Warto pomagać!

Jakiś czas temu opowiedziałam Wam o swoich doświadczeniach z wolontariatem w fundacji spełniającej marzenia dzieci cierpiących na choroby zagrażające ich życiu. Było to dla mnie bardzo ważne doświadczenie, które nauczyło mnie szacunku dla zdrowia, wdzięczności za każdy podarowany od losu dzień, doceniania małych rzeczy i radości z chwil spędzonych z bliskimi ludźmi. Dodatkowo, każde z „moich” dzieci podarowało mi coś innego, wyjątkowego, bo każde z nich było jedyne w swoim rodzaju. Młodzi ludzie z głowami pełnymi marzeń. Poza mnóstwem pięknych chwil, przeżyłam też wiele bolesnych, czasem wręcz dramatycznych. Nie chciałabym jednak Was przestraszyć i zniechęcić do tej formy pomocy innym. Wolontariat niejedno ma oblicze i każdy znajdzie coś, co jest najbliższe jego sercu.

Czym jest wolontariat? Według definicji jest to bezpłatne, dobrowolne, świadome działanie na rzecz innych, wykraczające poza więzi rodzinno-koleżeńsko-przyjacielskie. Dla mnie wolontariat jest przede wszystkim chęcią robienia w życiu czegoś naprawdę ważnego, podzielenia się częścią siebie, tym, co możemy ofiarować komuś, kto naszej pomocy bardzo potrzebuje. Jest wartościowym zagospodarowaniem wolnego czasu, ale także szansą na poznanie ciekawych ludzi o podobnych zainteresowaniach, okazją do zdobycia nowych umiejętności, także tych interpersonalnych. Z niczym nie da się porównać emocji, które towarzyszą wywołaniu uśmiechu na twarzy drugiego człowieka. W naszym interesownym świecie warto czasem zrobić coś małego, nie oczekując nic w zamian.

Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się bardzo wcześnie. Myślę, że miało to związek z faktem, iż moja szkoła podstawowa sąsiadowała z domem dziecka i wielu kolegów z klasy wychowywało się właśnie tam. Znałam doskonale problemy z jakimi się borykali i chciałam jakoś pomóc. Mieliśmy fajnych nauczycieli, którzy zachęcali nas do wspólnej zabawy, okazywania sympatii, dzielenia się zabawkami i drugim śniadaniem. Niewielkie gesty, ale ważne. Później z entuzjazmem brałam udział w kompletowaniu wyprawek szkolnych dla biedniejszych dzieci, chodziłam z puszką WOŚP, organizowałam aukcje, za które kupowałam środki czystości dla Domu Małego Dziecka. W liceum wraz z koleżanką z klasy chodziłyśmy do dzieci z patologicznych rodzin, by pomagać im w odrabianiu lekcji. Zawsze bliski był mi los zwierząt i chociaż nie znalazłam w sobie odwagi, by osobiście stawić się w schronisku, chętnie włączałam się w zbiórki karmy, misek i ciepłych koców. W czasie powodzi prosiłam klientów sklepu spożywczego o przekazanie drobnych, niezbędnych produktów osobom, którym woda zabrała wszystko. W ramach wolontariatu prowadziłam spotkania przygotowujące do ekumenicznych wyjazdów, pomagałam organizować i koordynować przejazdy ludzi z całej Polski. Gdy pojawiła się Szlachetna Paczka, z radością szykowałam pierwszą, potem kolejną. Gdy nie było mnie stać na samodzielne jej skompletowanie, włączałam w to znajomych, bo w końcu w grupie siła. W większości były to zadania dorywcze, nieregularne. Kiedy postanowiłam znaleźć coś na stałe, bardzo chciałam, żeby zajęcie dawało mi satysfakcję. Chodziłam na spotkania otwarte różnych organizacji, m.in. szkolących osoby niewidome, walczących z miejskimi barierami dla niepełnosprawnych, byłam też na spotkaniu warszawskiego oddziału Amnesty International. Kiedy trafiłam do „mojej” fundacji, byłam pewna, że tego właśnie szukałam. Po dwóch latach spełniania marzeń, wróciłam na ten sam oddział z ramienia innej fundacji, która organizowała dzieciom różne zajęcia artystyczne i rozrywkowe, wizyty znanych aktorów i piosenkarzy, a także kolonie letnie dla części pacjentów. Miałam przyjemność być opiekunką na jednym z takich obozów i po raz kolejny nauczyć się wiele od moich młodych podopiecznych.

Możliwości jest mnóstwo! Można pomagać dzieciom, osobom z ograniczoną sprawnością, młodzieży, osobom starszym (np. proponując robienie zakupów czy wspólny spacery), zwierzętom. Można być wolontariuszem w miejscach kultury, pomagać w organizacji dużych eventów, tworzeniu stron internetowych, a nawet grać na instrumencie, umilając komuś czas. Warto się zastanowić: ile czasu mogę poświęcić w tygodniu na dodatkowe zajęcie i co potrafię robić najlepiej, czym chciałbym się podzielić. I zacząć szukać odpowiedniej organizacji, pamiętając, że dobro to jedyna rzecz, która się mnoży, kiedy się ją dzieli!

fot. Agnieszka Kuczyńska

Avatar
Agnieszka Kuczyńska

Kim jestem i co robię: Miłośniczką Portugalii, która nie umie usiedzieć w miejscu. Pracuję na etacie, a każdą wolną chwilę wykorzystuję na podróże, prowadzenie bloga cale-zycie-w-podrozy.blogspot.com  z relacjami z wyjazdów i zachęcanie ludzi do poznawania Europy. Marzę, planuję, realizuję. Dlaczego tu jestem? Bo wierzę, że życie jest podróżą a sama droga jest ważniejsza niż cel. Uważam, że stale musimy się rozwijać. Chcę pisać o pięknych miejscach, ale też ludziach spotkanych w podróży, smakach świata i o tym, że nasze życie zależy od podejmowanych przez nas każdego dnia małych decyzji. Z czego jestem dumna w moim życiu? Z kilku pięknych marzeń chorych dzieci, które udało mi się spełnić, ponieważ przebywając z nimi zrozumiałam, co jest naprawdę ważne. A także z tego, że mam odwagę mówić na głos, czego od życia chcę a czego nie. Moje słabości: słomiany zapał w wielu kwestiach i ciągle kiepska organizacja czasu. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: dobry film, długie spacery i szukanie tanich biletów lotniczych  Największa zmiana w moim życiu: Ciągle coś zmieniam i modyfikuję, szukając własnej drogi. Nie umiem wskazać tej największej. Miejscowość: Warszawa

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.