Związek po latach – co docenić, a co poprawić?

Kiedy obserwuję swoje dalsze i bliższe otoczenie, zauważam, że coraz więcej małżeństw się rozpada. Na chwilę  ucichnie na temat jakiegoś celebryty, a tu ciach! Jest już w nowym związku! Tak samo dzieję się wśród bliższych i dalszych znajomych. Wikipedia podaje, że ilość rozwodów wciąż wzrasta. W 2007 rozwodziło się 26% małżeństw, a w 2015 już ponad 36%. Zatrważające! Choć z drugiej strony ciągle 64% małżeństw potrafi przetrwać i zapewne duża ich część, to kochające się i bliskie sobie pary. Jak oni to robią? To może być bardzo ważne pytanie, ponieważ znalezienie na nie odpowiedzi może przybliżyć wiele osób do zbudowania trwałego i satysfakcjonującego związku.

Nie będę się powoływał na badania i wyszukane teorie naukowe, a jedynie podzielę się kilkoma obserwacjami analizując znane mi pary, ale przede wszystkim własne małżeństwo. Mam za sobą 13 lat satysfakcjonujących doświadczeń w roli męża, a Kasia tyle samo w roli żony. Skąd to wiem? Ponieważ o tym rozmawiamy… i tu pojawia się pierwszy ważny, moim zdaniem, aspekt.

Kiedy dwoje ludzi się poznaje, spotyka po raz pierwszy, zazwyczaj zaczynają właśnie od rozmowy, potem są randki, okres narzeczeństwa, małżeństwo, dzieci  itd. Po wielu latach niektórzy zapominają o codziennych pogawędkach. Tak bardzo koncentrują się na karierze i sprawach bieżących, że codzienne kontakty ograniczają się do ustalenia listy zakupów, podziału obowiązków, a niekiedy małych sprzeczek. Jeśli po latach potrafisz, tak prawdziwie, porozmawiać ze swoja drugą połówką, wtedy zauważasz, jak to spaja związek. Prawdziwie, to znaczy bez sprawdzania wiadomości na smartfonie lub spoglądania jednym okiem w ekran telewizora. Całkowicie koncentrując się na drugiej osobie. Pamiętam, że dawno temu, w mojej pierwszej pracy jedna ze starszych koleżanek opowiadała, że od lat kultywują zwyczaj jedzenia codziennie jednego posiłku wspólnie, całą rodziną. Wtedy razem dyskutują, wspierają i spierają się wzajemnie. Kiedy już rozmawiamy, pojawiają się, niekiedy zabawne tematy i wtedy wspólnie się śmiejemy.

Często wspólnie się wygłupiamy i żartujemy, nawet kiedy nie ma z czego, bo przecież każda rodzina przechodzi przez łatwiejsze i trudniejsze okresy. Czasami mówię, że wszyscy mamy „śmieszne poczucie humoru”. Pozwala nam to nieco zdystansować się do codziennych trudnych sytuacji, obśmiać problemy, a wielokrotnie ugasić zarzewie konfliktu.

Dotykamy teraz dużo poważniejszej kwestii. Nie ma na świecie par, które się nie kłócą, Jednak warto znaleźć sposób, jak to robić „właściwie”. To znaczy, bez wzajemnego ranienia się i możliwie konstruktywnie, czyli tak, żeby to budowało związek, a nie doprowadzało do erozji więzi. Z moich obserwacji wynika, że pary w długoletnich związkach wypracowują  własne sposoby na radzenie sobie z rodzinnym konfliktem. Raz jest to nagły wybuch złości, pretensji i po chwili jest już po sprawie – istna harmonia. Inni z kolei wolą „focha” połączonego z cichymi dniami. Interesujące rozwiązanie, ale nieco nużące. Są też kłótnie pozorne, czyli bez żadnych spięć czy dyskusji. Celowo nie zauważamy, że coś jest nie tak. Wtedy najczęściej mamy sytuację, że niesmak pozostaje na długo. Każdy ma swój sposób. Ja osobiście stosuję taki, który pozwala mi na spojrzenie bardziej w głąb. Kiedy widzę, że coś się zaczyna dziać, zastanawiam się lub pytam wprost, o co tak naprawdę chodzi.  Wiem już z doświadczenia, że z pewnością nie o to, co pojawia się na pierwszym planie. Często agresywna lub niecierpliwa reakcja to efekt niezaspokojenia potrzeby lub nieposzanowania wartości. Jest to dla mnie sposób naturalny z dwóch powodów, po pierwsze mam taki temperament, że wybucham nieco później, a po drugie lata pracy jako coach wiele mnie nauczyły. Kiedy staramy się dostrzec prawdziwe intencje, często nieświadome dla drugiej strony, zwiększamy szansę na konstruktywne  rozprawienie się z konfliktem. Warto na konflikt spojrzeć także z tej, pozytywnej perspektywy.

Kolejny ważny obszar, związany jest z tym, jak po wielu wspólnie spędzonych latach organizowany jest czas wolny: razem czy osobno? Moja obserwacje szczęśliwych małżeństw z długim stażem są takie, że dzielą one czas poza pracą na spędzany wspólnie, wyjazdy, wyjścia do kina, restauracji lub na łyżwy, oraz na taki, który spędzają osobno. Dla mnie osobiście samotne wyjście na trening lub wypad w góry, na który po krótkich negocjacjach zgadza się moja żona, pozwala mi złapać zdrowy dystans do tego, co dzieje się w moim życiu. Kasia też czasami potrzebuje pobyć w innym środowisku, wtedy wychodzi na spotkanie z przyjaciółkami, czasami na koncert, rzadziej spa.

Czy to nie zabrzmiało dziwnie? Uzgadniam czy mogę wyjechać w góry! Moim zdaniem, wprost przeciwnie. Jest to zachowanie, które buduje relacje, ponieważ opiera się na szacunku. Czasami coś uzgadnia jedna strona, niekiedy druga. Wtedy mamy poczucie, że jesteśmy zaproszeni do wewnętrznego świata drugiej osoby. Jest to wyraźny sygnał, że jesteś dla mnie ważna.

Tu dotykamy chyba najważniejszego obszaru, czyli miłość. Tyle, że nie chodzi mi tu o uczucie opisywane przez poetów w romantycznych utworach, a bardziej o konkretne działania. Dwadzieścia lat temu, ktoś podzielił się ze mną ciekawą myślą, że najprostsza definicja miłości brzmi w następujący sposób:

Miłość to działanie na rzecz rozwinięcia całego potencjału drugiej osoby.

Od tego momentu staram się jak mogę, stosować tę zasadę we własnym życiu. Zmieniło to całkowicie moje przekonania na temat związków.

Jeśli dwie strony maja właśnie takie podejście do bycia razem, to znacznie zwiększa prawdopodobieństwo tworzenia harmonijnego związku nawet po wielu latach bycia razem.

A jak ty rozumiesz miłość?

Avatar
Rafał Nykiel, Coach ICC

Kim jestem i co robię: Jestem coachem i trenerem (International Coaching Community) w obszarze własnego życia, twórcą. Jeszcze nie w pełni świadomym, ale ciągle nad tym pracującym. Jako coach i trener, tworzę możliwie przyjazne warunki do wprowadzania zmian dla moich klientów i uczestników szkoleń. Na co dzień spełniam się jako mąż i ojciec. Dlaczego tu jestem?  Mam ambiwalentny stosunek do zmian, jednocześnie ich pragnąc i w jakimś stopniu unikając. To fascynujący proces, w którym każdy z nas jest permanentnie zanurzony. Dlatego jestem w tym miejscu. To jeszcze jeden sposób na oswajanie tego co nieuniknione, czyli zmiany. Ponieważ na co dzień, zawodowo stykam się z różnego rodzaju transformacjami, to miejsce jest doskonałe do podzielenia się własnymi obserwacjami. Z czego jestem dumny w moim życiu: Dumny jestem z tego, ile zmian wprowadziłem w swoim życiu, mimo początkowych obaw, ale też, z ilu z nich zrezygnowałem, mimo ich pierwotnej atrakcyjności. Moje słabości: Największą słabością jest chyba czasowa skłonność do dryfowania przez życie, ale z drugiej strony jakże przyjemną. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Koncentracja na tu i teraz. Nie odkryłem jak na razie nic skuteczniejszego. Największa zmiana w moim życiu: Są dwie największe zmiany w moim życiu, które nastąpiły w 2006 i 2008 roku, jedna ma na imię Maria, a druga Rozalia. Uczą mnie na co dzień bardzo wielu pożytecznych rzeczy.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.