Jak rzeczywiście zrealizować postanowienia noworoczne?

Niedawno minął 19 stycznia, trzeci poniedziałek w tym miesiącu, określany jako najbardziej nieszczęśliwy dzień w roku. Obliczając tę datę, angielski psycholog o nazwisku Arnal wziął pod uwagę szereg czynników, od finansowych począwszy – po okresie intensywnych wydatków bożonarodzeniowych, w styczniu nasze konto zazwyczaj świeci pustkami, poprzez pogodowe – czyli aurę panującą dookoła, na psychologicznych kończąc. Wokół tego, czy wyliczenia Arnala mają w ogóle rację bytu, narosło wiele kontrowersji, tym niemniej rzeczywiście jest tak, że w drugiej połowie stycznia opada z nas powoli magia Świąt i magicznej daty nowego roku. Większość z nas (wg niektórych statystyk aż 90%) zaczyna zdawać sobie sprawę, że noworoczne postanowienia właśnie biorą w łeb. A dzieje się tak zazwyczaj kolejny rok z rzędu. Cały czas siedzimy w tej samej, nielubianej pracy, zarabiamy za mało, nie możemy rzucić palenia, a zapał do chodzenia na fitness wypala się po kilku tygodniach.

Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Pierwsza i podstawowa – to niepoprawne zdefiniowanie celu. Rzecz niby banalna, a jednak. Druga to przejście przez proces zmiany, o tyle trudny, że każda zmiana trwa i kosztuje, jest zwyczajnie wydatkiem energetycznym dla organizmu, stąd mózg, przyzwyczajony do pracy na autopilocie, bardzo niechętnie przestawia się na nowe tory. Nie stawiajmy więc sobie wielu celów równocześnie. To jeden z powodów, dla których nasze postanowienia noworoczne pozostają w sferze pobożnych życzeń. O pracy z pętlą nawyku można by spokojnie napisać kolejny artykuł, jeśli nie książkę, więc ten temat potraktuję tu po macoszemu. I last but not least – żelazna dyscyplina.

Zajmijmy się najpierw pierwszym i zarazem kluczowym czynnikiem – poprawnym zdefiniowaniem celu.

Wydaje się to proste, tym niemniej większość zgłaszających się do mnie klientów ma motywację “od”, nazywaną też antycelem – czyli doskonale wie, czego nie chce, natomiast nie bardzo wie, czego chce w zamian. Jak już stajemy się bliżsi określenia, z jakim celem chcemy pracować, ważną kwestią jest sprawdzenie, z jakiego powodu chcemy swój cel zrealizować. Cele definiujemy często błędnie, bo poprzez kroki, które należy podjąć na drodze do ich realizacji, a nie zastanawiamy się, po co tak naprawdę nam to jest.

Weźmy na warsztat popularny cel noworoczny: rzucam palenie. OK, fajnie, tylko po co? Co dzięki temu uzyskam? Co dostanę w zamian? Co jest dla mnie tak naprawdę ważne i znaczące w życiu? Dbanie o zdrowie? Poprawa kondycji fizycznej, bo marzę o przebiegnięciu maratonu? Czy wreszcie stanie się posiadaczem ładniejszej cery?

Warto też uczciwie przymierzyć się do pytania, jakie będą koszty osiągnięcia tego celu? Żeby coś zyskać, zazwyczaj trzeba najpierw coś stracić – w tym konkretnym przypadku może to być szybki i skuteczny sposób na rozładowanie stresu, zajęcie dla rąk czy chociażby czysta przyjemność z palenia. Niejeden palacz wie przecież, jakie to jest przyjemne uczucie, zapalić sobie papierosa do popołudniowej kawy. Dobrze by więc było, aby zysk z wprowadzenia zmiany znacząco przewyższał w naszych oczach potencjalną stratę. Sprawdzić to można poprzez wizualizację, ale taką z użyciem wszystkich zmysłów. Jak najdokładniej wyobraź sobie zatem moment, kiedy osiągnęłeś swój cel. Co widzisz, co słyszysz? Jakie uczucia sie pojawiają? Bo jeżeli nie czujesz przyjemnego dreszczyku ekscytacji, radości, a po twarzy nie przemknął Ci uśmiech, to może nie jest Twój cel? Jednoznacznym kryterium wyboru celu jest to, czy potrzebujemy do niego przekonywać samego siebie. Jeżeli tak, to zastanówmy się dobrze, czy to jest nasza droga, czy oby na pewno nie realizujemy cudzego pomysłu na swoje życie. Żona w kółko powtarza, żebyś rzucił palenie, lekarz ciosa Ci kołki na głowie, a Ty tak naprawdę lubisz palić i dobrze ci z tym, pomimo całych konsekwencji, które możesz ponieść.

Jeżeli mamy określony cel, który czujemy wręcz na poziomie komórkowym, który jest nasz, bo zgodny z naszymi wartościami, to poszerza się i nasza perspektywa widzenia. Dostrzegamy więcej możliwości realizacji celu, nasza uwaga staje się wyostrzona. To tak, jak z ćwiczeniem – policz, ile jest rzeczy koloru niebieskiego w pokoju, a teraz zamknij oczy i powiedz, ile jest rzeczy koloru czerwonego. Nie wiemy tego, bo nasza uwaga była całkowicie skoncentrowana na niebieskim.

Poniżej kilka zasad prawidłowego formułowania celu.

Cel musi być pozytywny – czyli czego chcę, a nie czego nie chcę. Pozytywny znaczy również zawierający pozytywne treści. Zamiast spłacić kredyt, zarabiać tyle i tyle miesięcznie (w domyśle: ma starczyć na spłatę raty kredytowej, bieżące wydatki, przyjemności, edukację i inwestycje). To na czym się koncentrujemy rośnie, dlatego warto, aby było to pozytywne i wzmacniające już w samej warstwie słownej. Jeżeli wiemy, czego chcemy – więcej zarabiać, a nie spłacić długi – to uruchamiamy nasze zasoby i naszą kreatywność, zaczynając szukać, a i też dostrzegać nowe możliwości. W tym miejscu warto sobie zawsze odpowiedzieć na pytanie, po co chcemy więcej zarabiać – jaką mamy wizję zagospodarowania większej ilości gotówki, co to ma zmienić w naszym życiu, jak mamy się dzięki temu rozwinąć. Dobrze też uczciwie skonfrontować się z własnymi lękami, chociażby takim, że inni mogą nam pozazdrościć czy złorzeczyć. Moment formułowania celu sprzyja uruchomieniu się różnych przekonań związanych z jego tematyką – w tym przypadku pieniędzy. Pierwszy milion trzeba ukraść, pieniądze szczęścia nie dają i inne podobne, aczkolwiek mocno osłabiające przekonania zaczynają wybijać w naszym umyśle. Bez ich solidnego przepracowania realizacja celu będzie stała pod znakiem zapytania.

Cel musi być też jasno określony, samo stwierdzenie “zwiększyć sprzedaż niewiele mówi.  Zwiększyć sprzedaż czego, o ile procent, do kiedy?

Cel musi być mierzalny – chcę być bardziej asertywny. Świetnie, ale o ile bardziej? I po czym poznasz, że jesteś bardziej asertywny? Tutaj polecam prowadzenie dziennika/notatnika, w którym odnotowujemy wszystkie sytuacje wymagające asertywności wraz z naszą odpowiedzią na nie. Po kilku tygodniach możemy sprawdzić, czy nasze zachowanie się zmieniło, czy nadal pozostaje takie samo. Bez prowadzenia notatek bądź poproszenia o feedback od szczerej, a zarazem życzliwej nam osoby, trudno nam będzie jednoznacznie ocenić, jak zmieniło się nasze zachowanie.

Cel musi być też ambitny, a zarazem realny – jest to o tyle trudna do wyważenia kombinacja, że cel zbyt ambitny zniechęca, jest bardziej na zasadzie udowodnienia sobie samemu czegoś tam, a nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Z kolei cel zbyt realny nie motywuje, jest po prostu nudny, oczywisty. Te dwa składniki – realność celu i jego atrakcyjność trzeba zmieszać w takich proporcjach, aby przy realizacji celu pojawiło się poczucie zarówno sprawstwa, jak i kontroli. Tylko wtedy czujemy, że zmieniamy, zmieniamy na lepsze, pozostając przy tym panem sytuacji.

Dobrze by było, aby cel był terminowy, czyli określony w czasie. Tutaj z kolei wiele osób boryka się z problemem magicznych dat, stąd nagromadzona liczba postanowień na początek roku: “od początku roku przestanę jeść słodycze, ale dziś jeszcze zjem porcję lodów, może nawet taką ciut większą, na zapas”, “od początku roku wezmę się za siebie i zacznę ćwiczyć”. To cele życzeniowe, bardzo mocno ogólne, a przez to pozostające najczęściej w strefie marzeń. Ćwiczyć 2 czy 4 razy w tygodniu, rano czy wieczorem, co będę ćwiczyć, sam czy w fitness clubie, a może z osobistym trenerem, jak długo ma trwać trening – to tylko część pytań, które przy takim poziomie ogólności pozostają bez odpowiedzi.

Cel pozytywny, sformułowany według zasady przytoczonej wyżej zasady SMART, jest bardzo przejrzysty i zrozumiały. Nie bujamy więc w obłokach, a dokładnie określamy, czego chcemy. Aby wzmocnić wewnętrzną motywację warto swój cel zakomunikować bliskim nam osobom. Niechętnie konfrontujemy się z etykietką osoby niewiarygodnej, stąd pomimo wielu wymówek, które sami sobie sprzedajemy, bierzemy się do roboty i biegniemy o 6 rano kilka kilometrów przygotowując się w ten sposób do udziału w maratonie.

Wnioski: najważniejsze jest, aby cele były jasno określone, konkretne, pozytywne i PRAWDZIWE w najgłębszym tego słowa rozumieniu. Jeżeli zamiast listy noworocznych mrzonek wyznaczymy sobie jeden taki cel, połowa sukcesu będzie już za nami.

Avatar
Ewa Kawecka

Kim jestem i co robię: Jestem międzynarodowym coachem ICC oraz certyfikowanym doradcą zawodowym z czteroletnim doświadczeniem na stanowisku kierownika działu HR w międzynarodowej korporacji. Ukończyłam 2 kierunki studiów magisterskich w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie oraz 2 kierunki studiów podyplomowych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Obecnie jestem w trakcie 4-letniego szkolenia psychoterapeutycznego w Instytucie Analizy Grupowej Rasztów. Od 2011 r. pracuję jako coach przede wszystkim z menedżerami wysokiego i średniego szczebla, a także osobami prywatnymi, w tym przedsiębiorcami, osobami zakładającymi własne przedsięwzięcia biznesowe (start-upy), prawnikami, finansistami, HR-owcami marketingowcami, PR-owcami, handlowcami, nauczycielami, a także licealistami i studentami. Specjalizuję się w coachingu menedżerskim, coachingu kariery oraz doradztwie zawodowym. Zajmuję się również psychoterapią w nurcie psychodynamicznym pacjenta indywidualnego. Odkąd pamiętam uwielbiałam się uczyć, poszerzać wiedzę i własne horyzonty. Zawsze interesował mnie szeroko pojęty rozwój człowieka, także tego małego. Nie wyobrażam sobie, żebym kiedyś mogła przestać się rozwijać, osiąść na laurach i powiedzieć sobie “oto wiem”. Im dłużej żyję, tym mam większą świadomość, ile jeszcze przede mną do osiągnięcia. Bardzo lubię stwierdzenie, że z wiekiem coraz bardziej przypominamy samych siebie – czyli takich, jakimi jesteśmy w swojej głębokiej istocie. Ja tak się właśnie czuję, coraz bardziej podobna do siebie. Dlaczego tu jestem? Przeszłam długą drogę zmiany od pracy w korporacji jako kierownik działu ryzyka kredytowego poprzez zarządzanie działem HR do momentu, w którym jestem teraz – własnej działalności specjalizującej się w coachingu kariery, coachingu menedżerskim oraz psychoterapii pacjenta indywidualnego. Z czego jestem dumna w moim życiu: Dumna jestem, że działam pomimo lęku. Boję się, ale podejmuję ryzyko. Upadam i wstaję. Idę do przodu, cały czas wychodząc naprzeciw moim marzeniom.Moje słabości: Jestem niecierpliwa. Wiem racjonalnie, tak na rozum, że niektórych rzeczy w życiu nie można przyspieszyć, one muszą się zdarzyć we właściwym dla siebie miejscu i czasie, ale ja i tak chcę szybciej. To moja pięta Achillesa.  Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Jak jest mi po prostu źle, potrzebuję porozmawiać z bliskimi mi osobami. Wygadać się, zostać usłyszaną. Koło ratunkowe z konkursów telewizyjnych pt. „telefon do przyjaciela” pomaga mi. Prawie zawsze. Największa zmiana w moim życiu: Największe zmiany w moim życiu miały miejsce w ciągu ostatnich 7 lat. Dzięki nim poznałam inną głębię, inną wrażliwość, inną perspektywę widzenia rzeczywistości. 

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.