Spotkanie z dzisiejszym gościem poza wielką przyjemnością z rozmowy dało mi również kolejne potwierdzenie, że warto dokonywać w życiu zmian. Parę lat temu Olga Kozierowska – autorka książki, audycji radiowej i portalu “Sukces pisany szminką” – zapytała samą siebie: dokąd zmierza i ile jest jej w tym co robi? Okazało się, że niewiele. Podobnej odpowiedzi udzieliłam na to pytanie sama sobie trzy lata temu. Zostawiłam pozornie komfortowe środowisko, bo uznałam, że w moim własnym życiu jest coraz mniej mnie. To cudowne, że zadajemy sobie takie pytania i jeszcze lepiej, że potrafimy wyciągnąć wnioski z odpowiedzi. Sukces Olgi pokazuje, że warto żyć w zgodzie ze sobą, bo można dzięki temu połączyć pasję i pomaganie innym, i przekuć to wszystko w biznes. Zapraszam zatem serdecznie na spotkanie z kobietą Sukcesu pisanego szminką i do poszukania odpowiedzi na pytanie: „Ile jest mnie w moim życiu?”.
– Anna Węgrzyn
Mówisz o sobie, że jesteś „kobietą w drodze, kobietą w zmianie“. Co to dla ciebie oznacza?
Każdego dnia pracuję na to, żeby być lepszą wersją siebie – dlatego każdy dzień niesie dla mnie zmiany. By inne rzeczy się zmieniały, trzeba przede wszystkim pracować nad sobą, a taka praca nigdy się nie kończy.
Kilkukrotnie zmieniałaś swoje życie, zmieniałaś pracę. Twoja historia zaprzecza stereotypowi, że jeśli ktoś poszukuje, często coś zmienia, to tak naprawdę nie wie czego chce. A przecież warto szukać, bo podczas tej drogi poznajemy siebie.
Do 19 roku życia byłam muzykiem. To był główny nurt mojego życia – skrzypce, szkoła muzyczna, specyficzne środowisko… Kiedy zdecydowałam się na studia na wydziale marketingu i zarządzania, to wyjście ze środowiska artystów i wejście w nowe, zupełnie inne było dla mnie dużym szokiem. W tym świecie obowiązywały zupełnie inne wartości, niż te, które znałam do tej pory. Potem wyjechałam na studia za granicę. Mówi się, że „podróże kształcą“. To prawda! Otwierają na nowe doświadczenia, uwrażliwiają na inną kulturę, uświadamiają nam, że gdzie indziej są ludzie tak diametralnie inaczej pojmujący świat i warto się od nich uczyć.
Wydawało mi się, że powinnam pójść w kierunku zarządzania, a to przekonanie dodatkowo wzmacniali wszyscy bliscy. Podkreślali, że „trzeba mieć fach w ręku“. Realizowalam zatem ich scenariusz, myśląc, że jest mój. Po studiach w scenariuszu pojawił się jasny cel – zrobienie kariery w korporacji – i tak się stało. W wieku 27 lat zarządzałam marketingiem i komunikacją w 5 krajach, kiedy skończyłam 30 lat – już w 14. Bardzo dużo podróżowałam, a miałam małe dziecko… Wtedy nadszedł moment refleksji i pytanie: „Dokąd zmierza Olga Kozierowska, ile jest jej w tym co robi?“ I okazało się, że niewiele.
Dlaczego?
Jako dyrektor regionalny, w dużym skrócie, byłam odpowiedzialna za strategię i jej wdrożenie we wszystkich krajach regionu. Moja praca przestała być kreatywna na tyle, by mnie satysfakcjonować. Stałam się przede wszystkim kontrolerem… złym duchem z centrali;) Stwierdziłam, że to jednak nie dla mnie. W międzyczasie obserwowałam, jak dużo funkcjonuje stereotypów na temat kobiet w dużych strukturach, jak trudno im się przebić, jak trudno wywalczyć sobie pozycję równą innym i pozbyć się etykietki „ozdoby“, która z pewnością nie osiąga sukcesów “merytorycznie“ i obudził się we mnie gen społecznika. W głowie zrodziła się misja pokazania sukcesów kobiet na skalę ogólnopolską i wsparcia rozwoju ich karier. A jak zaczęłam o tym intensywnie myśleć, to nagle mnóstwo ciekawych artykułów zaczęło wpadać w moje ręce, poznawałam inspirujące osoby, które dawały mi kolejne kontakty, polecały książki…
Jeśli wysyłasz w kosmos energię, to ta energia do ciebie wraca. Co się zmieniło w twoim życiu, kiedy rozpoczęłaś Sukces pisany szminką?
Zmieniło się moje życie zawodowe, a następnie osobiste. Odważyłam się sięgnąć po złoto i okazało się, że każdy może po nie sięgnąć, o ile tylko uwierzy, że jest przeznaczone także dla niego… Główne przesłanie Sukcesu Pisanego Szminką brzmi: „wszystko jest w naszych głowach”. Ja też najpierw zaczęłam pracować nad sobą i nad swoją głową. Musiałam opanować lęki, które mi towarzyszyły – przed samotnością, przed oceną, przed porażką… Dopiero wtedy odważyłam się na to by porzucić korporację (na pozór bezpieczną przystań) i zacząć działać na swoim… Kiedy zaczynałam, w Polsce dopiero kiełkowały tematy związane z różnorodnością, nie było ani kobiecego networku, ani konferencji, ani funduszy na tego typu projekty. Kiedy szukałam finansowania, wielu moich potencjalnych sponsorów podczas rozmowy pukało się w głowę – „no jak to, baby i biznes?! Jest Pani szalona“. Jednak w tym moim szaleństwie było tyle determinacji, że w końcu udało się znaleźć i poparcie, i pieniądze.
Jedno z twoich haseł brzmi: „Kobieta musi działać mimo lęku“. Rozumiem, że i w tym przypadku odwołujesz się do własnych doświadczeń?
Nie mówię, że musi, mówię, że może (śmiech). Przede wszystkim zaś staram się uczestniczkom projektów Sukcesu Pisanego Szminką wytłumaczyć, że odwagą jest działanie mimo lęku, a nie działanie szalenie ryzykowne. To po prostu inna, życiowa definicja odwagi. Każdy się czegoś boi, bardziej lub mniej. Boimy się, że nam nie wyjdzie, że zje nas trema, że nie damy rady, że nas źle ocenią, że… że… że… Ja też wielokrotnie się boję – nawet kiedy wychodzę na scenę, pomimo tego że to uwielbiam, obawiam się, jak zareaguje na mnie publiczność, jak szybko uda mi się ich do siebie przekonać… Wystawiam się na ocenę. Kiedy boję się czegoś bardzo, to idę do przodu wolniej, ostrożniej, kiedy boję się mniej, to przyspieszam kroku. Takie podejście pomaga mi wytrwać, nie poddawać się, a w efekcie dojść do upragnionego celu.
Tematem przewodnim twoich działań są marzenia. Jaką rolę pełnią w twoim życiu?
Warto zdać sobie sprawę, że marzenia nie są wyłącznie pozytywne. Marzymy cały czas, ale niestety możemy to robić także w negatywny sposób, czyli np. tworzyć barwne i szczegółowe scenariusze tego, w jaki sposób się nam czegoś nie uda zrobić, zrealizować, jak się na kimś mścimy, albo jak to kogoś spotyka coś złego… To także są marzenia, ale takie, które nas blokują, rozpraszają naszą uwagę. Są związane z niepokojem, strachem, obawami, poczuciem winy, upatrywaniem złych zamiarów u innych ludzi. A gdyby tak wykorzystać ich siłę w sposób pozytywny? Istnieją nieodparte dowody na to, że marzenia dzienne mogą być naszym źródłem inspiracji, motywacji, energii i kreatywności, źródłem informacji o sobie i o swoich prawdziwych pragnieniach. Ja namawiam do tego, żeby wykorzystać marzenia w sposób świadomy. Nawiązuję do mechanizmu „autobiograficznego planowania działań“.
Jakiś przykład?
Powiedzmy, że twoim celem jest odchudzenie się. Zaczynasz o tym marzyć: krok po kroku wyobrażasz sobie, jak dochodzisz do upragnionej wagi, jak pokonujesz wyzwania, ćwiczysz, obserwujesz rezultaty, radzisz sobie z pokusami… Dzięki temu, kiedy już zaczniesz się odchudzać i te przeciwności naprawdę się pojawią, to łatwiej sobie z nimi poradzisz – bo już przerobiłaś to w marzeniach. Tego właśnie uczę. Kiedy mam nowy projekt, to wyobrażam sobie, jak konkretnie go realizuję: jak pozyskuję nowych klientów, co robię w razie niepowodzeń, jaki mam plan B. Wyobrażam sobie to wszystko w sposób pozytywny, konstruktywny i budujący, a nie taki, który będzie mnie ściągał w dół. My, kobiety, myślimy przez cały czas. Podejmujemy setki decyzji dziennie, prowadzimy same z sobą tysiące dialogów. Ból polega na tym, że ponad połowa z tych dialogów ciągnie nas w dół. Zamiast być dla siebie wsparciem, jesteśmy dla siebie najsroższym krytykiem.
Agata Kulesza powiedziała kiedyś, że największym problemem kobiet jest to, że nie potrafią się wspierać. Co wynika z twoich obserwacji po 7 latach prowadzenia Sukcesu pisanego szminką? Czy coś się w tej kwestii zmienia, czy też pomiędzy kobietami cały czas trwa rywalizacja?
Myślę, że rywalizacja będzie zawsze, niezależnie od płci. Zmienia się tylko sposób działania. Zaryzykuję stwierdzenie, że obecnie pośród kobiet staje się on coraz lepszy, bardziej transparentny. Co nadal odróżnia nas od mężczyzn, to marna umiejętność mówienia trudnej prawdy, dyskutowania o problemach w sposób otwarty. Zamiast na czas powiedzieć „nie”, dusimy wewnątrz złe emocje, co doprowadza do eksplozji w najmniej odpowiednim momencie, burząc przyjaźnie, relacje biznesowe, współpracę. Najbardziej przykre w naszym zachowaniu wydaje się jednak to, że jak ktoś nam nadepnie na odcisk, to zamiast wybrać otwartą konfrontację, budujemy obozy przeciwników tej osoby. Obgadujemy i wykluczamy z towarzystwa. Bywamy zerojedynkowe i niezwykle pamiętliwe. Oczywiście, to też się zmienia. W biznesie jest coraz więcej kobiet, więc zjawisko „wciągania za sobą drabiny“ – myślenia, że skoro dotarcie na szczyt tyle mnie kosztowało, to teraz nie wpuszczę na niego żadnej innej kobiety – zacznie coraz rzadziej występować. A patrząc na pokolenie Y czy Z z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że te młode kobiety nie będą już widziały przed sobą żadnych barier…
Inne wychowanie, większe poczucie własnej wartości. Młodzi nie obawiają się otaczać lepszymi od siebie i się od nich uczyć…
Tak, poza tym trzeba zwrócić uwagę na jedną bardzo ważną rzecz, która wpłynęła na to, że jako kobiety nie potrafimy być solidarne. Spójrzmy na to, jak byłyśmy wychowywane: ciągle nas do kogoś porównywano. Rodzice wskazywali: ta twoja koleżanka jest taka szczupła, ta taka mądra, a ta już wyszła za mąż! Więc co robimy teraz? Nieustannie porównujemy się do innych kobiet. Zwróćmy też uwagę na bajki: ile jest w nich dobrych postaci kobiecych pomagających innym kobietom? Kopciuszek – zła macocha, złe przyrodnie siostry. Królewna Śnieżka – zła macocha. Jaś i Małgosia – zła macocha namawiająca ojca, żeby zostawił swoje dzieci na śmierć głodową w lesie… Lektury szkolne nadal podtrzymują stereotyp matki, która siedzi w domu i robi kanapki. Świat się zmienił, ale nasza edukacja pozostała na poziomie budowania stereotypu i jasnego podziału na męskie i żeńskie. A sport? Chłopcy od zawsze grali w sporty budujące pracę zespołową, a my? Czasem, od biedy, w siatkówkę…
To prawda. Chłopców uczono działania wspólnie, czy to na WF-ie, czy później w wojsku, a dziewczynki raczej zajmowały się swoimi sprawami na boku. Ale dzięki działaniom takim jak twoje jest szansa na zmianę.
Sukces Pisany Szminką mówi do kobiet sukcesu, budując kobiecy network; kobiet, które chcą się rozwijać, będąc na początku swojej drogi oraz do tych, które chciałyby coś zmienić, ale jeszcze nie wiedzą jak lub boją się zmiany. Uczymy tego jak zyskać pewność siebie, zbudować poczucie własnej wartości, wykorzystać biznesowe narzędzia w celu budowania kariery lub rozwijania własnej firmy, wypromować się, zaistnieć w mediach. Pokazujemy im, że sięgnięcie po złoto, skupienie się na tym „co i jak ja” i realizowanie swoich pasji to najlepsza droga do tego, by zyskać w życiu szczęście. Zadowolona ze swojego życia kobieta nie będzie nikomu zazdrościć, nie będzie ujmować innym, by poczuć się sama ze sobą lepiej. Nie będzie tracić czasu na to, żeby żyć cudzym życiem, a nie własnym. Choć życie życiem innych jest łatwiejsze, bo łatwiej jest realizować scenariusze, które inni dla nas napisali – przynajmniej jest kogo winić za niepowodzenia. Zła matka, toksyczny ojciec, zły mąż, nieuczciwa koleżanka… Trudniej jest wziąć życie we własne ręce.
Rozmawiała Anna Węgrzy