Chemia miłości

Zakochanie? To dopiero jest piękna zmiana! Nie chodzi tylko o zmianę w życiu, to także kolosalna zmiana w funkcjonowaniu naszego mózgu – ogarnia nas wtedy przecudowne szaleństwo, które szaleństwem jest w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że stan zakochania chemicznie jest podobny do… psychozy. Uruchamiane są te same neuroprzekaźniki – gwałtowny wyrzut dopaminy (chemicznie spokrewnionej z amfetaminą) sprawia, że nie można się pozbyć obsesyjnych myśli o obiekcie miłości, a wszystko, co z nim związane, wydaje się bezkrytycznie piękne i wspaniałe. To właśnie dlatego tak trudno nam wtedy obiektywnie ocenić nie tylko nasz stan i okoliczności, lecz także osobę, w której jesteśmy zakochani. Nie słuchamy opinii nawet najbardziej zaufanych przyjaciół. Gdy wyrażają swoje wątpliwości lub negatywne oceny dotyczące naszej nowej miłości, wydaje nam się, że „niczego nie rozumieją”, „nie wiedzą jaki on/ona jest naprawdę”, albo „po prostu nam zazdroszczą”.

Pojawia się stan swoistego uzależnienia od partnera, który może przypominać uzależnienie od substancji odurzających. Trudno jest o nim/o niej przestać myśleć, powstrzymać się przed ciągłym zerkaniem na ekran telefonu – czy nie przyszła nowa wiadomość?

W zakochaniu znacznie wzrasta również poziom serotoniny i noradrenaliny, które wywołują euforyczne pobudzenie i wybiórczo wyostrzają zmysły i pamięć. Ta druga odpowiada za przypływy energii czy szybsze bicie serca. Pozwala nam nie spać pół nocy i mimo to obudzić się rano wyspanym i szczęśliwym, gotowym zdobywać świat. W kolejnym etapie, gdy w końcu dochodzi do kontaktu fizycznego, przysadka zaczyna wydzielać także duże ilości oksytocyny, która zwiększa zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i przywiązanie.

Około 50% ludzi twierdzi, że co najmniej raz w życiu przeżyło „miłość od pierwszego wejrzenia”, której naturalnym elementem jest właśnie taka „psychotyczna” namiętność. Życzymy wszystkim doświadczenia takiej psychozy. Nie chodźcie z tym do psychiatry, tego na szczęście nie da się leczyć! 🙂

Avatar
Krzysztof Kaleta

Kim jestem i co robię: Pomaganie ludziom w ich rozwoju jest moją pasją, która dostarcza mi niesamowitej intelektualnej przyjemności. Co więcej, pozwala mi rozwijać się dalej – każda rozmowa i każdy człowiek wnosi niezwykle dużo w moje życie i w sposób, w jaki postrzegam świat. Jesteśmy fascynującym gatunkiem- poznawanie ludzi to naprawdę wielka frajda. Dlaczego tu jestem? Przepracowałem 15 lat w korporacjach szukając równocześnie swojej drogi, która byłaby spójna z moimi wartościami. W końcu ją odnalazłem, a teraz pomagam innym rozwijać się i odnajdywać równowagę między życiem zawodowym i prywatnym. Pracuję w sposób holistyczny z ludźmi biznesu, którym doskwierają silny stres, brak satysfakcji z pracy, poczucie wypalenia. Uważam, że wszystkie obszary naszego życia są powiązane ze sobą – nie da się być szczęśliwym, nie będąc zadowolonym z pracy i nie da się być efektywnym w pracy, gdy borykamy się z problemami osobistymi. Z czego jestem dumny w moim życiu: Z tego, że udaje mi się krok po kroku realizować moje marzenia, nawet takie, które kiedyś wydawały się szalone i nierealne. Moje słabości: Perfekcjonizm, który denerwuje wielu ludzi dookoła. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Muzyka, wszystko co czekoladowe, ale najlepszy jest mój Golden Retriever :) Największa zmiana w moim życiu: Zmiany, małe rewolucje i wielkie trzęsienia ziemi wydarzają mi się co chwilę, ale nie potrafię powiedzieć, która była największa. Zmieniłem zawód, trzy razy kraj zamieszkania, pięć razy pracę, siedem razy mieszkanie, ale wbrew pozorom większy wpływ na moje życie miały sumy kilku drobnych zdarzeń niż wielkie życiowe rewolucje.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.