Potrzeby seksualne i nieseksualne, jak je zaspokoić?

– Seks jest jak wędka – mówi do mnie czasami kobieta i dodaje po chwili: – Wszyscy faceci się na nią łapią. Uśmiecham się i odpowiadam w myślach, że „kobiety przecież łapią się także”.

Gdzieś na samym dnie piramidy Maslowa jest seks, a potem wysoko transcendencja. Z kolei w tantrycznym podejściu do przyjemności, seks znajdziemy na wysokich szczeblach tej drabiny. Czasami jesteśmy – niczym dobre ciasto na tortowy przekładaniec – tak nasączeni poczuciem, czym seks jest lub czym ma być, że bardziej już nie można, bo będzie niesmacznie. Kolorowa prasa, gdzie na jednym biegunie są dajmy na to Cosmo czy Claudia, a na drugim Playboy czy Men’s Health, proponuje, w jaki sposób wycisnąć wszystko z siebie, z niej, z niego. Można odnieść wrażenie, że cała istota seksu kryje się gdzieś w podbrzuszu, ale przecież najważniejszym narządem seksualnym jest nasz mózg. Tam się bowiem wszystko zaczyna.

Seks nie musi mieć wyłącznie seksualnych motywów. Podejmowanie aktywności w tej dziedzinie kryje tak wiele różnych, dodatkowych czynników sprawczych, że można się zastanawiać, czy seks w czystej formie jeszcze istnieje. Jeśli przyjąć chemiczną interpretację, to można uznać, że feromony skutecznie determinują nasze wybory. Można z tego wprawdzie zrobić niezłą historię – czego przykładem choćby Pachnidło albo mało znane opowiadanie Roalda Dahla pod tytułem Suka – ale dobrze jednak wiedzieć, że to nie tylko chemia decyduje o tym, czy „mamy się ku sobie”. Zatem zakup flakonika w sex shopie nie załatwi wszystkiego. Trzeba poszukać czegoś innego.

Kiedy spróbuję za jednym zamachem zaspokoić potrzebę seksualną i nieseksualną, te dwie niezwiązane ze sobą sprawy, to wiem jedno: że mogę się rozczarować i nie zdobyć wszystkiego. Co ucierpi pierwsze? Przyjemność seksualna. Mogę kumulować swoje niespełnienie, mogę stać się wziętym artystą, pompować w żyły adrenalinę, pędząc na dwukołowym ścigaczu, objadać się czekoladą, podglądać na plaży naturystki. Mogę „wyrywać laski” w klubie lub pocić się z powodu nieśmiałości i udawać macho na jakimś czacie „dla znudzonych mężów”. Druga strona ma przecież to samo, bo mózg kobiety też składa się z neuronów, mimo że ma inną płeć.

Kiedy kobieta patrzy przyzwalającym wzrokiem na mężczyznę, może już przeanalizować mniej lub bardziej świadomie setki informacji. Może być przez niego pobudzona słowami, wypitym winem z najlepszego rocznika, za które on zapłaci, płynnymi i pełnymi męskiego zdecydowania ruchami w tańcu. Kiedy ona podejmie decyzję, że zaprosi go na górę, nie wie jeszcze, co się kryje pod kołdrą ich gry. Dopiero rano, kiedy trzeba będzie zmyć makijaż, może ukazać się w lustrze cała prawda. Czy zawsze?

Czy seks to taki papierek lakmusowy kobiecej i męskiej psychiki? Jeśli zostanie nagi seks, to może okazać się, że idziemy ze sobą do łóżka, bo chcemy dominować i kontrolować, zabić nudę, zemścić się lub wyładować złość, okazać w ten sposób bunt, zadośćuczynić, potwierdzić własną seksualność czy też poczucie własnej wartości, mieć gwarancję wierności, unikać intymności, poddawać się społecznej presji, mieszać w to zazdrość, depresję, samotność, czy w końcu traktować seks jako jedyny sposób okazywania uczuć. W ten sposób plejada zachowań, które powodują, że kobieta i mężczyzna „idą na górę”, jest bardzo barwna i może dostarczać specjaliście wielu interesujących przypadków.

Dlaczego w tym rozerotyzowanym świecie, gdzie ciało jest sprzedawane i staje się narzędziem sprzedaży, tak wiele nieseksualnego seksu? Dlaczego z taką łatwością poddajemy się myśli, że seks jest nadzwyczaj łatwy i tylko jacyś dziwacy pragną żyć w celibacie lub czystości? Jesteśmy z jednej strony uwarunkowani, bo niezwykła łatwość wiązania bodźców o charakterze seksualnym z tymi, które seksualnymi nie są, powoduje, że seks jest przez nas nadużywany. Szczególnie łatwe jest to w okresie dojrzewania czy kształtowania relacji o charakterze erotycznym, kiedy psychika jest bardzo plastyczna. W ten sposób okres adolescencji kreuje w nas zaczątki tego instrumentalnego podejścia. Warunkowanie może być wizualne (pisma erotyczne, reklamy, film) lub werbalne (z czym się kojarzą zdania: „pokażę jej, co to znaczy dobry kochanek” czy „tak bardzo chciałbym ścisnąć jej pośladki”). Do tego dochodzą modelowanie i wyuczone postawy, które są kształtowane przez ważne dla nas osoby, na przykład rodziców, rówieśników, jak również reklamy czy film. W młodości, kiedy wyraźne rozgraniczenie potrzeb seksualnych i nieseksualnych jest bardzo trudne, łatwo o to, żeby zacząć uprawiać seks z powodów innych niż seksualne. Nieustanne zmiany, jakim podlegają młodzi ludzie, tendencja do naśladownictwa i w dużym stopniu brak samodzielności w myśleniu powodują, że młodzi łatwo mogą nadużywać seksu. Kiedy seks staje się młodzieżową modą, niezwykle łatwo się w nim zgubić – do tego stopnia, że stanie się szkodliwy niczym narkotyki. Ma to szczególnie niebezpieczne konsekwencje z powodu trudności w kontaktach między dziećmi i rodzicami, którzy myślą, że „jeszcze za wcześnie na uświadamianie”. Ekstremalne przypadki, takie jak sytuacje, w których „dzieci rodzą dzieci” albo prostytucja nieletnich, pokazują, że problem nie jest wyłącznie teoretyczny.

Wracając jednak do dorosłych, trzeba wspomnieć, że seksualność także ma dojrzewać i wzrastać wraz z rozwojem osobowości. Seks nie jest jednak tożsamy z miłością, bo chociażby podstawy tych uczuć są inne: seks stoi na hormonach, głębokiej miłości natomiast brak biologicznych podstaw. Seks nie może zaspokoić potrzeby miłości, podobnie jak miłość nie uczyni zadość seksualnym ochotom. Z tego powodu nie należy mylić seksu z miłością, bowiem taka pomyłka może kosztować nas uprawianie seksu z powodów innych niż seksualne. I trzeba pamiętać o tym, że miłość jest bezseksualna. Owszem, wzbogaca ona kontakty seksualne, ale obarczanie seksu nieseksualnymi oczekiwaniami powoduje, że przyjemność erotyczna może zostać osłabiona. Przyjęło się mówić, że mężczyźni bardzo łatwo oddzielają seks od miłości, zaś kobiety oczekują przy okazji seksu tego głębszego uczucia. Ale przecież jest inaczej: kobieta może pójść do łóżka z mężczyzną po pierwszym, drugim, trzecim spotkaniu i nigdy nie będzie miała rozterek na temat tego, „czy już go kocham”. Zabawne jest w tym kontekście to, że mężczyźni skłonni są już po tygodniu znajomości wyznawać miłość i oferować diamentowe góry, czym czasami wprawiają w osłupienie (lub czasami w rozbawienie, a czasami w złość) swoje seksualne partnerki. Przecież kobieta by tego nie zrobiła, a już z pewnością nie czyniłaby takich wyznań. Karmienie naszej wyobraźni wizjami rycerzy na białym koniu i księżniczek w wysokiej wieży jest w tej sytuacji bardzo interesujące. W tym histerycznie erotycznym świecie, jesteśmy nadal kuszeni wizjami, które bardzo łatwo nas mamią. Zbyt wiele osób łatwo łapie się na ten lep, dokonując w sobie jakiegoś podziału osobowości, na tę, która działa i spełnia się (lub nie) w sypialni, i na tę, która funkcjonuje poza nią. Drugim lepem jest to, co ma za pomocą seksu zaspokajać nasze nieseksualne potrzeby.

Zastanawiam się czasami, dlaczego ludzie dobierają się w pary takie, a nie inne? Dlaczego istnieją na przykład żony Sinobrodego, dlaczego nowoczesne kobiety chcą się znaleźć w ramionach silnego, czułego, inteligentnego, wrażliwego, delikatnego, mądrego, odpowiedzialnego mężczyzny, a lądują u boku rozmemłanego maminsynka lub wśród zdesperowanych członkiń internetowego klubu dla singielek? Dlaczego kobiety wchodzą na drogę „gwałtu i przemocy”, żeby złożyć się w ofierze jako żer dla drapieżcy? Dlaczego grają Brzydkie Kaczątka, Królowe Lodu, Śpiące Królewny? Czy to jakiś rodzaj perwersji? Czy może poszukiwanie klucza do komnaty, w której ukryte są prawdziwe skarby? Z nami, mężczyznami, też wcale nie jest lepiej, bo marzymy o Madonnie, Ladacznicy, Zakonnicy, Seksbombie czy choćby Wendy. Czy seks z nimi wszystkimi da nam radość? Może to ukojenie mógłby nam przynieść jakiś erotyczny, wirtualny świat, w którym podobno wszystko jest możliwe.

Lepiej chyba poszukać tego seksualnego seksu w sobie. Tak może być przyjemniej dla ciała i bezpieczniej dla psychiki.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.