Historia opisana przeze mnie to zarys kilku chwil, które stały się punktem zwrotnym w moim życiu. Wszystko, co wydarzyło się potem miało już inny wymiar, ale od początku….
Żaba wyskakuje z garnka.
Jakie to uczucie być podgrzewanym powoli?
Na początku przyjemnie, milutko, cieplutko, cichy szmer palnika. Tak naprawdę to życie w zupełnym bezruchu, braku decyzji, w stagnacji. Ktoś za ciebie odkręcił kurek, ktoś za ciebie wlał wodę. Nic nie wskazuje, że to pułapka. Wszystko jest w najlepszym porządku.
Kiedy stwierdzam, że już trochę za ciasno i chyba za gorąco?
Naprawdę dłuuugo?
Stopniowo kostnieje moje ciało, skóra szarzeje, a oddech z każdą próbą staje się płytszy.
Potem ogarnia mnie totalne poczucie bezsilności, pustki i kompletnego wyczerpania. Mam pretensję do samej siebie, że dałam się tak wmanewrować, że w porę nie zareagowałam, że teraz ugotuję się we własnym sosie. Podczas bezsennych nocy, robi się coraz bardziej niewygodnie. Na plecach czuję presję czasu. Jednak paradoksalnie decyzję o wyskoku trudno podjąć, trudno wyjść z ukropu, trudno pomyśleć o sobie. Jeszcze naiwnie mam nadzieję, że ktoś wyłączy ogień, a ja powoli zasymiluję się z otoczeniem i wrócę do swojego azylu.
W pewien styczniowy dzień zastanawiam się, czego w swoim życiu najbardziej żałuję? Drogą eliminacji wiem jedno, muszę pokonać strach, wskoczyć do chłodnej wody i spełnić wreszcie swoje marzenie. Pora więc opuścić te cieplarniane warunki. Pora zaufać swojej intuicji, no to chlup?
Żaba wskakuje do zimnej wody.
Cytując tych, którym wyskok się nie podobał, bo miał miejsce w chwili, gdy akurat nie byli w pobliżu, “stara baba (żaba) zwariowała i uczy się pływać”. Ja jednak w poszukiwaniu antidotum na me bolączki przeszukuję internetowe księgarnie. Pozycja ze słowem “tao” w tytule wywołuje u mnie dreszcz ciekawości. To będzie moja droga poznania siebie.
Woda wychładza emocje, pozwala z innej perspektywy spojrzeć na całą sytuację. Przenosi mnie w inną rzeczywistość. Zanurzam się w niej i ogarnia mnie uczucie niekończącej się wolności. Nie myślę o niczym więcej, doświadczam tylko to, co dzieje się w tym momencie. Zastałe ciało porusza się raczej nieporadnie, bo defektów w nim nie brak. W chwilach załamania powtarzam jak mantrę, słowa Samuela Becketta:
“Ever tried. Ever fail. No matter. Try again. Fail again. Fail better.”
No cóż, próbuję dalej z nadzieją, że kolokwialnie coś we mnie “zaskoczy”.
Panta rhei… żaba też.
“gdy uczeń jest gotowy, Mistrz się pojawia?” tak to prawda, bez niego zmiana byłaby niemożliwa. Mistrz nie stawia się na piedestale swoich osiągnięć, choć niejeden mógłby mu ich pozazdrościć. Swoją pasją zaraża innych. Marzę i ja, nie o konkretnych wyczynach, ale o tak wielkiej satysfakcji z samej siebie i poczuciu spełnionego życia.
W ciągu szeregu ćwiczeń udziela mi wskazówek jak usprawnić dany ruch, jak przestać walczyć z wodą, jak uspokoić szalejący umysł. Jako aktor drugoplanowy umiejętnie motywuje do działania, aby w odpowiednim momencie, gdy jestem na właściwej drodze, wycofać się, odejść w cień, pozwolić mi działać samodzielnie. Czy zawsze z ochotą idę na pływalnię? Oczywiście, że nie! Kiedy śnieg i mróz na dworze, lazur wody dodaje mi otuchy, wynagradza wszelkie niedogodności, jest obietnicą zupełnie nowych doznań.
W pływaniu, tak jak i w życiu, potrzebna jest równowaga. Staję się więc bardziej świadoma swojego ciała. Zaczynam, od drobnych rzeczy. Od nowa uczę się chodzić tak, by czuć grunt pod stopami, jeść, by cieszyć się każdym kęsem, spać, by rano nie wstawać z bólem karku i oczywiście czytam. Gdy zadbasz o swoje ciało budzą się w nim głęboko ukryte pokłady energii i kreatywności. Poznaję osoby, które na różnym etapie swojego życia postawiły też na siebie. Daję sobie wewnętrzne przyzwolenie na to, że ludzie są różni, a każdy z nas, mniej lub bardziej skutecznie, dąży do wieloznacznego szczęścia. Takie prawo mam też i ja.
Żaba na biegunie.
Każdy ma swój własny biegun. Każdy z nich jest wyjątkowy, bo wymaga przekroczenia pewnych granic, zmierzenia się z samym sobą. Wszyscy boimy się porażki, jednak bez pierwszego kroku nie możemy wyruszyć w podróż. Codziennie zaczynam pracę nad sobą, jak mawiał bohater filmu “Peaceful warrior”: “wojownikowi nie chodzi o perfekcję, zwycięstwo czy niewrażliwość na ciosy, lecz o absolutną wrażliwość, bo tylko ona jest prawdziwą odwagą”.
W życiu, w naturze, w pływaniu liczy się ruch, ruch do przodu. Może tych kilka słów będzie dla kogoś wskazówką, drogowskazem, jak uwierzyć w siebie i rozpocząć drogę pokonywania własnych kompleksów, drogę doskonalenia samego siebie. Czego z całego serca życzę…