Trzy kroki w kierunku samoakceptacji i samowspółczucia

Życie to wzloty i upadki. Banałem jest stwierdzenie, że zdarzają się chwile lepsze i gorsze. Jak jednak sprawić, aby poczuć się pewniej i lepiej w sytuacjach, które nas przerastają albo wydają się bez wyjścia? Jak przetrwać wyjątkowo ciężkie momenty albo natłok zwykłych, codziennych obowiązków? 

Bardzo pomocne w radzeniu sobie z wieloma problemami jest dbanie o siebie, swoje emocje, potrzeby i dobry nastrój. To podejście określane jako samowspółczucie (ang. self-compassion) jest jednym z nowszych koncepcji w psychologii zachodniej, podczas gdy kultury Wschodu czerpią z dobrodziejstw tej umiejętności od wieków.

Samowspółczucie nie jest cechą zapisaną w genach – to kompetencja, której można się nauczyć, a następnie ją rozwijać. Okazywanie sobie współczucia nie jest także jednorazowym wyborem czy chwilową dobrą techniką na poprawę nastroju. Stałe dbanie o siebie to określony sposób myślenia i bycia, który wyraża się w codziennej trosce i uważności na siebie i innych oraz na relację, jaką nieustannie kształtujemy sami ze sobą, na pojawiające się uczucia i emocje. To odważna postawa umysłu, stojąca w opozycji do cierpienia, które najczęściej sprawiamy sobie sami każdego dnia: przepracowując się, przejadając, reagując przesadnie i zbytnio analizując. Na współczującą postawę wobec samego siebie składają się: życzliwość i wyrozumiałość dla siebie, uważność na własne stany emocjonalne i doświadczenia oraz świadomość, że wszyscy ludzie przechodzą w życiu przez podobne doświadczenia.

Pierwszy krok polega na okazywaniu sobie życzliwości, by spojrzeć na własne problemy w obiektywny sposób. Powstrzymuje nas ona przed krytyką i przytłoczeniem emocjami. To traktowanie siebie (nie tylko innych) z dobrocią i wyrozumiałością w obliczu własnych niedoskonałości, błędów i życiowych trudności. Oznacza to wybaczenie sobie i wzięcie odpowiedzialności za swoje zachowania mogące prowadzić do cierpienia, bez obwiniania się i karania. Wyrozumiałość wobec siebie oznacza także akceptację swoich słabości, uwolnienie się od żalu, rozczarowań i wyobrażeń o tym, jak mogłoby wyglądać nasze życie. To uznanie życia takim, jakie ono jest w danej chwili, bez osądzania i oceniania. Oznacza to wzięcie odpowiedzialności za siebie, swoje życie i świadomość możliwości kształtowania swojego świata w każdych okolicznościach. 

Kolejnym krokiem na drodze ku samoakceptacji jest uważność i refleksyjność (mindfulness), rozumiana jako spokojna obserwacja własnych myśli, doznań i emocji, bez ich oceniania i krytykowania. To świadomość, że nasze myśli nie są nami, a my nie jesteśmy swoimi myślami. Nie chodzi tutaj o wypieranie czy tłumienie myśli czy emocji, ale o ich swobodną obserwację, niejako z boku, bardziej z zaciekawieniem niż obawą, bez oczekiwań co do ich kierunku. Pozwala to na uzyskanie pewnego dystansu, potraktowanie myśli jak czegoś poza nami, jako pewnej zasłyszanej plotki, a nie prawdy obiektywnej. Łatwiej jest wówczas dostrzec, jak wiele z przekonań straciło na znaczeniu albo aktualności, nie jest już prawdą albo nigdy nią nie było.

Trzecim wymiarem współczucia wobec siebie są wspólne doświadczenia, łączące wszystkich ludzi. Wyrażają się one w świadomości, że każdy czasem cierpi, odczuwa ból, zwątpienie czy zostaje dotknięty chorobą. Nie jest to równoznaczne z umniejszaniem swoich spraw i uzasadnianiem, że inni mają większe problemy niż my. W świecie, w którym dominuje kult sukcesu i doskonałości, łatwo ulec złudzeniu, że tylko my się starzejemy i jedynie nam zdarzają się niepowodzenia lub trudne sytuacje. Wszechobecność pozytywnych, często wyidealizowanych obrazów w reklamach i czy mediach społecznościowych, powoduje niezadowolenie z siebie. Świadomość, że nie tylko ja doświadczam tych trudnych uczuć, jest wyzwalająca. Poczucie jedności i przynależności do innych sprawia, że łatwiej jest przejść przez gorsze momenty, pojawiające się w życiu każdego człowieka. Współczucie jest tym, co łączy nas z innymi ludźmi. Żeby dostrzegać bolączki innych, trzeba najpierw poznać swoje – łatwiej wtedy o rozumienie i tolerancję dla innych zamiast osądzania, złości i pretensji. 

Artykuł został opracowany na podstawie książki „Zaakceptuj siebie. O sile samowspółczucia” Malwiny Huńczak wydanej w serii Samo Sedno.

Opracowanie tekstu: Monika Biaduń 

Anna Węgrzyn

JEŚLI POTRZEBUJESZ: - wydobycia swojego potencjału zawodowego, - pomocy w budowaniu wizerunku swojego i firmy, - wsparcia w procesie zmiany pracy, - wsparcia w procesie zmiany swojego życia na lepsze, NIE CZEKAJ! SKONTAKTUJ SIE JUŻ DZIŚ! aw@annawegrzyn.pl Kim jestem i co robię: Z wykształcenia prawnik, z doświadczenia księgowa, dyr. HR, sprzedaży i marketingu, z powołania i zamiłowania coach International Coaching Community. Jako coach pomagam firmom, ich pracownikom a także indywidualnym klientom wydobyć wszystkie najlepsze cechy z siebie i innych, by móc je wykorzystać w drodze do wspólnego sukcesu. Dla moich klientów słowa takie jak motywacja, potencjał osobisty, rozwój zaczynają nabierać znaczenia, kiedy we współpracy ze mną uświadamiają sobie, jak wymierny może być efekt ich starań, gdy potrafią zarządzać własnymi naturalnymi umiejętnościami. To największa satysfakcja w mojej pracy być świadkiem zmian, które czynią człowieka szczęśliwszym. Dlaczego tu jestem? Magazyn Zmiany w Życiu to realizacja moich marzeń. Stworzyłam to miejsce aby pomagać innym w znalezieniu drogi do siebie i do prawdziwej radości z życia. Ludzie, których poznałam w procesie przygotowań i realizacji projektu tylko utwierdzili mnie w przekonaniu, że to właściwa droga. Dziękuję Wszystkim za wsparcie. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem wierna swoim zasadom Nigdy nie zrobiłam niczego wbrew sobie dla korzyści. Wszystkie decyzje w moim życiu były podyktowane sercem. Efekt jest cudowny, mogę powiedzieć z pełną satysfakcją, że niczego nie żałuję i wszystko w życiu zrobiłabym tak samo. Moje słabości: Niecierpliwość i coraz gorzej znoszę poranne wstawanie. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: perfumy Cerruti 1881 różowe, pierwszą butelkę kupiłam za większą część mojego wynagrodzenia i do dziś pamiętam uczucie radości, jakie mi towarzyszyło przy zakupie. Od tamtej pory zawsze mam je na półce, nawet patrząc na butelkę uczucie powraca. Do tego płyta Yanni i jego „One man's dream”. Największa zmiana w moim życiu: Moje życie to ciągłe poszukiwania i zmiany. Największe i najtrudniejsze miały miejsce w 2012 roku. Przestałam się uśmiechać i w głębi duszy czułam, że powinnam być w innym miejscu. Dlatego w jednym momencie zdecydowałam się zostawić ówczesną rzeczywistość i znaleźć nową drogę na każdej płaszczyźnie. Miejscowość: Warszawa

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.