Istnieje grupa kobiet, która bez mężczyzny u swojego boku nie widzi sensu spełnienia i szczęśliwego życia.Zakochują się szybko, do tego stopnia, że po pierwszej randce zawieszają firanki w ich wspólnej sypialni. Bardzo często „wpadają jak śliwka w kompot” z romansu w romans, po czym zniesmaczone i emocjonalnie sponiewierane, czasami nawet z oczyszczonym kontem w banku, poddają się i zaczynają abstynenckie życie z dala od mężczyzn i portali randkowych. Wiedzą, że jeśli tylko do nich wrócą, scenariusz prawdopodobnie się powtórzy. Znów zaufają komuś nieodpowiedniemu, kto nie tylko nie odpowie na ich uczucie miłością na jaką zasługują, ale także znowu je wykorzysta lub ośmieszy przed nimi samymi.
To oczywiście ekstremalna wersja zdarzeń, chodziło mi tutaj bardziej o zilustrowanie mechanizmu jakim jest nałóg miłości. Dlaczego nałóg? Bo tak jak alkohol, bądź inne substancje odurzające wywołują w naszym mózgu pewne reakcje chemiczne, które sprawiają, że czujemy się „uniesione”, tak samo fantazje uczuciowe, erotyczne i seksualne są pewnego rodzaju uzależnieniem, ponieważ produkują tego rodzaju reakcje, co wyżej wspomniane używki.
Dlaczego mówię tutaj tylko o kobietach?
Sama jestem kobietą i bardzo niedawno odkryłam, że mogłabym się podpisać pod profilem „uzależnionej od miłości”. Nie jest mi łatwo, ani komfortowo, aby ot tak się do tego przyznać, ale wolę nazywać rzeczy po imieniu, niż zmarnować sobie życie udając, że nie mam tego problemu. Jak to się stało? U mnie punktem kulminacyjnym było przeczytanie książki, a właściwie ebooka Eugenii Herzyk pt. “Nałogowa Miłość”, którego notabene gorąco polecam.
Najbardziej podoba mi się, że książka napisana jest przez Polkę, terapeutkę, która posiada ogromną wiedzę i po prostu pomaga.
Jestem kobietą uzależnioną od miłości, która zdała sobie z tego sprawę, zanim może być za późno. Dzielę się tym wyznaniem z innymi kobietami, aby może choć trochę pomóc tym, które czują się podobnie i pokazać, że życie zawsze można zmienić. Najlepiej zacząć od obserwacji własnych myśli. Nie twierdzę, że nałogowa miłość jest tylko typowo kobiecą sprawą. Znam też mężczyzn, którzy przejawiają jej symptomy. Nie mniej jednak, najwięcej złamanych serc w imię tejże „miłości” jest w naszej kobiecej grupie.
Moje obserwacje z podróży po świecie, znajomości z ludźmi różnych nacji, jakie zawarłam, wskazują, że my, Polki przodujemy w cierpieniu na nałogową miłość, tudzież dobieraniu sobie nieodpowiednich dla nas mężczyzn, o zgrozo, na życie. Absolutnie nie chcę przez to powiedzieć, że jest z nami coś nie w porządku, lub że jesteśmy na jakikolwiek sposób gorsze od kobiet innych nacji. Po prostu widzę, że problem ten występuje u nas stanowczo za często, a kobiety cierpią i nie wiedzą co się z nimi dzieje, bo nikt nie nauczył ich, jak powinny postępować z własnymi emocjami.
Od najmłodszych lat wpajano nam, że bez mężczyzny u boku jesteśmy niepełne i nijakie. Życie bez niego jest nic nie warte, do tego nienormalne. Kiedyś posiadanie mężczyzny było kwestią niemalże przeżycia w społeczeństwie, zarówno pod względem fizycznym, jak i moralnym.
Współcześnie, można zauważyć, że życie bez mężczyzny, nie jest może standardowe, ale nigdy nienormalne. Lepiej nie mieć u swojego boku mężczyzny, niż mieć kogoś, kto nas nie szanuje i niszczy.
Czy jest jakiś lek na nałogową miłość?
Po pierwsze: obserwacja siebie!. Zwracajmu uwagę na to, jak zachowujemy się, kiedy poznajemy kogoś nowego? Czy od razu ekscytujemy się, czy podchodzimy do tego faktu z rozsądkiem, myśląc: „OK. Poobserwuję sytuację i zobaczę poczekam na dalszy przebieg wydarzeń”. Wiem, ile radości daje ekscytacja towarzysząca poznaniu nowej osoby, zwłaszcza w pierwszej fazie. Facet nas fascynuje tym jak się prezentuje, tym co osiągnął, co mówi. Cieszymy się, kiedy napisze wiadomość lub zadzwoni i cierpimy, kiedy zignoruje nas brakiem natychmiastowej odpowiedzi. To trochę jak huśtawka – w dół, w górę. Decyzja: czy damy się rozhuśtać, czy staniemy na placu zabaw i same wybierzemy sobie tempo i sprzęt do zabawy?
Po drugie, przemyśleć wszystkie swoje związki!
Zwłaszcza te z rodzicami. Nałogowa miłość ma początek w dzieciństwie. Nasi rodzice byli przy nas, ale może nie do końca interesowali się, co się z nami dzieje. Być może w ogóle ich nie było, albo musieli nas zostawić z babcią i pojechali do Niemiec zarabiać na dom. Powodów może być wiele i potrzeba do tego wnikliwszej obserwacji. Wspomniany wyżej ebook na pewno na początku pomoże.
Następnie, warto pomyśleć o tych wszystkich „miłościach”, których jak wiadomo, nałogowo myśląc mogło być wiele, albowiem nałóg ma to do siebie, że uzależnia. Zadać sobie pytania typu: Dlaczego trafiam na drani? Dlaczego faceci, którzy naprawdę traktują mnie z szacunkiem i dają mi to wszystko to, czego sama deklaruję że chcę, mnie nudzą?
Po trzecie, wziąć odpowiedzialność za nasze doświadczenia. Innymi słowy, przyznać przed samą sobą, że to my decydujemy kogo do siebie dopuszczamy.
Zdaję sobie sprawę, że nie należy to do przyjemności. Jednak jest to uczucie uwalniające, kiedy wiesz, że to ty możesz zmienić swoją rzeczywistość!
To nie wina rodziców czy byłego męża. Po prostu było jak było, ale od dziś może być inaczej. Przy pomocy mądrych lektur, wspierających przyjaciółek lub choćby nawet koniecznością terapii w tzw. cięższych przypadkach, nie może się nie udać. Nie masz nic do stracenia, bo zawsze zyskujesz wiedzę o sobie i więcej pewności siebie. Mężczyźni to poczują i przestaną uciekać. To znaczy, dranie się ulotnią i o to właśnie chodzi!