Nigdy nie jest za późno być tym, kim miałeś być.
George Eliot
W życiu są dwa najważniejsze momenty – dzień, w którym się rodzisz i dzień, w którym dowiadujesz się, po co. Większość z nas ma trudności z określeniem tego drugiego i w pewnym momencie przyjmuje pragmatyczny pogląd, że praca nie jest do lubienia, nie samą pracą człowiek żyje itd. Na hasło „rób to, co kochasz” zaczynamy reagować cynicznym uśmiechem politowania, ale… kiedy nikt nie patrzy, wzdychamy do niego z tęsknotą.
Niewątpliwie jednak, jakkolwiek pozwalamy sobie na ten temat myśleć, w głębi duszy chyba każdy wybrałby opcję pracy z pasją, gdyby miał taką możliwość.
W mojej pracy coachingowej spotykam się z tym pragnieniem bardzo często, a może nawet najczęściej. Najbardziej uderza mnie to jak bardzo ludzie czują się upośledzeni i winni sytuacji nie odnalezienia swojej drogi.
Chciałabym rzucić na ten temat trochę światła, pokazać wam inną perspektywę. Jest tak wiele czynników, które skutecznie utrudniają podążanie za tym, co w duszy gra. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Przypomnij sobie lata dzieciństwa. Czy miałeś w swoim otoczeniu dorosłych, którzy pasjonowali się swoim zajęciem? Zdecydowana większość z nas obserwowała w życiu najbliższych podział na dwie sfery: pracę i zabawę. Wszystko, co dotyczyło pracy, było jednocześnie zaprzeczeniem tego, co przyjemne i dające radość. Narzekania, że „święta, święta i po świętach”, znowu poniedziałek, urlopu zawsze za mało – to świat, w którym dorastaliśmy. Większość z nas nauczyła się myśleć o pracy w kategoriach bardzo pragmatycznych, traktować ją jako środek do zarabiania pieniędzy, konieczny element życia. Taki tran, który trzeba pić dla zdrowia, choć ma odpychający zapach i pozostawia niesmak.
Pokolenie współczesnych czterdziestolatków powinno też wziąć pod uwagę, jak ogromny wpływ na ich decyzje dotyczące studiów i drogi zawodowej miał okres przemian ustrojowych. Nagle znaleźliśmy się w świecie, który dał możliwości wyjścia z szarzyzny. Głównym motywem naszych wyborów był dostęp do dobrych zarobków. Oblegano wtedy kierunki studiów takie jak prawo, biznes i wszystkie te, które gwarantowały bogactwo i prestiż. W latach dziewięćdziesiątych znany, polski psycholog społeczny Janusz Czapiński wykrył zjawisko silnego uzależnienia poczucia szczęścia od różnych wskaźników statusu społecznego, takich jak zarobki czy poziom wykształcenia. O ile może nie do końca dziwi, że ludzie uzależniają swój dobrostan od stanu konta i dyplomów, o tyle zastanawia fakt, że ta zależność była wtedy w Polsce kilkakrotnie silniejsza niż w Stanach Zjednoczonych. Czapiński wyjaśnił to zjawisko hipotezą transformacji systemowej, która powoduje, że obiektywne czynniki – jak pieniądze czy wykształcenie – wpływają na naszą subiektywną jakość życia. Nie mylił się. Zjawisko zachodzące w postkomunistycznej Polsce nazwał wymownie „uziemieniem duszy polskiej”. Kilkanaście lat później, kiedy Polacy zaadaptowali się do nowych warunków, zjawisko uziemienia znikło.
Teraz widzisz, jak wiele czynników wpłynęło na uziemienie twojej duszy… Dwadzieścia kilka lat temu wszyscy szukaliśmy zabezpieczenia dobrej przyszłości. Czy rodzice mówili nam: nie kieruj się pieniędzmi, idź za głosem serca? Nie. Bo rodzice zawsze przede wszystkim będą dbać o nasze bezpieczeństwo. Jeżeli zapytasz mamy i ojców, czego chcą dla swoich dzieci w pierwszej kolejności – szczęścia czy bezpieczeństwa – wybiorą to ostatnie, za wszelką cenę.
Jak wiele osób z twojego otoczenia naprawdę kocha swoją pracę? Niewiele, prawda? Wszyscy podlegamy bardzo silnym wpływom, utrudniającym nam odnalezienie własnej, zgodnej z sercem drogi. Najważniejsze, żebyś teraz przestał winić siebie za tę sytuację.
W zasadzie już sam fakt przyznania, że nie jesteś w miejscu, które cię wypełnia, jest ogromnym krokiem do zmiany. Wielu ludzi nie jest nawet na takim etapie. Próbują się oszukiwać, że takie jest życie, trzeba zarabiać i ktoś przecież musi wykonywać również te ciężkie, nudne prace. To prawda, jesteśmy dorośli, wiemy, że rachunki nie płacą się same. Odpowiedzialny człowiek dba o zapewnienie sobie i rodzinie środków do życia. Ale nie zasłaniajmy się przymusem wykonywania jakiejkolwiek pracy bo „tak już jest”, „bo ktoś musi”. Kto cię zmusza i w jaki sposób?
Kolejną nieprawdą jest tendencja, którą zaobserwowałam podczas wielu lat pracy w korporacji. Mówienie o tym, że lubi się swoją pracę, jako ważny element naszego korporacyjnego portfolio. Pracownicy korporacji osiągają perfekcję w udawanym entuzjaźmie. Etykietę „uwielbiam swoją pracę” noszą wszyscy, również Ci, którzy w tego typu organizacjach duszą się i spalają. Jeżeli wyłamiesz się z tego schematu, jesteś postrzegany jako niedojrzały, niepoważny utopista bujający w obłokach. Ostatecznie koło się zamyka.
Te treści będą miały dalszy ciąg. Teraz chcę ci powiedzieć: daj sobie prawo do pragnienia radości z pracy. Nie wierz tym, którzy chcą ci wmówić, że to niedojrzałe i że nie na tym życie polega. To nieprawda. Nie daj się uziemić.
Obiecuję, że to, co chcę ci przekazać, jest pozbawione pseudomotywacyjnych haseł w amerykańskim stylu. Nie będzie o ryzykowaniu wszystkiego, rzucaniu się w przepaść, stawianiu na jedną kartę i wmawianiu sobie, że musi się udać. Przecież każdy z nas wie, że w życiu możemy tylko podejmować próby. Czy one przyniosą spodziewane efekty, tego nikt nie wie i nie jest w stanie zagwarantować. Pytanie do ciebie jest tylko jedno – czy chcesz podejmować takie próby? Czy chcesz wyruszyć w drogę bez gwarancji sukcesu? Obiecuję ci też, że będę pisać tylko o tym, czego sama doświadczyłam, co jest też częścią mojej historii. Nie będę udawała mędrca, który posiadł wszystkie odpowiedzi. Będzie szczerze i mam nadzieję inspirująco.
W oczekiwaniu na kolejną część tej historii, w której postaram się opowiedzieć o kilku sposobach na poszukiwanie twojej drogi, mam dla ciebie zadanie.
Są duże szanse, że słyszałeś już kiedyś to pytanie. Jest też więcej niż pewne, że zostało ci ono źle zadane.
POMYŚL O TYM, CO BYŚ ROBIŁ POMIMO TEGO, ŻE NIKT CI ZA TO NIE PŁACI. Nie mam tutaj na myśli sytuacji wygranej w totka ani odziedziczenia spadku po wujku z Ameryki, o którego istnieniu nie miałeś pojęcia. To nie jest okoliczność, w której masz zabezpieczone, wygodne życie. Mówię tu o sytuacji, przez którą przeszło wielu ludzi, którzy dziś cieszą się luksusem pracy, w której realizują swój najgłębszy sens. Sytuacji, kiedy aby robić to, co kochasz, podejmujesz się przeróżnych prac, nie mających nic wspólnego z twoją pasją. Te prace mają tylko jedno zadanie – dać ci środki do życia.
Wyobraź sobie więc, że w ciągu dnia robisz to, co kochasz, a wieczorami, nocami pracujesz jako stróż, w służbach oczyszczania miasta, w magazynach, sprzątając biura.
CO BYŁOBY TEGO WARTE?