Z Adrianem spotkaliśmy się po raz pierwszy przypadkiem – gdzieś w Polsce na evencie. Wcześniej wiedziałam tylko tyle, że ktoś taki jak “Lipskee” istnieje i nic poza tym. Na scenie zobaczyłam chłopaka, który nie tylko tańczy, ale przede wszystkim ma duszę i ta dusza odzwierciedla się w każdym jego ruchu. Ujął mnie swoim człowieczeństwem, prawdziwością i ogromną pokorą. To było jedno z tych spotkań, które na długo zapadają w serce. W świecie pędu, konsumpcjonizmu i niezdrowej rywalizacji na szczęście jest on – chłopak, który po licznych przeżyciach pozostał sobą. Dowiedziałam się od niego, że nie jest ważne, skąd pochodzimy, co mamy a czego nie, jeżeli tylko żyjemy w zgodzie z naszymi wartościami – wszystko jest możliwe i można sięgnąć gwiazd. Trzeba tylko tego chcieć. Zapraszam Was do lektury mojej rozmowy z Adrianem.
– Anna Kołacińska
Kiedyś usłyszałam takie powiedzenie: “w życiu nie chodzi o to, aby przeczekać burzę, ale o to, by nauczyć się tańczyć w deszczu”. Czy Ty tańczysz swoje życie? Idziesz tanecznym krokiem nawet podczas życiowej burzy?
Staram się optymalizować sytuację, w której się znajduję. Czasami tak bywa, że natrafiamy na pewne przeciwności losu, myślę jednak, że stanowią one dla nas sytuację treningową. Im więcej w naszym życiu takich sytuacji, tym większa baza doświadczeń, z której potem możemy korzystać.
Wspierasz sam siebie, sam siebie dopingujesz? Jakie to uczucie być dla samego siebie motywatorem i wsparciem? Mam wrażenie, że to jedna z najcenniejszych rzeczy w życiu – tylko niewielu ludzi jeszcze o tym wie.
Chyba lubię sam siebie, doceniam siebie za wiele umiejętności i staram się poszukiwać w sobie rozwiązań. Mam wrażenie, że każda zmiana zaczyna się w nas – idąc tym tropem jesteśmy w stanie wygenerować dużo motywacji do podejmowania nowych wyzwań i angażowania się w wiele aktywności. Jako tancerz mam możliwość obserwowania efektów swojej pracy, co jest dla mnie niebywałą motywacją.
Świat stanął na głowie – ludzie pędzą nie wiadomo po co i za czym. Gdzieś umknęły wartości życiowe. Kiedy ostatnio rozmawialiśmy, podkreślałeś że nieważne, czy ma się dużo czy mało i co się ma, a czego nie – ważne jakim się jest człowiekiem tam w środku. Zwracałeś uwagę na szacunek do siebie i innych ludzi. Myślisz, że trudno jest zachować swoje wartości w pędzącym pociągu teraźniejszości?
Niestety, w tym wirze można się trochę zagubić. Ważne są czynniki chroniące, takie jak wartości, rodzina, przyjaciele, pasje. Szacunek jest w moim odczuciu podstawą – najistotniejszy jest szacunek do samego siebie, bo dzięki niemu łatwiej jest nam szanować innych. Ludzie mają olbrzymią wartość, są dla mnie źródłem, z którego mogę czerpać wiedzę, wymieniać się doświadczeniem. To szczególne ważne w tańcu – wymieniając się ruchami, uruchamiamy transfer emocji, dzielimy się sposobem widzenia świata.
Jaki jest Twój świat – świat człowieka z wielkim talentem, ale jednocześnie normalnego chłopaka z blokowiska, po przejściach i często trudnych doświadczeniach życiowych?
Każdy z nas ma swoją bazę doświadczeń, w tym pokonanych trudności i problemów – ja tu nie jestem wyjątkiem. Moja rzeczywistość składa się z wielu aspektów. Oczywiście, dominuje w niej taniec – to jest jedyna rzecz, która odróżnia mnie od ogółu. Mam takie same potrzeby jak my wszyscy. Chcę godnie żyć, wielopoziomowo się rozwijać, chcę kochać i być kochanym, chcę za jakiś czas spojrzeć w lustro i móc powiedzieć sobie „Adrian, spoko z ciebie koleś”. Wywodząc się z defaworyzowanego środowiska, zawsze wiedziałem, czego nie chcę i ta wiedza umożliwiła mi świadome – i jak się okazało dobre – wybory. Jeżeli chodzi o talent, to uważam że jest on związany przede wszystkim z ciężką, systematyczną pracą. Nie ma człowieka, który nie mógłby tańczyć tak jak ja, jest jednak niewiele ludzi, którym chce się codziennie wstawać rano, iść na siłownię, potem na trening, następnie prowadzić zajęcia zarówno te indywidualne, jak i grupowe, a potem wracać do domu i ogarniać rodzinną rzeczywistość, łącznie z praniem.
Skoro już wspomniałeś o tańcu, chciałabym zapytać cię o to, w jaki sposób budujesz swoje występy. Czy tworząc nową choreografię zwracasz uwagę na miejsce i okoliczności, w których masz wystąpić, czy też może powstaje ona całkowicie spontanicznie i ma po prostu jak najpełniej wyrażać ciebie?
W moim tańcu najważniejsi są odbiorcy. Pracując w tak zwanej rozrywce – na przykład kiedy robię pokaz na festynie czy imprezie firmowej – wiem, że moim zadaniem jest jak najefektywniej zająć określony czas: trochę bawić, trochę edukować, trochę promować taniec i kulturę uliczną. Nie zapominam jednak o sobie. Nawet kiedy biorę bardzo komercyjną robotę, staram się pokazać czym jest prawdziwy Popping i w jaki sposób ja go robię. W każdej choreografii zostawiam sobie miejsce na improwizację, tak zwany freestyle, na bycie tu i teraz, pozwolenie sobie na interpretację tej chwili, tego momentu do dźwięków muzyki. Najważniejsze dla mnie jest bycie autentycznym – taniec umożliwia to w szerokim zakresie.
Wiem, że uczysz tańca dzieciaki i młodzież. Opowiedz nam o tych zajęciach i dzisiejszej młodzieży. Czy podczas lekcji jesteś tylko nauczycielem, guru, czy może po prostu kumplem?
Nauczyłem się, że dla swoich uczniów mam być przede wszystkim nauczycielem. W tym przypadku bardzo ważne są granice. Wiadomo, chcąc nie chcąc uczestniczę w ich życiu, mam wgląd w ich bieżące problemy, rozterki, poznaję ich spojrzenie na świat. Ten świat, w którym funkcjonują i który sami kreują, odbiega od mojej młodzieńczej rzeczywistości. Jest wypełniony gadżetami ze szkodą dla autentycznych relacji. Pragnienia młodych ludzi są bardzo ulotne – często gubią „zajawkę”, nie chcą mierzyć się z rzeczami sprawiającymi im trudność, oczekują natychmiastowych efektów. Na szczęście na swojej drodze spotykam dużo wyjątków – są to przede wszystkim zdecydowane młode kobiety, wiedzące czego chcą i jasno dążące do postawionych sobie celów.
Co uważasz za swój największy sukces?
Moim największym sukcesem jest stabilizacja na trudnym tanecznym rynku. To, że mogę robić to, co sprawia mi w życiu przyjemność i czerpać z tego środki finansowe wystarczające do życia, jest dla mnie największym osiągnięciem. Cieszę się również z relacji z ludźmi, patrząc na moich bliskich wiem, że jeśli są ze mną, to znaczy że jestem w porządku – z takim supportem czuję się bezpiecznie.
Czym są dla Ciebie zmiany w życiu?
Zmiana to dla mnie rozwój. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach jesteśmy managerami zmiany, to nasza codzienność. Ze zmianą łączy się chwilowa niepewność – to jest czynnik pokazujący nam, że dysponujemy zmianą. Dzięki zmianie wartościujemy, dokonujemy wglądu, szukamy jeszcze lepszych rozwiązań. Zmiana napędza nas do działania i jeśli się jej bardzo nie obawiamy, nie uciekamy przed nią, to przynosi nam wiele dobrego!
Twoje marzenia to…?
Moje marzenia to rzeczywistość. Mam takie wrażenie, że to co kiedyś było w sferze marzeń, teraz jest moją codziennością. Mogę tańczyć, mam kochającą kobietę, z którą idę przez życie wiele lat. Hmm… moje marzenia? Będę tendencyjny: szczęśliwa rodzina, trochę wolnego czasu, zdrowie dla moich bliskich i duża wytrzymałość stawów dla mnie 🙂
Dziękuję za wywiad i w imieniu swoim i całej redakcji życzę Ci tylko tego, czego chciałbyś abyśmy Ci życzyły!
Bardzo dziękuję i poproszę trochę zdrowia, z tym mogę wszystko!
Rozmawiała Anna Kołacińska