Przejdź do treści
Strona główna » Bądź, kim miałeś być. Część 3

Bądź, kim miałeś być. Część 3

Tym, czym człowiek może być, tym musi i powinien być.
Abraham H. Maslow 

Psycholog humanistyczny Abraham Maslow poświęcił wiele miejsca w swoich pracach tematyce samourzeczywistnienia. I to on pierwszy zwrócił uwagę na opór przed wypełnieniem naszego powołania. Paradoks, prawda?

Maslow posłużył się do zobrazowania problemu historią biblijną. Pewnie kojarzycie Jonasza, który spędził trzy dni i trzy noce we wnętrznościach ryby? Taki był efekt obrania dokładnie odwrotnego kierunku niż ten, który wybrał dla niego Bóg. Jonasz – zamiast realizować misję, do której powołał go Stwórca i nawracać ludność Niniwy – wsiadł na statek w dokładnie przeciwnym kierunku. Potem nadszedł sztorm, czas na przemyślenia w wielkiej rybie, a gdy ta wypluła go w końcu na brzeg, Jonasz ruszył pokornie w stronę realizacji swojego potencjału.

Maslow mówi o tym, że w naturze ludzkiej jest lęk przed własnymi możliwościami, własną wielkością. Boimy się naszego powołania, tego wezwania, które słyszymy gdzieś głęboko w trzewiach. Przecież wiesz o czym mówię, prawda? To uczucie, tam najgłębiej zakopane – być może teraz, po latach ukrywania tego pragnienia przed światem i sobą samym, nie masz do niego bezpośredniego dostępu. Nie przejmuj się, nie jesteś sam, większość z nas poświęca lata na przekonywanie siebie, że kierunek odwrotny do naszej Niniwy jest tym właściwym. Najczęściej mówimy sobie, że z tego się nie da żyć, że to nierozwojowe, niepostępowe, nie na czasie. Oddalamy się od powołania, wybierając kierunki, które wydaje się, że zapewnią nam dostatnie życie, prestiż, uznanie, być może sławę. Kierunki, które w danym czasie są modne czy pożądane na rynku pracy. Nasze wybory tłumaczymy sobie albo rozsądkiem i odpowiedzialnością, albo rzeczywiście wmawiamy sobie żywe zainteresowanie nimi. Oczywiście jest to zainteresowanie sztuczne, które z czasem się wypala.

Maslow nazwał ten lęk przed wypełnieniem własnego powołania kompleksem Jonasza.

Tak, ja też tkwiłam na statku w przeciwnym kierunku. Kierunki studiów zmieniałam trzy razy i jeśli moja Niniwa była na północy, to ja poszukiwałam spełnienia na południu, wschodzie i zachodzie. Moje powołanie czasami przechodziło nielegalnie przez granicę i próbowało mnie dopaść pomimo oddalenia. W programie studiów ekonomicznych, ze względu na moja specjalizację z public relations i negocjacji, pojawiły się zajęcia z psychologii. To tam od prowadzącej dowiedziałam się, że mam naturalny talent w tym obszarze i że ona nie spocznie, dopóki mnie nie namówi na podjęcie studiów psychologicznych. Czułam się wtedy obnażona, jakbby ktoś odkrył mój wielki sekret, temat, który pogrzebałam i którym nie miałam zamiaru się zajmować. Kompleks Jonasza. Wybrałam kierunek dokładnie przeciwny. Dlaczego? Wtedy nie wiedziałam, że w naturze ludzkiej jest ta obawa przez samorealizacją… To przecież nie ma sensu… A jednak.

Jak długo można tkwić na statku w drugą stronę? W moim przypadku prawie 20 lat. A w długości naszej ucieczki kryje się kolejne niebezpieczeństwo: zasada zaangażowania. Wraz z upływającym czasem jest coraz trudniej zostawić wszystko i ruszyć w zupełnie przeciwnym kierunku. Mimo wszystko jest nam żal poniesionych już nakładów i inwestycji. Znasz tę zasadę bardzo dobrze, bo to ona powoduje, że czekając na kogoś, kto się spóźnia, na przykład już dobre pół godziny, jesteś skłonny dodawać kolejne minuty i czujesz opór przed opuszczeniem miejsca spotkania. Żal tracić ten zainwestowany czas. Jeżeli pomimo poczucia zagubienia i niespełnienia pracujesz wytrwale i osiągasz sukces, to jest bardzo ciężko zwrócić się ku powołaniu.

Kolejną trudnością jest strach przed rozwojem. Rozwój to te obszary, których jeszcze nie znamy. Żeby go doświadczyć, trzeba mieć odwagę opuścić znany ląd, bezpieczne schematy, ciepłe posadki a nawet te niewygodne korporacyjne układy, rekompensowane co miesiąc pokaźną wpłatą na konto. Rozwój jest bolesny – jeżeli nie jest, to nie jest rozwojem. Po prostu. To od nas ostatecznie zależy czy pozostaniemy zachowawczy czy wybierzemy realizację naszych naturalnych talentów.

Jak ja to zrobiłam? Dokładnie tak, jak Jonasz. Kazałam się wyrzucić ze statku, na którym przez wiele lat budowałam karierę. Moim pobytem w wielkiej rybie, czyli wydobyciem na światło dzienne skrzętnie ukrytego powołania, była bolesna regeneracja po zabiegu. Pisząc te słowa właśnie sobie uświadomiłam, że trwało to dokładnie trzy dni i trzy noce…! To był czas całkowitego wyłączenia z życia i codziennych zadań, tylko leżenie i ból… Trzeciego dnia ta świadomość – temat sprzed 2o lat spłynął na mnie z taką pewnością i siłą, że nie miałam wątpliwości, jaki obrać azymut. Dziś jestem wciąż na początku drogi, jeszcze wiele przede mną, ale wraz z wyborem właściwego kierunku pozbyłam się strachu. Pracuję nad wypełnianiem mojej misji, pomagając innym poprzez coaching, FRIS® i pisanie. Jestem też na studiach psychologicznych, dokładnie na tej samej uczelni, na którą namawiała mnie doktor psychologii, z którą miałam zajęcia prawie 20 lat temu…

Byc może to jest sposób, żeby powrócić do tego, co było w tobie na samym początku. Te pragnienia i wezwania, które racjonalny świat ośmieszył i kazał ci uznać za niedorzeczne. Może trzeba się odciąć od świata na kilka dni, wyjechać, nie mówić, nie zwiedzać, nie robić nic… Tylko słuchać. Tego ci życzę. A kiedy ryba wypluje cię na brzeg, idź z odwagą w kierunku, który od początku był dla ciebie wyznaczony.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *