W swoim poprzednim artykule opisałam 4 rodzaje świadomych stanów czy tez procesów prowadzących do codziennych orgazmów czyli stanu, kiedy nam dobrze. Dziś kolejne. Zaczerpnięte zostały z mojego najnowszego dziecka książkowego „Orgazm na szczycie. Zrób sobie dobrze w drugie połowie życia” . Uprzedzam, że nie jest to zdecydowanie poradnik seksualny.
Oczyść swoją przestrzeń życiową z rzeczy niepotrzebnych
Co masz takiego co zajmuje ci pół mózgu? Dokończ. Zrób coś, przemieść, oddaj, zdeleguj, domknij.
Mam takie doświadczenie, że warto od czasu do czasu zrobić porządki we własnej głowie, ciele, domu, biurze, przestrzeni wkoło, emocjach i stanach. Wyrzucić rzeczy, które są bez sensu. Wiem, że trudno. Jednak nawet mały „bezsens” usunięty z naszej głowy daje nam miejsce. Dokańczanie rzeczy, zrobienie czegoś, co odkładamy już dłuższy czas, rezygnacja z jakieś sprawy, domknięcie projektu powoduje, że zwalniają nam się przestrzenie w mózgu.
Jak mam bardzo dużo pracy zawodowej to moja głowa jest dramatycznie przeładowana i nie ma w niej przestrzeni na kreację, pasję, nowe pomysły. W momencie, kiedy projekty są dokończone, oddane, wraca zwykły rytm pracy i nagle budzę się z nowymi pomysłami i konceptami. Same przychodzą bo mają gdzie wejść. Wiem, że to prawdy oczywiste, jednak nawet przypomnienie prawd oczywistych czasem jest odkryciem roku.
Co masz takiego, co zajmuje ci pół mózgu? Dokończ. Zrób coś, przemieść, oddaj, zdeleguj, domknij. Poproś o pomoc. Przeorganizuj. Pozbądź się. Oddychaj. Tu pomocna może okazać się moja książka „Ogarnij swój dzień”, gdzie sporo pisałam o ogarnianiu przestrzeni, porządku, ergonomii i robieniu wolnego miejsca.
Gdzie jesteś na Linii Czasu – Linii Życia? Może już czas patrzeć do przodu?
Linia Czasu – Linia Życia to proste narzędzie, które opisałam w książce. Otwiera ono świadomy proces pozycjonowania się wobec samego siebie. Każdy z nas ma określoną liczbę lat i jesteśmy w konkretnym punkcie swojego życia i na jakimś etapie. Z każdym z nich wiążą się też określone sprawy, role życiowe, cele i możliwości, czyli to, co chcemy robić, a także to, co robić możemy.
Na potrzeby mojej książki i mojej pracy z ludźmi, podzieliłam linię życia na poszczególne etapy:
• dziecko (do 7. roku życia);
• młodzież (7-20 lat);
• młody dorosły (20-30 lat);
• dorosły (30-40 lat);
• dojrzały dorosły (40-50 lat);
• bardzo dojrzały dorosły (lat 50+);
• bardzo, bardzo dojrzały dorosły.
To, co jest w tym istotne, jak już z grubsza określicie, gdzie jesteście. W większości czasu pracuję z ludźmi w przedziale 40-50 lat, czyli z takimi, którzy już trochę życia maja za sobą i wchodzą albo już weszli w tzw. druga połowę życia. Istotne jest, aby w pewnym momencie zacząć żyć. Zwyczajnie żyć dla siebie pełną piersią. Fundować sobie te wszystkie małe i duże orgazmy codzienne i niecodzienne. Orgazmy przez małe i duże „o”. Nie ma już w pewnym momencie życia czasu na walkę, na głupich ludzi , użeranie się z drobiazgami. Zwyczajnie szkoda naszej energii, której mamy dużo bardzo. I więcej nie będzie. Raczej warto skupić się na utrzymaniu status quo energetycznego. Czas popatrzeć do przodu, ocenić ile nam zostało i zacząć brać pełnymi garściami.
Buduj mosty, żeby dobrze przechodzić zmiany
Całe nasze życie jest zmultiplikowanym procesem zmiany. (Piękny wykres faz zmiany znajdziecie oczywiście w książce „Orgazm na szczycie”). Zmiany oczekiwane, nieoczekiwane, przygotowane i zaskakujące. Czasem jest fantastycznie, a czasem bardzo niefajnie. Natomiast ja staram się bezpiecznie przechodzić wszystkie możliwe procesy zmieniające mój świat. Co mi to ułatwia? Budowanie mostów z miejsca, gdzie zaczynam do miejsca docelowego. Dla mnie takim mostem jest przygotowanie. Jestem zwolenniczką tezy, że zawsze dobrze jest mieć plan. Najlepiej na trzysta procent! Oczywiście moje wymagania są dosyć zawyżone i może dla niektórych absurdalne. Ale taka już jestem. Potrzebuję planu, wiedzy, informacji i pełnej koncepcji, żeby w tym wszystkim móc poszaleć, kiedy okoliczności przyrody się zmienią. Okoliczności zawsze się zmieniają, a ja, mając plan, wprowadzam zmiany i jestem w stanie szybciej odnaleźć się w nowej sytuacji.
Lubię wiedzieć. Lubię się przygotować. Czy to do wykładu, pracy, prezentacji, wyjazdu, wycieczki czy też do każdego innego przedsięwzięcia. Jeżeli mnie coś zaskoczyło, to post factum szukam uzupełniania wiedzy i zrozumienia procesów, które się zadziały. W ten sposób rozwijam się. Tak mam. Jednak wiem, że nie każdy tego potrzebuje. Rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją i wiele osób nie ma potrzeby wiedzieć, po co i dlaczego. Jak jest fajnie i wszystko gra, to niech się toczy. I już. Każdy myśli inaczej. Moim zdaniem jednak im lepsze jest przygotowanie, uświadomienie sobie realiów i całej sytuacji, zabezpieczenie i opanowanie okoliczności, tym łatwiej idzie. Buduję sobie most na jasną stronę mocy i unikam spadania na dno, w dramat i masakrę. Im więcej wiedzy i przygotowania, tym most solidniejszy i pod ciężarem, byle przeciwności, się nie załamie. Tak po prostu jest.
Dbaj o siebie – tlen podawaj najpierw sobie.
Od wielu lat głoszę kilka znanych i prostych teorii. Począwszy od „prawda nas wyzwoli” poprzez „jesteś już w takim wieku, że nie zdążysz zrobić wszystkiego, czas zacząć wybierać” po „tlen podajemy najpierw sobie”. Wciąż te słowa usłyszymy w samolocie przed każdym lotem w podobnej formie o masce tlenowej.
Kobiety mają tendencję do „podawania tlenu” i „robienia dobrze” najpierw wszystkim dookoła. Wszystkim. Rodzinie, dzieciom, mężowi, partnerowi, bliższym i dalszym znajomym. A dopiero potem one – malutkie szare myszki – może też się na coś załapią. Dziecko – basen, judo, skrzypce, języki, zawieźć na urodziny i imprezę, kupić sukienkę księżniczki i wyśnione glany. Partner – wymarzony sprzęt, narty z kumplami, wieczorem siłownia i odpoczynek po ciężkiej pracy. A dla nich samych nie wystarczyło już czasu, pieniędzy, sił, chęci i energii. Bo już tylko święty spokój. Zania, które słyszę bardzo często: „Jak oni są szczęśliwi, to ja też”, „Jak im smakuje, to ja jestem zadowolona”. Wieczny syndrom poświęcającej się Matki Polki – nie umniejszając Matce Polce, którą sama jestem. Ale jestem też samodzielnym bytem i tlen najpierw dla mnie. Jak ja nie będę „żyła”, to nikomu nic nie dam i nikogo nie uratuję, a obiadu też nie zrobię. Szczęśliwa matka = szczęśliwe dzieci. Szczęśliwa kobieta to szczęśliwy partner i szczęśliwy związek. Szczęśliwy człowiek to dobra energia dla świata i dobrostan ludzi wkoło.
Dbajcie o siebie najpierw i pamiętajcie o codziennych orgazmach!