Świąteczny czas: czas wybaczania (sobie i innym)

Zbliżają się Święta. Dla Chrześcijan to czas duchowego przygotowania i radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie. Wigilia jest w polskiej tradycji świętem rodzinnym. Jednak jeśli wsłuchać się w to, co mówią ludzie i to, co sami mówimy, okazuje się, że wcale się na te Święta nie cieszymy – no, chyba że z powodu dni wolnych od pracy. Mamy nadzieję, że wreszcie odpoczniemy, spotkamy się z przyjaciółmi, że wreszcie znajdziemy czas na przeczytanie książki czy po prostu wyspanie się. Duchowe przygotowanie i radosne oczekiwanie sprowadzają się do dłuższego ślęczenia w pracy, bo trzeba „zamknąć rok”, a w weekendy do biegania po coraz bardziej zatłoczonych sklepach. No i te nieszczęsne prezenty pod choinkę, bo jak zwykle nie wiemy co kupić dla rodziny bliższej i dalszej. Chociaż przez cały rok nie utrzymujemy kontaktu z tymi ludźmi, w Święta wypada chociaż udawać, że cieszy nas spotkanie z nimi. Wkurzają nas od dzieciństwa, z tymi ich dawno już nieśmiesznymi powiedzonkami i dowcipami, ale robimy dobrą minę do złej gry, jak co roku, i próbujemy przetrwać, tłumacząc dzieciom, że „tak trzeba”. Marzymy o spokoju w swoim domu – chwili, by zawinąć się w kocyk z kubkiem gorącej herbaty, kawy czy grzanego wina i obejrzeć jakiś fajny film, by wreszcie odpocząć i nic nie musieć!

Jak przetrwać ten świąteczny czas i sprawić, by był dla nas – tym razem rzeczywiście – czasem radosnym i wnoszącym coś pozytywnego do naszego życia?

Dobrze byłoby już teraz zacząć przygotowania, coś zaplanować i postanowić. Zdecydować, że tym razem będzie to miło spędzony czas, w przyjaznej i radosnej atmosferze. Tak zaplanować sobie przygotowania, żeby nas nie umęczyły i żeby w biegu dnia codziennego znaleźć chociaż chwilę dla siebie na relaks i odpoczynek. Dlatego warto już teraz zatrzymać się i wyciszyć. Warto też zastanowić się nad tym, dlaczego do tej pory nie znosiliśmy przygotowań do Świąt, a nawet samych Świąt. Dlaczego tak bardzo nas to stresowało i wytrącało z równowagi.

Przyjrzyjmy się swoim myślom, swoim słowom i działaniom oraz efektom tych działań. Nasze myśli tworzą nasz świat – warto się nad nimi zastanowić i stworzyć go na nowo, zaczynając od zmiany myślenia. Wybaczyć tym, którzy nam zawinili. Wybaczyć sobie, że stworzyliśmy taki świat, w jakim żyjemy.

Złość, żal i pretensje do kogoś lub siebie samego zatruwają nam życie i zdrowie. Caroline Myss w swoim cyklu wykładów pt. Dlaczego ludzie nie odzyskują zdrowia twierdzi, że swoją siłę życiową ludzie spożytkowują w 60-70% na rozpamiętywanie negatywnych doświadczeń z dzieciństwa, młodości i wczesnych lat dorosłego życia oraz rozpamiętywanie strat, rozczarowań i dawnych uraz. 10% na zamartwianie się o przyszłość, planowanie jej i próby kontrolowania. I tylko 20-30% naszej cennej siły życiowej spożytkowujemy na teraźniejszość. I w tym przypadku oczywiście też jest na co narzekać i o co się martwić, więc ile czasu pozostaje nam na szczęśliwe życie? Niewiele. Dlatego warto skupić się na pozytywnym „tu i teraz”. Na zmianie naszych myśli na pozytywne, na kreowaniu naszego szczęśliwego świata.

Proces wybaczania bywa bardzo trudny. Czasami tak mocno wrosły w nas żal i złość, że wręcz niemożliwe wydaje się, by poradzić sobie z tym samemu. Jednak przy pomocy specjalisty i kilku narzędzi możemy uwolnić się od tych dręczących myśli i wreszcie poczuć się wolnymi, lekkimi i szczęśliwymi ludźmi.

Warto samemu zacząć przygotowania do tego procesu. Czym zająć się najpierw?

  1. Zastanów się, co i kto tak bardzo Cię wkurza. Zapisz to wszystko na kartce.

Patrząc na swoja listę, możesz poczuć złość. Przerazi Cię ilość tych wszystkich negatywnych sytuacji, które dzieją się w Twoim życiu i nie pozwalają Ci na szczęście. Będziesz się zastanawiać, jak ogarnąć ten życiowy chaos, od czego zacząć? Odpowiedź jest prosta: zacznij świadomie i równo oddychać.

  1. Oddychaj – kilka razy wdech i wydech – równo i świadomie. Poczuj powietrze, które wypełnia Twoje płuca, a potem je opuszcza.

Jeśli człowiek skupia się na równym oddychaniu, jego uwaga zostaje przekierowana ze złości czy innych emocji na tę czynność. Serce zwalnia swój rytm, nerwy się uspokajają, emocje opadają, tlen dopływa do mózgu. Dopiero wtedy do głosu może dojść racjonale myślenie. Dopiero wtedy jesteś w stanie zastanowić się, co z Twojej listy jest faktem, a co tylko Twoją interpretacją, tak naprawdę dziś już nic nieznaczącym wspomnieniem jakiejś sytuacji. Winowajca o niej nie pamięta lub nawet nie ma o niej pojęcia, a my przez lata czy dziesiątki lat nosimy w sobie żal i urazę. To właśnie te uczucia – a nie sam winowajca – zatruwają nam życie i zdrowie.

  1. Wykreśl ze swojej listy to, co już dziś nie ma znaczenia, co tak naprawdę nie ma już wpływu na Twoje myśli i życie.

Na liście zostanie zapewne mniej punktów.

  1. Cały czas starając się równo oddychać, podziel swoje punkty na grupy spraw do załatwienia. Najpierw sprawy pilne – zajmij się nimi w ciągu najbliższych kilku dni. Potem sprawy mniej pilne – zajmiesz się nimi po tym, jak załatwisz te najpilniejsze.
  2. Nadaj tym zadaniom numery i realizuj je po kolei. Kiedy któreś z nich zostanie zrealizowane, wykreśl je, żebyś widziała, jak znikają z Twojej listy.
  3. Jeśli w międzyczasie pojawią się sprawy nowe – im też nadawaj numery i wprowadzaj na swoją listę.

To prosty sposób na opanowanie chaosu w życiu i głowie.

Siądź wieczorem przy kubku dobrej herbaty czy kawy i zaplanuj kolejny dzień. Uwzględnij też czas na sprawy niezaplanowane – wtedy nie wytrącą Cię z równowagi i będziesz w stanie bez stresu sobie z nimi poradzić. Krok po kroku przejdź dzień tak, jak go zaplanowałaś, a wieczorem zaplanuj kolejny.

Po jakimś czasie zauważysz, że jesteś spokojniejsza, bo panujesz nad swoim życiem, a spokój udziela się też domownikom. Życie staje się łatwiejsze i przyjemniejsze dla wszystkich.

A być może w Święta okaże się, że właściwie lubisz ten świąteczny gwar i spotkania w rodzinnym gronie. Lubisz tę swoją rodzinkę – choćby nie wiadomo jak zwariowaną – bo to jest Twoja rodzina i zawsze nią będzie.

Życzę wszystkim radosnych i spokojnych Świąt w rodzinnym gronie!

Avatar
Ewa Pudłowska

SPOTKAJ SIĘ ZE MNĄ, JEŚLI POTRZEBUJESZ: - zrozumieć co mówi do ciebie twoje ciało - wsparcia w odchudzaniu i zrozumienia procesu odchudzania - zrozumienia siebie i swoich reakcji emocjonalnych - pomoc w budowaniu poczucia własnej wartości - wsparcia w procesie zmian w życiu: zawodowym, prywatnym, osobistym, stylu życia - pomoc w ruszeniu z miejsca i motywacji Kim jestem i co robię: Jestem psychologiem, psychodietetykiem, dietetykiem, terapeutą TSR i doradcą zawodowym. Mam własną firmę od 1993 roku. Na początku prowadziłam różnego rodzaju szkolenia związane z biznesem i urodą, teraz prowadzę warsztaty i szkolenia oraz spotkania indywidualne dotyczące rozwoju osobistego, psychodietetyki oraz zmiany w każdym obszarze życia. Jestem autorką programów odchudzających – „MÓJ EFEKT MOTYLA” – dla kobiet i „12 MOSTÓW” – dla mężczyzn. Pracuje również z młodzieżą w Zespole Szkół Zawodowych – Mechanicznych jako psycholog i doradca zawodowy. Dla uczniów szkoły prowadzę kurs zdrowego odżywiania - Akademia Zrowia. Dlaczego tu jestem: Ponieważ zmiany w życiu to jedyne, co nas na pewno spotka. Jednak ważne jest to, abyśmy brali w nich udział świadomie. Jak będzie wyglądało nasze przyszłe życie, zależy jedynie od nas, naszych decyzji, myśli i działań. Dlatego świadomie chciałabym pomagać ludziom zrozumieć ich podświadomość, skąd biorą się ich reakcje na daną sytuację i jak nad tym panować – świadomie. Z czego jestem dumna w swoim życiu: Najbardziej jestem dumna z siebie. Potrafiłam dokonać w swoim życiu zmiany z postawy „szarej myszki”, stresującej się kiedy trzeba było się do kogoś odezwać – do kobiety zdecydowanej, wiedzącej czego chce od życia, która występuje publicznie przed kilkusetnym audytorium bez oznak stresu. Dumna jestem też z mojego męża, który wytrwał przy mnie przez te wszystkie lata zmian. Oraz z naszego syna, który jest psychologiem sportu i trenerem judo, i kocha to co robi. Moje słabości: Czasami do wuzetki (ciastko z kremem), do moich psów, no i bardzo kiepsko radzę sobie z nowymi technologiami. Mój sprawdzony sposób na zły nastój: długi spacer po lesie z moimi psami, rozmowy z mężem lub przyjaciółmi. Bardzo pomocne są wtedy również podróże w głąb siebie. Największa zmiana w moim życiu: Największa i zarazem najważniejsza zmiana miała miejsce w 2003 roku, kiedy to mocno tupnęłam nogą i po raz pierwszy w życiu powiedziałam „Teraz ja!!!”. Zaczęłam realizować swoje marzenia. Moje życie nabrało sensu i rozpędu. Teraz mogę powiedzieć „Jestem szczęśliwą kobietą” – w pełnym tego słowa znaczeniu.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.