Gwóźdź w związkach, czyli dlaczego relacje się psują

Gdy etap zauroczenia mija i zaczyna się właściwe budowanie relacji, wiele rzeczy zaczyna wyglądać inaczej niż na początku… a miejsce nadziei często zastępuje frustracja, a nawet rozczarowanie. Dlaczego? Bo zaczynamy poznawać się naprawdę, bez romantycznych gadżetów, gestów i rozpraszaczy. Zaczyna się tak zwane prawdziwe życie razem.

Dzięki wieloletniej pracy z ludźmi mogę wyodrębnić jeden z powodów, który według mnie bardzo często jest przyczyną takiej frustracji – zwłaszcza (choć nie tylko!) u nas, kobiet. Jest to poczucie bycia niesłuchaną, nierozumianą, samotną, mimo bycia w relacji z mężczyzną. Mimo iż ten sam mężczyzna na samym początku związku wykazywał się wspaniałymi umiejętnościami empatycznymi czy wrażliwością! Co się stało? Przyleciało UFO i go podmieniło? Wszystko możliwe, ale tutaj raczej chodzi o coś innego… O odwieczne różnice między energią kobiecą a męską i stopień zbalansowania obu tych energii.

Jeśli odczuwasz właśnie taką frustrację, to zapomnij na chwilę o tym, jaki czarujący, wyrozumiały i cierpliwy był twój partner na samym początku. To tak naprawdę się nie liczy – oboje byliście opanowani przez burze hormonów i oboje zrobilibyście wszystko, by doprowadzić do połączenia się waszych losów. No i w tej materii osiągnęliście sukces! Natomiast gdy emocje opadły i poczuliście się bezpiecznie w stałym związku, prawda zaczęła odsłaniać swoje oblicze.

Okazuje się, że twój partner nie jest aż tak wyrozumiały, na jakiego wyglądał. Nagle jego empatia przekształciła się w pragmatyzm, a jego cierpliwość w poirytowanie tym, że nie robisz tak, jak ci radzi, pomimo iż ty nawet nie prosisz o radę, po prostu chcesz być wysłuchana. Na pewno to znasz – dzielisz się czymś z partnerem ze łzami w oczach, a on próbuje za ciebie naprawić twój problem, podsuwając gotowe rozwiązania. Wspaniale obrazuje to słynny filmik „Nie chodzi o gwóźdź!”, który swego czasu krążył po „youtubach”. Zanim ruszymy dalej, mam dla ciebie dobrą wiadomość – wszystko z waszą relacją jest OK!

To nie znaczy, że twój mężczyzna już cię nie kocha! To tylko pokazuje, w jaki sposób cię kocha, czyli jaka przeważa u niego energia – i jest to z pewnością energia męska. Energia czynu, działania, reakcji. On mówi ci, co masz zrobić, bo chce dla ciebie jak najlepiej! Bo chce cię wspierać, chronić i pragnie, by ci było dobrze w życiu. Bo sam, jak o czymś mówi, to dlatego, że potrzebuje znaleźć rozwiązanie. Mężczyźni z dominacją pierwiastka męskiego do końca nie rozumieją sensu „dzielenia się” czymś tylko dla samego wysłuchania. W dużej mierze wynika to ze sposobu, w jaki byli wychowani – chłopaki nie płaczą, jak mają problem, to go rozwiązują, nie gadają o uczuciach, stają w obronie dziewczyn itd.; ale też od samej struktury otoczenia – np. wzrastali wśród licznych braci lub bez mamy. To wszystko kształtuje ich osobowość i wyznacza kierunek dla ich męskiej troski. Bo na tym właśnie polega męska troska!

Kobieca troska jest zgoła inna. To łagodność, empatia, umiejętność słuchania bez radzenia czy podsuwania rozwiązań.

I uwaga! Bywa, że i my, kobiety, musimy się takiej troski nauczyć! Ja sama wychowałam się w towarzystwie pięciu braci i tak naprawdę dopiero w dorosłym życiu, dzięki przyjaźniom z kobietami i pracy ze swoimi różnymi blokadami czy programami z dzieciństwa, potrafiłam aktywować dostęp do tej pięknej, kobiecej, wręcz matczynej domeny! Poznałam również wielu mężczyzn, którzy za młodu przebywali wśród dużej liczby kobiet, np. sióstr, czy też byli wychowywani przez kobiety. Ich stopień wrażliwości w rozmowach był wyższy od mojego! Teraz jestem w relacji z człowiekiem, który zwierzanie z automatu traktuje jak wołanie o pomoc. Dzięki temu wiem, że odwaliłam kawał dobrej roboty ze sobą i znów jestem kobietą, która może sobie ponarzekać na brak wrażliwości samca! Hurej!

Celowo bagatelizuję ten problem, bo właśnie dzięki temu dystansowi do owego zagadnienia można zbudować zdrową, zrównoważoną relację, pomimo tak zasadniczych różnic w postrzeganiu, czym tak naprawdę jest przyjaźń i bliskość.

Dla nas, kobiet, bliskość to możliwość dzielenia się wszystkim, a że nasz emocjonalny świat jest o wiele bogatszy i bardziej złożony niż męski – w miarę gdy pogłębia się więź z partnerem, mówimy mu coraz więcej i rozmawiamy z nim coraz bardziej intymnie. I zwykle na początku relacji tych zwierzeń jest o wiele mniej, poza tym nasz świeżo upieczony partner nie ma jeszcze tak mocnej potrzeby uszczęśliwienia swojej wybranki, więc może sobie pozwolić na wysłuchanie bez porad i próby naprawiania. Stąd często nasz mylny osąd w fazie zakochania.

To wcale nie musi oznaczać, że twój partner jest mało wrażliwy, bo przecież wzrusza się na filmach, porusza piękną muzyką, słodko głaska psa czy całuje cię czule, gdy śpisz! On po prostu w temacie troski jest bardziej męski niż ty. I nie świadczy to o tym, że nie jest już twoim przyjacielem. Bo póki chce cię słuchać, póki słyszy, co mówisz, i obchodzi go, jak się czujesz, a przy tym jest szanujący i dobry, póty chce być z tobą blisko.

Nie zapominaj, że to ty, jako kobieta, masz moc, by powoli i coraz bardziej otwierać serce mężczyźnie. Otwierać go na uczucia, na mówienie o emocjach, na współodczuwanie, na szacunek do istnienia. Z łagodnością i cierpliwością, bo to nie stanie się w jedną noc! Daj temu czas, ale nie rezygnuj z wyrażania siebie. Zauważ też, że wszystko teraz bardzo się zmienia – żyjemy w czasach zmian! I wszystko jest możliwe… A więc staraj się skupiać na tym, czego pragniesz, a nie na tym, czego nie chcesz czy nie lubisz.

Poza tym – nie jesteś sama! Masz swoje przyjaciółki, siostry i inne bliskie kobiety, które zawsze z chęcią cię wysłuchają, pocieszą, wesprą i zrozumieją jak nikt inny. A jeśli jest temat, który koniecznie chciałabyś omówić tylko i wyłącznie ze swoim mężczyzną, to próbuj. Z doświadczenia wiem, że pomaga na wstępie rozmowy zaznaczyć, że potrzebujesz się tylko wygadać i być przytulona na końcu. Komunikowanie swoich potrzeb to podstawa zdrowej relacji!

I pamiętaj – masz przede wszystkim siebie jako swoją najlepszą i najwierniejszą powierniczkę! I twoją odpowiedzialnością jest kochać siebie samą i spełniać swoje emocjonalne potrzeby, zanim wejdziesz w oczekiwania, by to świat za ciebie je spełniał. Świat to zrobi, kiedy najpierw ty sama sobie to dasz! Dostroi się do wibracji twojego wrażliwego, kobiecego, wielkiego serca!

Trzymam kciuki za Wasze Piękne Relacje!

Ewa Gyurkovich

Ewa Giurkowicz
Ewa Giurkowicz

Spotkaj się ze mną, jeśli: chciałbyś spróbować coachingu holistycznego, terapii ruchem i tańcem spontanicznym. Kim jestem i co robię: jestem life coachem (coachem holistycznym), trenerką gimnastyki śmiechowej oraz ruchu i tańca intuicyjnego, piszę również powieści dla kobiet o tematyce transformacji życiowej i pokochania samej siebie, prowadzę bloga literacko-motywacyjnego, jestem mamą 13-letniej Igi, miłośniczką zdrowego odżywiania się, mindfulness i życia w zgodzie z naturą. Dlaczego tu jestem: by opowiedzieć swoją historię, by zainspirować do zmian, by pokazać na swoim przykładzie, że nigdy nie jest za późno ani za wcześnie na zmiany, że mamy prawo do bycia szczęśliwym każdego dnia, a nie za pięć lat, albo 10 lat temu... Że Życie to nieustanna zmiana! Z czego jestem dumna w moim życiu: z pokochania samej siebie i uświadomienia sobie schematów, które rządziły moimi wyborami, z wzięcia pełnej odpowiedzialności za swoje istnienie i decyzje, z książek mojego autorstwa, z poradzenia sobie z zaburzeniami lękowymi bez środków farmakologicznych, z tego, że moja córka mówi, że jest szczęśliwa, z tego że wciąż umiem zaczynać wszystko od nowa Moje słabości: nie mam przycisku STOP! Mój sprawdzony sposób na zły humor: nie ma czegoś takiego, jak zły humor! Wszystko jest dobre. Ale na trudne emocje pomaga mi rozmowa ze sobą i zapytanie się, co się dzieje i co mogę w tym momencie dla siebie zrobić, a także wczesne pójście spać, zatańczenie do ulubionej piosenki, zjedzenie czegoś zdrowego, pomoc innym. Największa zmiana w moim życiu: zrezygnowałam z małżeństwa po półtorej roku ślubu, z rodzinnego życia, kariery, własnej firmy i domu z ogrodem i wyjechałam za granicę, by zacząć od zera. Pięć lat później zostawiłam wszystko i wróciłam w woje rodzinne strony, w Bieszczady, by znów zacząć od nowa ;) W ciągu tych parunastu lat zupełnie zmieniłam swoje podejście do życia na pozytywne i skupione na kochaniu samej siebie, pilnowaniu swoich granic i byciu w TU I TERAZ.

1 komentarz

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.