Plecak minimalistki – początek

Zawsze lubiłam podróżować i marzyłam o tym, żeby moja praca związana była z wyjazdami. Od kilku lat często gdzieś wyjeżdżam. Wiele osób mówi nawet, że według nich  jestem ciągle w drodze, bo nigdy nie wiadomo, gdzie będę. Częste zmiany miejsca i przemieszczanie się spowodowały, że zaczęłam weryfikować, jakie mam rzeczy, czy wszystko jest mi potrzebne i czy muszę to wszystko dźwigać. Doszły do tego ograniczenia linii lotniczych dotyczące bagażu. Okazało się, że jestem w stanie spakować się na miesięczny wyjazd za granicę do 10-kilogramowej walizki. Mały plecak (5 kg) wystarczy na 10-dniowy wyjazd do Chorwacji, a na 3 dni nie potrzebuję więcej niż małą torbę. I co najlepsze, lubię ubierać się ładnie, więc zawsze mam jakąś apaszkę, perły, książkę do poczytania i moje przenośne biuro w postaci laptopa. Zaskoczyło mnie, że budzi to duże niedowierzanie i zainteresowanie wśród moich znajomych. Dlatego zaczęłam obserwować i zastanawiać się nad zwyczajami ludzi związanymi z pakowaniem. Korzystać z tych ułatwiających życie i eliminować te, które je utrudniają. Wśród najczęstszych nawyków znalazły się:

–  robienie zakupów przed wyjazdem, żeby wszystko mieć gotowe i zabrać ze sobą;

–  branie rzeczy na każdy dzień i jeszcze kilku zapasowych;

–  pakowanie wielu rzeczy, bo wszystko może się przydać;

–  nie sprawdzanie, co jest dostępne na miejscu, np. ręczniki, suszarka, żelazko itp. 

Mam wrażenie, że są to zwyczaje, których nabraliśmy w domu. Czasem słyszę też, że ktoś woli zabrać ze sobą więcej, żeby nie stresować się na miejscu. Natomiast przez kilka czy kilkanaście ostatnich lat warunki podróżowania się zmieniły, a okazja do kupienia nowych butów czy sukienki jest dla mnie raczej przyjemnością płynącą z przywiezienia fajnej pamiątki niż stresem, zaś wizyta u lokalnego fryzjera czy lekarza – możliwością dotknięcia codzienności. Zazwyczaj nie jedziemy też na bezludną wyspę (to wyjątek). Większość miejsc, w które się udajemy, ma w pobliżu rożnorodne sklepy, bary, apteki, lekarzy. Przecież tam też żyją ludzie i muszą zaspokajać podobne potrzeby, co my. Nie jedziemy na pustynię, na której nic nie ma. Dlatego warto zweryfikować swoje podejście do pakowania.

Pamiętaj zatem jako pierwszy punkt przy pakowaniu: Nie jedziesz na bezludną wyspę! To zdanie powtarzam sobie, kiedy włącza mi się chęć pakowania wielu rzeczy i przygotowania na każdą okazję. Oczywiście sprawdzam pogodę i staram się odpowiednio zaplanować mój bagaż, ale czasem nie przewidzimy deszczu w typowo słonecznym miejscu lub oficjalnej okazji, która pojawia się niespodziewanie. Tylko czy w związku z tym musimy od razu dorzucać do bagażu kilkanaście dodatkowych rzeczy na takie nieprzewidziane sytuacje? Moim zdaniem nie warto, a to, co potrzebne, zawsze można ewentualnie dokupić na miejscu.

Wyjątek robię tylko dla kostiumu kąpielowego, gdyż do basenu wskakuję, kiedy tylko mam okazję – nawet w środku zimy.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.