Bardzo lubię młodzież. To stwierdzenie wywołuje czasem zdziwienie i komentarze, że w dzisiejszych czasach młodzi ludzie niewiele sobą reprezentują, „nie to, co kiedyś”. Nigdy nie zgodzę się na takie uogólnienia.
Weekend. Cieszymy się, gdy nadchodzi po długim, pracującym tygodniu. Gdy w poniedziałek wracamy do pracy, często pada pytanie o to, jak minął. W odpowiedzi „szybko, w sumie nic konkretnego nie zrobiłem”, „trochę sprzątania, trochę telewizji, obiad ze znajomymi i tak zleciało”, „w dzień gotowanie potem impreza, w niedzielę odsypiałem”. Czasami odpowiedzią jest wzruszenie ramionami.
Coraz częściej w pracy spotykam się z pytaniem o atrakcje dla dzieci na terenie hotelu, w którym klienci mieliby spędzić urlop. Im więcej, tym lepiej.
Doskonale pamiętam dzień, w którym po raz pierwszy znalazłam się w stolicy na krańcu Europy – Lizbonie, po 60 godzinach jazdy przez zasypaną śniegiem Hiszpanię i ponurych widokach za oknem.
„Znowu gdzieś jedziesz?”, „Ciągle jesteś w rozjazdach!”, „Skąd bierzesz na to pieniądze, mnie ledwo stać na wyjazd raz do roku?”, „Skąd masz na to czas?”, „Serio, chce ci się?!”. Tak, chce mi się i właśnie dlatego mam na to czas i pieniądze! Proste? Proste!