Jesteśmy zabiegani. Pędzimy przed siebie, bo takie tempo narzuca nam życie. Oglądamy kątem oka seriale, w których piękni, młodzi i ciągle aktywni czerpią radość z braku urlopu czy wolnych wieczorów. Pracują, zapełniają każdą minutę jakimś zajęciem.
Po opuszczeniu miejsca stałego zamieszkania wielu z nas zmienia się nie do poznania. Obserwowałam to, podróżując z osobami, które bardzo lubię w codziennym życiu, a tymczasem w drodze zupełnie nie mogliśmy się porozumieć.
Od małego wpaja się nam, że szczerość i uczciwość są bardzo ważne. Nie należy kłamać, trzeba mówić prawdę i cieszyć się, gdy ktoś jest szczery wobec nas. Zgadzam się z tym, jednak wydaje mi się, że wiele osób traktuje to trochę zbyt dosłownie…
Podczas wyjazdów za granicę lubię obserwować zachowanie ludzi na urlopach. W swoim życiu sypiałam w bardzo różnych miejscach: od słabych hosteli bez wyżywienia po hotele wysokiej klasy przeznaczone dla grup zorganizowanych (głównie na wyjazdach służbowych).
Nie ma jednej złotej recepty na udany urlop, bo każdy z nas jest inny. Z niepokojem czytam fora i śledzę dyskusje, w których radykalnie dzieli się wyjeżdżających na „tych gorszych” – turystów, co lubią walizkę, ciepłą wodę w kranie, wygodne łóżko, samolot – i tych lepszych – „podróżników”.
Jeszcze kilkanaście lat temu Wyspy Kanaryjskie były kierunkiem, na który pozwolić sobie mogli tylko nieliczni szczęściarze. Ten położony na Oceanie Atlantyckim archipelag wulkanicznych wysp wydawał się czymś odległym i egzotycznym. Dziś praktycznie każdego stać na to, by je odwiedzić.
Każdego dnia spotykamy wielu ludzi. W dużych miastach mijamy ich tysiące, z niektórymi wchodzimy w interakcje. Musimy załatwić coś w banku, w punkcie usługowym, w biurze notarialnym, zrobić zakupy w sklepie, kupić bilet w kiosku, zamówić sałatkę i kawę w restauracji…
Jakiś czas temu spotkała mnie niezbyt sympatyczna, ale bardzo przełomowa konfrontacja z rzeczywistością – nieważne, co bym zrobiła i nieważne, jakbym się starała, jest pewna grupa ludzi, której nie jestem w stanie zadowolić.
Kiedy miałam 18 lat, brakowało mi pomysłu na siebie, na przyszłość. Wiedziałam, że za chwilę matura, ale nie miałam wizji – co dalej. Nie chodzi nawet o wybór kierunku studiów, a o to, co powinnam w życiu robić, jak sprawić, by miało ono jakiś głębszy sens.
Do tego artykułu natchnęła mnie moja własna historia sprzed kilku tygodni. W czerwcu dentysta powiedział mi, że mam jeden ubytek w zębie i powinnam zająć się nim możliwie jak najszybciej. Dziwny wstęp? Być może, dlatego idziemy dalej.