Przejdź do treści
Strona główna » Puste miejsce przy wigilijnym stole

Puste miejsce przy wigilijnym stole

Listy do Laponii wędrują w dłoniach rodziców wirujących między sklepowymi półkami, lodówki zaczynają pękać od smakołyków, lampki na zielonym drzewku na środku pokoju zachwycają dzieci swoim blaskiem. I wreszcie nadchodzi TEN DZIEŃ. Stół pięknie udekorowany, pod obrusem sianko, a na obrusie o jedno nakrycie więcej – „dla niespodziewanego gościa”. Ale czy faktycznie na niego czekamy?


Załóżmy, że siedzimy roześmiani w rodzinnym gronie i dzwoni dzwonek do drzwi. „To pewnie wujek Piotrek, on się zawsze spóźnia!” – myślimy sobie. Otwieramy drzwi z uśmiechem, ale po ich drugiej stronie nie stoi ani wujek Piotrek, ani w ogóle nikt znajomy. Pierwszy raz w życiu widzisz tego człowieka – wygląda jak siedem nieszczęść i prosi Cię o pomoc. W tym momencie zróbmy „stopklatkę” i spróbujmy zastanowić się, co pierwsze przyjdzie nam do głowy. Czy będzie to myśl „tak, wreszcie puste miejsce przy stole zostanie zapełnione!”, czy –  zapominając o istnieniu owego miejsca – pomyślimy sobie „mam tyle jedzenia, zaraz mu coś zapakuję”, czy też w najgorszej wersji po prostu zamkniemy mu drzwi przed nosem?



To, jak zaregujemy, będzie tylko sygnałem, na ile nasze tak ochoczo prezentowane światu postawy są spójne z naszym prawdziwym systemem wartości.
W końcu powiedzieć, co by się zrobiło, umie każdy. Ale zrobić to, co się powiedziało – jest już trudniej.



A jak wygląda sytuacja z drugiej strony? Ilu z nas W OGÓLE przydarzyło się coś takiego? Podejrzewam, że niewielu – mnie nigdy. Dlaczego, skoro na co dzień widzimy tylu potrzebujących i bezdomnych, którzy nie pamiętają, kiedy ostatni raz mieli w ustach porządny, ciepły posiłek?



Eksperyment amerykańskiego youtube’era Coby’ego Persina w pewnym sensie udziela nam odpowiedzi na to pytanie. Obklejony banknotami Persin przechadzał się ulicami z kawałkiem kartonu w dłoniach, z napisem „Bierz, ile potrzebujesz”. Jak widzimy na załączonym obrazku, mężczyzna w garniturze nawet nie waha się uszczknąć nieco „dolarowego stroju”, mimo że – jak sam mówi – „nie potrzebuje ich, ale są za darmo”. Inni też raczej nie wykazują oporów. „No kto by nie wziął?”.



Oprócz jednego człowieka.

Bezdomny, którego Coby Persin spotyka na ulicy, zabiera od niego tylko dwa banknoty. Ten, który tych pieniędzy potrzebuje dużo bardziej od wszystkich, poprzednio pokazanych ludzi, nieśmiało bierze dwa dolary, „bo kupi za to trochę jedzenia, a resztę można dać innym ludziom”. Niewiarygodne? A jednak.

 

Dlaczego więc większość z nas nigdy nie miała okazji, by zapełnić to puste miejsce przy stole w wigilijny wieczór? Nie dlatego, że bieda na świecie w magiczny sposób została na ten czas zwalczona. Dzieje się tak, ponieważ ci najbardziej potrzebujący nie mają tyle odwagi, by o tę pomoc poprosić.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *