Przejdź do treści
Strona główna » Karolina Cwalina. Nie postanawiam, tylko działam!

Karolina Cwalina. Nie postanawiam, tylko działam!

Anna Węgrzyn: Często mówisz, że przełomowym momentem w Twoim życiu była choroba i to ona zmotywowała Cię do zmian. Ale nie ukrywajmy – takie momenty częściej osłabiają niż wzmacniają. Co dało Ci tę energię do działania?

Karolina Cwalina: Zdecydowanie moja wrodzona przekora. Mam tę rzadką cechę, że im jest trudniej, im mniej mam wsparcia, im mniej inni we mnie wierzą, tym większą mam siłę do walki. Prawdopodobnie gdyby nie te traumatyczne przeżycia, nigdy nie byłabym w miejscu, w którym jestem. Zdaję sobie sprawę, że to raczej wyjątek, jeśli porażki motywują bardziej niż sukcesy. Zazwyczaj rzeczywiście jest tak, jak mówisz – każdy cios coraz bardziej osłabia, demotywuje. Choć z doświadczenia wiem też, że kiedy wszystko się wali, często zaczynamy weryfikować swoje priorytety i zdarza się, że prowadzi to do zmiany. Nie sztuką jest się poddać, gdy kolejny raz się nie udaje. Sztuką jest właśnie wytrwać przy swoim i nie poddać się. Tych, którym się to uda, prawdopodobnie niewiele już będzie mogło złamać. To oni mają realną szansę na sukces. Wszystko zaczyna się w głowie.

Jesteś jednym z najmłodszych coachów PCC ICF. Do tej pory uważałam, że w tej pracy ogromne znaczenie mają wiek i przeżyte doświadczenia. Ty pokazujesz, że można inaczej – Twoja energia, mądrość życiowa i impet, z jakim idziesz przez życie potwierdzają, że z odpowiednią determinacją można osiągnąć wszystko, czego się chce. 

Też jesteś coachem, więc doskonale wiesz, że coaching nie wskazuje konkretnej drogi. Coach nie mówi, co masz zrobić. On musi po prostu zadawać odpowiednie pytania i pomóc odkryć to, co jest najbardziej wartościowe, co daje prawdziwą satysfakcję. I to w oderwaniu od oczekiwań innych, co jest bardzo trudne. Coach motywuje do zmiany, kiedy jest się na nią gotowym. Ja po prostu byłam gotowa wcześnie. Pracowałam w korporacji rok i wiedziałam, że nie przynosi mi to szczęścia ani satysfakcji. Czy powinnam przepracować tam kolejne dziesięć lub dwadzieścia lat, żeby dopiero móc odejść i tym samym zyskać szacunek jako coach? Myślę, że właśnie to, że ja na zmianę zdobyłam się tak szybko i bardzo wcześnie zaczęłam robić to, o czym marzyłam, buduje moją wiarygodność. Każdemu życzę, żeby miał to szczęście, aby w tak młodym wieku już obrał tę wymarzoną ścieżkę. Nawet jeśli jest trudniejsza. Gwarantuję, że satysfakcja z sukcesu jest nie do opisania.

Początek nowego roku to tradycyjnie czas podsumowań i tworzenia nowych postanowień. Mam wrażenie, że łatwiej jest nam robić coś dla kogoś niż dla siebie i w rezultacie nasze postanowienia noworoczne zanikają tak szybko, jak się pojawiają. Jak myślisz, z czego to może wynikać? 

Myślę, że wynika to z tego, że traktujemy te noworoczne postanowienia jak obowiązek. Często postanawiamy coś, mimo że wcale nie jesteśmy gotowi do działania czy zmiany. Kulturowo utarło się, że jak postanowienia – to noworoczne. A przecież na zmianę każdy moment jest tak samo dobry, jeśli tylko się jej naprawdę chce i jest się na nią gotowym.

Często obiecujemy sobie coś na nowy rok, ale tak naprawdę mamy świadomość, że i tak obietnic nie dotrzymamy. To niesamowicie podkopuje naszą wiarygodność we własnych oczach. Jeśli któryś raz postanowię sobie, że np. rzucę palenie i kolejny raz obietnicy tej nie dotrzymam, za każdym kolejnym razem coraz trudniej będzie z palenia zrezygnować. Dlaczego? Bo będę już wiedziała, że moje postanowienia nie są za wiele warte i skoro już tyle razy się złamałam, to na pewno złamię się także teraz. Ja na szczęście nie palę (śmiech), ale przykłady można mnożyć i przenieść na każdą sferę życia. Dlatego ja zawsze radzę, żeby planować zmiany, kiedy się do nich dojrzeje, a nie kiedy po prostu „wypada” to robić.

Kolejną rzeczą, którą widzę w Tobie i która jest mi bardzo bliska jest to, że zawsze mówisz to, co myślisz, a nie to, co wypada. Z moich doświadczeń wynika, że to często utrudnia życie, ale i tak stosuję tę zasadę (śmiech). A jakie Ty masz doświadczenia – czy warto być zawsze szczerym? 

Biorąc pod uwagę stosunki interpersonalne, często rzeczywiście taka bezwzględna szczerość może mocno utrudniać życie (śmiech). Choć myślę, że ludzie też coraz bardziej taką szczerość doceniają. Nawet jeśli jest bolesna. Dla mnie najważniejsze jest, żeby być w zgodzie ze sobą. To też radzę swoim klientom. Na tym w dużej mierze polega też coaching – żeby znaleźć to, co jest naprawdę ważne. Dla nas! Nie to, co inni uważają, że powinno być dla nas ważne. Żeby nie dopasowywać się zawsze do tych schematów i modeli, w których inni chcą nas widzieć. Znam ludzi, którzy dopiero po latach pomyśleli: „Hej! To, jak żyję, w ogóle nie daje mi przyjemności ani satysfakcji. Co ja właściwie robię od tylu lat?!”. A dlaczego? Właśnie dlatego, że przez lata nie zdobyli się na szczerość wobec innych, a przede wszystkim wobec siebie.

Jak myślisz, czy fakt, że jesteśmy szczerzy również w stosunku do siebie pomaga w łatwiejszym realizowaniu swoich celów? 

W realizowaniu celów pomagają motywacja, organizacja i wytrwałość. Ala taka wewnętrzna szczerość na pewno pomaga w znalezieniu swoich celów. Jest wręcz do tego niezbędna. Dopiero kiedy wyzwolimy się z krzywdzących schematów, odetniemy się od oczekiwań wszystkich dookoła i właśnie zdobędziemy się na taką szczerość wobec siebie, możemy zrozumieć, czego chcemy. A znalezienie celu to pierwszy, ale jednocześnie ogromnie ważny i trudny krok do sukcesu.

Prowadzisz szereg warsztatów i spotkań. Z Twoich doświadczeń – z jakimi problemami najczęściej zmagają się uczestnicy Twoich szkoleń? 

Prowadzę zarówno spotkania i warsztaty dla kobiet Sexy zaczyna się w głowie, jak i szkolenia firmowe oraz coaching biznesowy w ramach projektu Sukces zaczyna się w głowie. W przypadku kobiet powszechne są zaniżone poczucie własnej wartości, brak satysfakcji z życia, brak motywacji, często też brak określonego celu. Ludzie nie potrafią odpowiedzieć na fundamentalne pytania: czego by chcieli od życia, co ich cieszy, co daje satysfakcje, co w sobie lubią, co sprawia im przyjemność. Często nasze prawdziwe potrzeby są schowane tak głęboko pod oczekiwaniami innych, że nawet nie zdajemy sobie z nich sprawy. Z tego biorą się frustracje, poczucie niezrealizowania, brak satysfakcji z życia. W przypadku firm największe problemy to zdecydowanie zła organizacja i brak umiejętności zarządzania czasem, ale także problemy w komunikacji wewnętrznej, problemy z motywacją. Zazwyczaj temu poświęcam najwięcej pracy w czasie szkoleń.

Stworzyłaś projekt Sexy zaczyna się w głowie. Rozumiem, że słowo „sexy” odnosi się do atrakcyjności rozumianej w szerokim kontekście i nie ma żadnego zabarwienia erotycznego (śmiech)? 

Zawsze mówię, że „sexy” to stan umysłu. To sposób, w jaki się postrzegamy, jak czujemy się ze sobą. Jeśli się doceniamy i lubimy, to przekłada się to na każdą sferę naszego życia – także tę erotyczną. Choć oczywiście to nie jest kluczowe w przypadku mojego projektu. Staram się obudzić w kobietach poczucie własnej wartości, niezależne od rozmiaru ubrań czy wyglądu. Ja czuję się „sexy” nie tylko dlatego, że udało mi się schudnąć 60 kilogramów, ale także dlatego, że działam, spełniam marzenia. Doceniam samą siebie za to, kim jestem i co robię. Kobiety, które są pewne siebie, zadowolone i spełnione, są uważane za najatrakcyjniejsze. Dlaczego? Właśnie dlatego, że „sexy” zaczyna się w głowie.

Jakie wyzwania zaplanowałaś dla siebie na 2016 rok? 

Ja swój plan realizuję niezależnie od momentu roku. Nie składam sobie noworocznych obietnic. Staram się działać regularnie i systematycznie. Pod koniec roku robię sobie jednak podsumowanie tego, czego mi się już udało dokonać i tego, co jeszcze przede mną. Wiem dzięki temu, w którym miejscu swojej drogi jestem. Jeśli czegoś mogłabym sobie życzyć, to na pewno tego, żeby nadal udawało mi się konsekwentnie realizować mój plan. Uporu i determinacji na szczęście mi nie brakuje. Wierzę, że to będzie bardzo dobry rok.

Rozmawiała Anna Węgrzyn 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *