Mikołaj, święta to idealny pretekst na prezent dla siebie!
Święta to magiczny czas, który czujemy wszystkimi zmysłami. Zapach pierników, migające światełka, ozdoby w sklepach, muzyka, którą nucimy całymi dniami, płatki śniegu delikatnie spadające na nasze głowy… To wszystko wprowadza nas w cudowny nastrój. Z niecierpliwością czekamy na wigilijną kolację, choinkę i leżące pod nią prezenty, spotkania z najbliższymi, rozmowy pełne radości, wspólnie spędzany czas.
Przygotowania do świąt zazwyczaj zaczynamy kilka tygodni wcześniej. Poświęcamy wiele czasu, aby znaleźć odpowiednie prezenty dla bliskich. Chodzimy po sklepach, oglądamy reklamy w telewizji i gazetach, przeszukujemy oferty w internecie – wszystko po to, aby sprawić radość tym, których kochamy. A czy kochamy samych siebie?
Od wczesnego dzieciństwa byliśmy uczeni, aby dbać o innych, pomagać im, kochać ich i wspierać. Niewiele – albo wcale – mówiło się o tym, aby kochać siebie (na szczęście obecnie to się zmienia). Częściej słyszeliśmy, że kochanie siebie to egoizm, niż że jest niezbędnym warunkiem do tego, aby kochać drugiego człowieka.
We wcześniejszych artykułach wspominałam również o tym, że nie można pomóc drugiemu człowiekowi, zapewniać mu radość i wsparcie, jeżeli najpierw nie zadbamy o zaspokojenie swoich wewnętrznych potrzeb (np. w artykule „Wakacje: czas dla siebie czy dla innych?”). Może ktoś z Was potrafi, ale ja nie umiem pocieszyć kogoś w sytuacji, gdy sama potrzebuję pocieszenia. Podejrzewam, że podjęcie takiej próby zakończyć mogłoby się wspólnym płaczem, wzajemnym wyżalaniem się i raczej nie przyniosłoby nikomu pocieszenia.
Tym razem chciałam się skupić na zaspokajaniu własnych potrzeb, rozumianych jako dbanie o siebie i rozpieszczanie siebie.
Skoro tak bardzo lubimy rozpieszczać innych, co – lub kto – hamuje nas przed rozpieszczaniem siebie? Odpowiedź jest prosta: my sami. Jednym może się wydawać, że zaspokajanie własnych marzeń (czyli potrzeb, bez których możemy się obejść, które nie są niezbędne, ale które sprawią nam przyjemność, są zachciankami) to forma egoizmu. Inni z kolei są niezwykle oszczędni i trudno im wydać określoną kwotę na jakąś rzecz lub inny rodzaj przyjemności. Są zapewne również tacy, którym teoretycznie brakuje czasu, aby zadbać o siebie. Istnieje na pewno także grupa, która rzeczywiście znajduje się w trudnej sytuacji materialnej i zakup czegoś traktuje jak rozrzutność.
Święta Bożego Narodzenia to bardzo dobry czas, aby zostać świętym Mikołajem nie tylko dla innych, lecz także dla siebie. Ja podjęłam taką decyzję kilka lat temu – i dotąd jej nie żałuję. Dwa razy w roku (w święta oraz na urodziny) kupuję sobie „coś zbędnego”, bez czego moje życie nie okazałoby się trudniejsze, ale na pewno mniej przyjemne. Co więcej – nie mam wyrzutów sumienia z powodu ceny (która czasami jest dla mnie wysoka), ponieważ zakup planuję znacznie wcześniej i odkładam na niego pieniądze. Dwa prezenty w roku dla siebie to naprawdę niewiele (innym kupuję ich znacznie więcej).
Dawanie prezentów sprawia więcej radości niż ich otrzymywanie. Gdy obdarowujesz sam siebie, radość jest potrójna: z dawania, otrzymywania i posiadania prezentu.
Warto nagradzać siebie za codzienne wstawanie, podejmowanie wyzwań w pracy, organizację życia domowego itd. Jeśli sam siebie docenisz i nagrodzisz, inni również zauważą, że zasługujesz na to, aby Cię rozpieszczać. Niewielki gest 1–2 razy w roku nie wywoła poczucia winy, o ile uwierzysz, że zapracowałeś na tę przyjemność. Dodatkowo doświadczysz uczuć, które trudno opisać i nazwać. Może tak właśnie czują się ci, którzy są dla siebie dobrzy i potrafią kochać nie tylko innych, lecz także siebie? Spróbuj, naprawdę warto!