódcą. Mamy w biznesie wielu przywódców. (śmiech) Mówi się sporo o przywództwie, ale niekoniecznie o liderowaniu. Mało kto zresztą naprawdę odróżnia zarządzanie od kierowania a kierowanie od rządzenia właśnie. A dyrektorzy są rożni. Zdarzają się liderzy z prawdziwego zdarzenia, aż przyjemnie patrzeć. Większość, co cieszy, uczy się i stara wprowadzać poznawaną wiedzę, tyle że z tą wiedzą dostarczaną przez trenerów i autorów rozmaitych szkół też jest różnie. Osobiście zajęłabym się raczej uporządkowaniem rynku szkoleń, to w prosty sposób polepszyłoby zrozumienie idei bycia liderem.

Moje doświadczenia są bardzo różne, myślę, że ciągle jest jeszcze wielu dyrektorów, którzy zamiast zarządzać zespołem rządzą nim.

Oczywiście, są tacy choć, nie wiem czy większość. Stephen Covey – moja wielka inspiracja i mentor, nie tylko wirtualny,  mówił: „Zarządza się firmą, ludźmi się kieruje”. To bardzo ważne rozróżnienie i pozwala, a nawet skłania, do dwóch planów działania na menedżerskiej pozycji. Tymczasem tego się nie oddziela i często stosuje takie same zasady do pracy z ludźmi jak te do osiągania celów finansowych. Oczywiście realizacja celów finansowych to w biznesie podstawa do mówienia o skuteczności, jednakże to ludzie mają je osiągać, a oni nie funkcjonują według praw ekonomii czy czystego pragmatyzmu.

Jednym z warsztatów w Pani Akademii Skutecznego działania jest Logodydaktyka, czyli rozwijanie m.in. proaktywności, poczucia własnej wartości. Myśli Pani, że skierowanie dyrektora np. sprzedaży na takie warsztaty zamiast kolejnego szkolenia sprzedażowego byłoby lepszą inwestycją dla firmy?

Logodydaktyka to nie tyle jeden z moich warsztatów, ile moja koncepcja, która spójnie i kompleksowo wspiera rozwój, zarówno na polu zawodowym jak i prywatnym i godzi dobro jednostki z dobrem firmy.  Wszystkie zajęcia prowadzone przeze mnie i moich trenerów prowadzone są w zgodzie z logodydaktyką, również te dotyczące sprzedaży. Jednym z istotnych punktów programu tych szkoleń jest rzeczywiście budowanie poczucia własnej wartości, proaktywności i trzech innych cech charakteru składających się na jego siłę. Prowadzenie szkoleń sprzedażowych jedynie na zasadzie uczenia pewnych zachowań, technik czy nawet budowania nastawień nie wpłynie radykalnie na skuteczność handlowców. Trzeba sięgnąć do podstaw  niekorzystnych zachowań, aby je zrozumieć i zastąpić korzystnymi,  a te tkwią w charakterze.  A odpowiadając na Pani pytanie czy udział w moich zajęciach byłby lepszą inwestycją niż kolejne typowe szkolenie sprzedażowe odpowiadam: tak, oczywiście. Nie  mogłabym szkolić z pasją gdyby sądziła inaczej. (śmiech)

W kontekście zarządzania ważne jest, aby umieć przede wszystkim zarządzać sobą i własnymi emocjami. Od wielu lat specjalizuje się Pani w psychologii pozytywnej, coachingu  oraz szeroko  rozumianym rozwoju osobistym. Jaką metodę uważa Pani za najlepszą w dotarciu do siebie?

Logodydaktykę (śmiech) oczywiście. Nie znam wielu metod. Jest za to mnóstwo różnego rodzaju narzędzi pomagających w tym docieraniu. Można je spotkać na warsztatach, w książkach i na sesjach z udziałem mądrych coachów. Także na dobrej psychoterapii. Logodydaktyka o tyle to ułatwia, że zachęca do odpowiedzi na konkretne pytania wzmacniając jednocześnie w ludziach cechy prowadzące do większej odwagi w prawdziwym poznawaniu siebie i mierzeniu się ze swoją wielkością. To, co tak naprawdę powstrzymuje wielu ludzi przed docieraniem do siebie, to nie brak metody ale nieuświadamiany lęk przed własną wielkością, która odkryta domagać się będzie, aby pozwolić jej błyszczeć. I co wtedy?  Jak sobie z tym poradzić?  Jak realizować to, co tkwi w naszym wnętrzu, gdy świat dookoła nas serwuje gotowe wzory i schematy? Potrzebna jest siła charakteru, zdolność do zamieniania ukrytej w nas mocy na działanie.  
Jako metodę polecam dłuższe programy, pracę przynajmniej przez rok, najlepiej w grupie ale także pod okiem doradcy rozwojowego czy nawet z książką, choćby moją.

Książkę „ Droga do siebie” rozpoczyna Pani cytatem Mickeya Moore Zanim staniesz twarzą w twarz ze światem, musisz stanąć twarzą w twarz ze sobą. Co jest najtrudniejsze w tym „pojedynku”?

To bardziej chodzi o lustro, o odbicie.  Życie w zgodzie ze sobą to podstawa szczęścia, zatem chodzi raczej o wydobycie siebie z galimatiasu naszych postaw, przekonań, paradygmatów i różnego rodzaju blokad.  Osobiście sadzę, że ta praca jest łatwa i bardzo nagradzająca,  a największym wyzwaniem jest właśnie uwierzenie w to i… zabranie się za siebie, celowe i systematyczne działanie w kierunku docierania do własnego potencjału, do osobistych talentów ale także do pragnień.

„Trener osobisty” to najnowsza z Pani książek . 365 dni z Iwoną Majewską –Opiełką, to tak trochę jakby postanowiła Pani  wziąć za rękę czytelnika i przeprowadzić go przez rok jego życia.

Napisałam już po niej kolejną książkę „Logodydaktyka w edukacji. O wychowaniu mądrego i szczęśliwego człowieka”, ale będzie wydana dopiero we wrześniu” A jeśli chodzi o Trenera osobistego, to taki był właśnie zamysł. Książka powstała na podstawie tekstów, które codziennie przez rok zamieszczałam na swoim blogu. Oprócz teorii wyjaśniającej po co to wszystko i dlaczego tak właśnie warto podchodzić do życia, zawsze były ćwiczenia. Sama również dałam sobie kolejny  rok do odnowienia sił. To było wspaniałe. Pracowały wtedy ze mną setki ludzi. Czuło się tę energię. Dzisiaj sporo ludzi pracuje z książką.  Co chwila docierają do mnie sygnały na ten temat. Na Facebooku jest  taka grupa, a niektóre osoby umieszczają także na mojej stronie krótkie raporty ze swojej pracy, piszą który to już dzień ich pracy.  Bardzo mnie to cieszy i buduje.

W swoich warsztatach i książkach poświęca Pani dużo uwagi kobietom.  Przez wiele lat mieszkała Pani poza granicami polski. Jak ocenia Pani sytuację kobiet w Polsce na tle innych krajów.

Sytuacja kobiet? W moim odczuciu nie ma czegoś takiego. Jest określona kultura, zwyczaje, prawo, poziom gospodarki w państwie, potrzeby rynku pracy, media i tak dalej. I w tym wszystkim są różne sytuacje poszczególnych kobiet, zależne w największym stopniu od nich samych a potem od konglomeratu tych uwarunkowań.  Ogólnie uważam, że polskie kobiety są wspaniałe i wyjątkowe, niepotrzebnie porównują się z innymi.  To im wcale nie ułatwia życia. Piszę o tym dużo w „Czasie kobiet”. Nawiasem mówiąc ja w ogóle nie lubię porównań i klasyfikacji. 
Wolę polskie realia niż na przykład kanadyjskie czy amerykańskie.  Bardzo bym chciała, żeby Polki uwierzyły, że żyją w miejscu i czasach, które naprawdę pozwalają kierować swoim życiem i osiągać to, czego się prawdziwie pragnie. Tylko… prawdziwieCzego pragnę naprawdę to kluczowe pytanie. Ja, nie statystyczna Polka, nie matka Polka i nie Polka malowana przez poszczególne schematy czy to społeczne czy religijne czy też medialne. Chciałabym aby każda z nas miała całodobowy dostęp do siły kobiecości i dobrze z niej korzystała. Napisałam książkę pod tytułem  „Siła kobiecości”. Zawarłam tam wizję tego, czym dla mnie jest cud bycia kobietą. 

Wkrótce będą też IV dni Siły a siła bez wątpienia jest kobietą (śmiech) . Gościem  specjalnym tegorocznych dni będzie  Barbara Labuda. Co jest najcenniejsze w tych spotkaniach i co było przesłanką do stworzenia takiego wydarzenia?

Wie Pani większość moich przedsięwzięć to działania intuicyjne. Brakowało mi  na rynku dłuższego szkolenia, w którym różni ludzie, rożni trenerzy mówiliby na różne tematy połączone w jedną całość i aby mówili w zgodzie z jedną spójną koncepcją. Kiedy wsłucha się Pani dobrze w krótkie prezentacje  na takich konferencjach może Pani łatwo znaleźć  sprzeczności występujące pomiędzy treściami poszczególnych mówców. To osłabia wartość przekazu a czasem dezorientuje, szczególnie osoby zaczynające swoja drogę. Na Dniach Siły wszystko jest spójne. Wiedzę prezentują albo trenerzy ASDIMO albo zaprzyjaźnione ze mną osoby, które skończyły roczny program Droga do… A ja to wszystko łączę, spajam. Tak, siła jest kobietą, moc jest kobietą, miłość, nadzieja, wiara, nauka i wiele innych pięknych słów określających wartości.  Sukces, biznes… już nie. Ciekawa cecha polskiego języka. (śmiech) Nazwałam kilka lat temu swoich trenerów trenerami-mentorami dla odróżnienia od zwykłego trenera. Moi ludzie sami żyją w zgodzie z tym czego uczą, o czym mówią. Stąd są bardziej spójni w swoim przekazie i przez to wiarygodni. Często pełnią poza Akademią odpowiedzialne stanowiska prezesów, dyrektorów albo są innymi wybitnymi osobowościami. To też wyróżnia Dni Siły. Cieszę się, bo trener-mentor to kolejne określenie, które ewidentnie wchodzi do słownika. Już sporo osób posługuje się takim stwierdzeniem. Ciekawa jestem tylko czy podobnie to rozumie jak my w ASDIMO. 

Basia Labuda czy doktor Barbara Labuda jest wyjątkową kobietą i wielkim człowiekiem. Łączy w sobie tak wiele różnych postaci, dla niektórych wręcz nie do pogodzenia. Kocha ją wielu ludzi ale pewno nie brak i oponentów. Jednego nikt jej nie odmówi: to szlachetna, kryształowo czysta postać.  Basia będzie mówiła o życiu duchowym. Przez lata wypracowała sobie piękne podejście, które może pomóc wielu ludziom. To taki duchowy akcent Dni Siły. Zawsze staram się, aby był ktoś, kto nie jest logodydaktykiem, ale jego poglądy w jakiejś części wpisują się w naszą koncepcję. Tak jest z Basią. Jestem przekonana, że urzeknie swoją mądrością,  prostotą i ciepłem. 

Jest jeszcze  jeden cel, który za sprawą Dni Siły pragnę osiągnąć, chcę pokazać, że biznes potrzebuje kobiet i ich spojrzenia z pozycji siły KOBIECOŚCI. Nie o to chodzi byśmy postępowały tak samo jak mężczyźni i podążały utartymi przez nich ścieżkami ale abyśmy kształtowały nowe standardy biznesu:  profesjonalnie, skutecznie, wielopoziomowo, z inteligencją emocjonalną,  współdziałaniem i… wdziękiem. Tak naprawdę to zdefiniowałam teraz poprzez cechy działania współczesnego lidera.  Nawiązałam też do trenera-mentora. Wszyscy wiedzą, że słowo mentor pochodzi od Mentora, przyjaciela Odyseusza, któremu ten powierzył swojego syna Telemacha, aby przygotował go do roli króla. Mało kto wie, że przez Mentora przemawiała Atena… Na Dniach Siły głos będzie miała Atena. (śmiech).

Rozmawiała: Anna Węgrzyn

 

Avatar
Anna Węgrzyn

JEŚLI POTRZEBUJESZ: - wydobycia swojego potencjału zawodowego, - pomocy w budowaniu wizerunku swojego i firmy, - wsparcia w procesie zmiany pracy, - wsparcia w procesie zmiany swojego życia na lepsze, NIE CZEKAJ! SKONTAKTUJ SIE JUŻ DZIŚ! aw@annawegrzyn.pl Kim jestem i co robię: Z wykształcenia prawnik, z doświadczenia księgowa, dyr. HR, sprzedaży i marketingu, z powołania i zamiłowania coach International Coaching Community. Jako coach pomagam firmom, ich pracownikom a także indywidualnym klientom wydobyć wszystkie najlepsze cechy z siebie i innych, by móc je wykorzystać w drodze do wspólnego sukcesu. Dla moich klientów słowa takie jak motywacja, potencjał osobisty, rozwój zaczynają nabierać znaczenia, kiedy we współpracy ze mną uświadamiają sobie, jak wymierny może być efekt ich starań, gdy potrafią zarządzać własnymi naturalnymi umiejętnościami. To największa satysfakcja w mojej pracy być świadkiem zmian, które czynią człowieka szczęśliwszym. Dlaczego tu jestem? Magazyn Zmiany w Życiu to realizacja moich marzeń. Stworzyłam to miejsce aby pomagać innym w znalezieniu drogi do siebie i do prawdziwej radości z życia. Ludzie, których poznałam w procesie przygotowań i realizacji projektu tylko utwierdzili mnie w przekonaniu, że to właściwa droga. Dziękuję Wszystkim za wsparcie. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem wierna swoim zasadom Nigdy nie zrobiłam niczego wbrew sobie dla korzyści. Wszystkie decyzje w moim życiu były podyktowane sercem. Efekt jest cudowny, mogę powiedzieć z pełną satysfakcją, że niczego nie żałuję i wszystko w życiu zrobiłabym tak samo. Moje słabości: Niecierpliwość i coraz gorzej znoszę poranne wstawanie. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: perfumy Cerruti 1881 różowe, pierwszą butelkę kupiłam za większą część mojego wynagrodzenia i do dziś pamiętam uczucie radości, jakie mi towarzyszyło przy zakupie. Od tamtej pory zawsze mam je na półce, nawet patrząc na butelkę uczucie powraca. Do tego płyta Yanni i jego „One man's dream”. Największa zmiana w moim życiu: Moje życie to ciągłe poszukiwania i zmiany. Największe i najtrudniejsze miały miejsce w 2012 roku. Przestałam się uśmiechać i w głębi duszy czułam, że powinnam być w innym miejscu. Dlatego w jednym momencie zdecydowałam się zostawić ówczesną rzeczywistość i znaleźć nową drogę na każdej płaszczyźnie. Miejscowość: Warszawa

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.