Wzięłam ostatnio udział w spotkaniu studentów, którzy w ramach pewnego projektu spotykają się na zajęciach, które można określić jako coachingowe, motywacyjne, rozwojowe. Występowałam w roli gościa i moim zadaniem było zachęcenie uczestników do podróżowania.
Mam prawie 30 lat i dużo osób przeciera oczy ze zdumienia słysząc, że co jakiś czas wyjeżdżam gdzieś z… Mamą. Jej znajomi też się dziwią, jakby to było coś kompletnie niezrozumiałego. Czasami mnie to zastanawia – co w tym szokującego?
Zielona wyspa z moich dziecięcych snów. Nie wiem zupełnie, skąd się wzięła ta fascynacja, może kiedyś obejrzałam jakąś bajkę, a może przeczytałam książkę… Nie wiem. Od kiedy pamiętam marzyłam o tym, by odwiedzić Irlandię.
„To nie jest dobry pomysł”, „Popełniasz błąd”, „Nie powinieneś”, „Musisz”, „Tak wypada”, „Po co to robisz?” – to tylko kilka komunikatów, które wielu z nas słyszy na co dzień. Pouczanie, wytykanie potknięć i układanie nam życia według „ogólnie przyjętych” wzorców i schematów to pierwszy krok do utraty wiary w siebie.
Kiedy miałam kilkanaście lat spędzałam dużą część wakacji nad Bałtykiem z rodzicami. Jak to dzieciaki, biegaliśmy z rodzeństwem jak szaleni po polach, łąkach, okolicznych placach zabaw. Tak dużo było do zrobienia, że gdy dopadał nas głód, wpadaliśmy pędem do kuchni, łapaliśmy cokolwiek z blatu i lecieliśmy dalej, ku niezadowoleniu mojego Taty.
Jakiś czas temu, lecząc w domu skręconą kostkę, przeczytałam po raz kolejny kilka książek Lucy Maud Montgomery. Zwróciłam uwagę na wspólną cechę głównych bohaterek – skupienie na drobiazgach i zachwyt nad z pozoru zwykłymi momentami codzienności.
Po artykule dotyczącym samodzielnej organizacji wyjazdów pojawiło się kilka głosów, że jasne, można, ale tylko wtedy, gdy wyjeżdża się bez dzieci. Utarło się, że rodzinne wakacje to te w dobrym hotelu, z all inclusive, najlepiej przy samej plaży – liczy się wygoda. Pytanie tylko czyja? Dzieci czy może jednak rodziców?
O tanim podróżowaniu można napisać całe księgi, bo temat jest niewyczerpany, a ile osób, tyle pomysłów. Ja mam wiele swoich sposobów na ograniczenie wydatków, ale postanowiłam porozmawiać na ten temat z bohaterkami ostatniego artykułu: Anią Burz prowadzącą blog ksiazkawpodrozy.blogspot.com i Moniką Godawską z wokoloswiata.blogspot.com.
Większość osób, którym mówię, że wyjeżdżam gdzieś sama, nawet na krótko, wyraża głębokie zdumienie – „chce ci się samej?”, „to bez sensu tak bez nikogo”, „ja nie umiałbym cieszyć się tym co widzę, nie mogąc z kimś dzielić tej chwili”, „przecież nieważne gdzie, ważne z kim, zapomniałaś?”, „co to za przyjemność, włóczyć się i nie mieć nawet do kogo otworzyć ust”.
Wspominałam już, że znam kilku podróżujących nastolatków i osoby, które zaczęły podróżować we wczesnej młodości. Dość szybko odkryli, co w życiu sprawia im przyjemność i starają się realizować swoje pasje. Często rozmawiam z młodymi ludźmi na temat podróży i wielu z nich mówi, że chętnie by gdzieś wyjechali, ale podróże są za drogie, a poza tym nie wiedzą jak przekonać rodziców, by im pozwolili.