Czy warto ufać dziecku?

Zaufanie – tak łatwo je stracić, tak trudno odzyskać. Dotyczy ono wszelkich relacji międzyludzkich, także relacji rodzic – dziecko. Czy jest ono możliwe? Do czego jest potrzebne? Kiedy należy obdarzyć nim dziecko?

Kiedy dziecko jest maleńkie i całkowicie uzależnione od rodziców, nikt się nie zastanawia, jakim poziomem zaufania je obdarzyć. Samo nie podejmuje żadnych działań, nie pozostaje bez opieki. W tym czasie to dziecko ma bezgraniczne zaufanie do rodziców, którzy się nim opiekują, karmią, przytulają, przewijają, uczą wszystkiego – są całym światem.

Kiedy dziecko rośnie, staje się coraz bardziej samodzielne, niezależne od rodziców i coraz częściej potrzebuje pewnego rodzaju swobody. Im większe zaufanie mają rodzice do dziecka, tym więcej swobody mu dają – wierzą bowiem, że potrafi ono podejmować mądre decyzje, unika ryzykownych zachowań, dba o własne bezpieczeństwo. Wydawać by się mogło, że zasada jest prosta: im bardziej dziecko jest odpowiedzialne, tym bardziej możemy mu ufać. Pytanie tylko, od czego zależy poziom odpowiedzialności młodego człowieka? Od charakteru, konfiguracji cech osobowości? A może wpływa na niego wychowanie?

Na pewno cechy osobowości mają tu znaczenie, ale nie determinują poziomu odpowiedzialności. Inaczej zachowuje się osoba, która ma dużą potrzebę wrażeń, a inaczej ten, kto jest typem domatora. Jednak czy to znaczy, że pierwszego powinniśmy obdarzyć mniejszym zaufaniem, bo np. jest bardziej skłonny do zachowań ryzykownych? Myślę, że nie. Poziom zaufania jaki mamy wobec dziecka jest proporcjonalny do czasu, jaki poświęciliśmy na jego wychowanie, do zasad, jakie staraliśmy się mu przekazać, do wprowadzanych konsekwencji. Jeśli mamy poczucie, że dobrze wychowaliśmy nasze dzieci, że udało nam się wpoić im pewne zasady i wartości, to mamy większą pewność, że zaufanie, jakim je obdarzamy, nie zostanie nadużyte.

Już od wczesnego dzieciństwa staramy się pokazywać dzieciom, że pewnych rzeczy nie należy robić, że nie zawsze to, co można robić w domu, wypada robić w miejscu publicznym. Wychowując, staramy się stawiać dziecku pewne granice. Są one bardzo ważne – dają poczucie bezpieczeństwa, stabilności i oparcia, co umożliwia dziecku podejmowanie kolejnych działań w celu poznawania świata. Granice nigdy nie powinny być sztywne, lecz zmieniać się w zależności od wieku dzieci, ich umiejętności i kompetencji. Jeśli we wczesnym wieku postawimy je dziecku zbyt szeroko, to może się zdarzyć, że w przyszłości będzie ono człowiekiem, który będzie miał trudności m.in. w dostosowywaniu się do wyznaczonych zasad – będzie mu się wydawało, że wszystko mu się należy bez większego wysiłku z jego strony. Jeśli jednak te granice będą bardzo wąskie, dziecko może wzrastać w przekonaniu, że poza nimi jest bardzo niebezpieczny świat. Nie będzie otwarte na nowe doświadczenie, nie będzie podejmowało prób poznania świata, a w konsekwencji może stać się osobą zupełnie niezaradną.

Niezmiernie ważne jest nauczenie dziecka, że warto rozmawiać. Najłatwiej zrobić to na własnym przykładzie. Jeśli od samego początku będziemy z nim rozmawiać na różne tematy, o sprawach przyjemnych i trudnych, jeśli będzie ono widziało, że dorośli rozmawiają, gdy mają problem, to bardzo możliwe, że kiedy dorośnie, również będzie tak postępować. Jeśli dziecko będzie rozmawiało z nami o swoich problemach, to po pierwsze będziemy mieli okazję mu pomóc, a po drugie – zaufanie z jego strony utwierdzi nas w przekonaniu, że faktycznie nie mamy podstaw, by mu nie ufać.

Warto także od samego początku uczyć dziecko, że nikt nie jest idealny i każdy popełnia błędy, ale mimo to nadal jest wartościowym człowiekiem i nadal go kochamy. Jeśli będzie ono miało tę pewność, nie będzie czuło potrzeby oszukiwania nas, a tym samym wystawiania na próbę zaufania, jakim je obdarzyliśmy. Dzieci często wstydzą się swoich słabości i potknięć (także przed rodzicami), a to pierwszy krok do opanowywania sztuki manipulowania rodzicami i oszukiwania ich. Musimy je uczyć, że ucieczka nie jest dobrym sposobem na rozwiązywanie problemów. Trzeba się z nimi zmierzyć twarzą w twarz, stanąć przed nimi otwarcie, nawet jeśli wstydzimy się przed samym sobą. Rozwiązanie trudności może stać się wspaniałym doświadczeniem i lekcją, którą zapamiętamy do końca życia.

Poruszyłam tu wiele wątków, z których płynie wspólny wniosek: zaufanie do dziecka jest po części zasługą rodziców. Jeśli dziecko nie jest godne zaufania, oznacza to, że w trakcie procesu wychowania coś przeoczyliśmy, popełniliśmy jakiś błąd (z wyjątkiem pewnych specyficznych sytuacji, gdy nie możemy oczekiwać od dziecka całkowitej kontroli zachowania).

Chciałabym namówić rodziców do tego, aby mimo wszystko stosowali wobec swoich dzieci zasadę ograniczonego zaufania. W mojej pracy niestety bardzo często stykam się z sytuacją, gdy słowo nauczyciela zupełnie przeczy słowu dziecka. Co należy wtedy zrobić? Uważam, że jako rodzice powinniśmy zawsze chronić swoje dzieci, ale należy także wysłuchać nauczyciela i nie atakować od razu, gdy okazuje się, że jego wersja różni się od tego, co mówi dziecko – tak samo, jak nie należy wyciągać konsekwencji z zachowania dziecka, nie poznając najpierw jego wersji zdarzeń. Powinniśmy założyć, że rodzina, szkoła i wszystkie miejsca, które oferują zajęcia dla dzieci i młodzieży, mają wspólny cel: wspierać dziecko w rozwoju i pomagać w stawaniu się dojrzałym, mądrym i odpowiedzialnym człowiekiem. 

Marta Samorajczyk

Kim jestem i co robię: Jestem osobą, która lubi pracę z ludźmi. Pracuję w szkole na stanowisku psychologa oraz w przedszkolu jako terapeuta integracji sensorycznej. Dlaczego tu jestem? Jestem tu, ponieważ jest to dla mnie wyzwanie – chcę się z nim zmierzyć. Mam nadzieję, że dzięki temu portalowi będę potrafiła patrzeć na świat z wielu różnych perspektyw. Będę starała się zwrócić uwagę na problemy ważne dla młodzieży, pomagać w znajdowaniu sposobów, miejsc czy osób, dzięki którym życie nastolatka będzie choćby odrobinę łatwiejsze. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem dumna z tego, że jestem kim jestem, że mam od lat tych samych wspaniałych przyjaciół wokół siebie, na których zawsze mogę liczyć. Moje słabości: Moją największą słabością jest niezdecydowanie, trudności z podejmowaniem decyzji, a poza tym kawa. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Mój sprawdzony sposób na poprawę humoru to długie rozmowy z przyjaciółmi, niezależnie od pory dnia czy nocy. Największa zmiana w moim życiu: Chyba nie wydarzyło się nic takiego w moim życiu, co mogłabym nazwać największą zmianą. Na pewno ważną zmianą było znalezienie pierwszej pracy – zmiana trybu życia, nowe wyzwania, obowiązki i doświadczenia.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.