Mało ma moc

Innowacja – słowo odmieniane dziś na wiele sposobów i przez wszystkie przypadki. Mówimy o innowacyjnych firmach, innowacyjnych ludziach, innowacyjnym myśleniu, strategii… Co znaczy to słowo w języku szkół ekonomicznych? Otóż jest to drastyczna zmiana. Spektakularna i przynosząca wynik czy sukces w krótkim czasie. 

Kiedy ludzie pragną zmiany, zaczynają zwykle od rewolucji, czyli stosują ową strategię innowacji. W tym miejscu można mnożyć przykłady, nie tylko ze świata biznesu, ale i z życia osobistego. Chcę schudnąć? Stosuję drastyczne diety i odrzucam z dnia na dzień swoje ulubione potrawy. Chcę poprawić jakość życia? Wprowadzam z dnia na dzień nowe, często całkowicie odmienne zasady. Chcę zwiększyć obroty w firmie? Stawiam wszystko na jedną kartę, stosując innowacyjne  strategie…

Zgoda, takie działania nierzadko przynoszą spektakularne efekty i jeszcze bardziej spektakularną, ale też zasłużoną dumę z szybkiego sukcesu. Ale co, jeśli mimo wielkiej woli, postanowień, a nawet drastycznych działań, nie udaje nam się wprowadzić zamierzonych zmian czy osiągnąć celu? Co, jeśli mija entuzjazm pierwszego kroku, a my coraz mocniej odczuwamy brak wiary i motywacji, nasz cel wydaje się coraz większy i jakby za trudny? Czy osławiona dziś innowacja jest jedynym pożądanym i skutecznym sposobem na  zmianę?

Istnieje alternatywa – jest nią nieco egzotycznie brzmiąca filozofia kaizen, która z powodzeniem i od lat stosowana jest w wielu japońskich korporacjach.  Popularność kaizen rośnie i wyraźnie koreluje z aktualnymi potrzebami społeczeństwa, które – przeciążone dziś nadmiarem stymulacji i oczekiwań  – chce po prostu żyć wolniej, ale też „smakować” więcej. Ta potrzeba znajduje wyraźne odzwierciedlenie  w nowych trendach typu mindfullness, slow life, a nawet slow food.
Kaizen ma z nimi wspólny mianownik.

Napisano już wiele o samej metodzie, ale jej sens dobitnie oddają słowa Lao Cy: „Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od jednego kroku” Kaizen to wprowadzanie zmian małymi, czasem wręcz niezauważalnymi na co dzień krokami. Owo „mało” ma jednak moc, bo bez lęków i rozczarowań prowadzi nas do zamierzonego celu i daje poczucie ustawicznego rozwoju (choć w dłuższym czasie). Każdego dnia może podnosić naszą subiektywną jakość życia. Działania kaizen wydają się niekiedy trywialne, na przykład: chcę rozpocząć aktywność fizyczną, ale nie mam dość motywacji? Mogę więc zacząć od pięciu minut, ba, nawet minuty marszu dziennie. Nie mam szczególnych chęci i czasu, ale chciałabym podnieść poziom języka obcego? Każdego dnia nauczę się tylko pięciu słów lub przeznaczę  dziesięć minut na rozwiązywanie zadań. Brakuje mi jakże cennego „czasu dla siebie”? Wprowadzam żelazną zasadę choćby dziesięciu minut dziennie, kiedy robię rzeczy wyłącznie dla własnej przyjemności.

Ale w zasadzie dlaczego tak subtelne aktywności są istotne i prowadzić mogą do znaczących zmian?

Odpowiedź leży nie tylko w procesach motywacji, ale także w anatomii ludzkiego mózgu. Podejmowane kroki są tak małe, że aż trudno o niepowodzenie. Z czasem powstają też nowe nawyki i wewnętrzna potrzeba sukcesywnego zwiększania działań. Bazując na naszych przykładach:  ćwiczę już nie pięć, ale dwadzieścia minut dziennie, uczę się nie pięciu, ale piętnastu słów itd.

Wszystkie zmiany, jakie wprowadzamy w życiu, budzą naturalny lęk. Pełni on bardzo ważną funkcję informacyjną i jest głęboko zakorzeniony w fizjologii naszego „systemu operacyjnego” – w mózgu. Kiedy chcemy osiągnąć cel poprzez rewolucyjne zmiany – czyli wspomnianą  strategię innowacji – to poziom naszego lęku rośnie, blokując między innymi efektywność i kreatywność, i w konsekwencji możemy ponieść klęskę. Strategia małych kroków – czyli kaizen – niejako „wyłącza” wysoki poziomu lęku, dzięki czemu możemy zachować nie tylko racjonalność działania, ale również twórcze myślenie.

Zobaczmy ten mechanizm nieco bliżej. Nasz mózg dzieli się na trzy główne części. Pierwsza część to najstarszy pień mózgu (reguluje podstawowe funkcje życiowe). Druga to śródmózgowie (źródło emocji, które zarządza słynną reakcją „walki lub ucieczki”). Wreszcie trzecią, najmłodszą z nich jest kora mózgowa, której zawdzięczamy rozwój cywilizacji. W korze mózgowej powstają nie tylko racjonalne, ale i twórcze myśli.

Kiedy człowiek dąży do zmiany, ale doświadcza pewnej „blokady psychicznej”, odpowiedzialność ponosi śródmózgowie i znajdujące się w nim ciało migdałowate. Odgrywa ono strategiczną rolę w naszym przetrwaniu, regulując dzieloną ze wszystkim ssakami reakcję „walki lub ucieczki”. Jest to niezwykle skuteczny mechanizm alarmu, który w sytuacji zagrożenia wyłącza lub spowalnia racjonalne i twórcze myślenie, stymulując inne części ciała do działania. Wszystko po to, aby reakcja „walki lub ucieczki” nie została zablokowana, a człowiek mógł przetrwać. Ewolucyjnie jest to niezwykle istotna funkcja, ale kiedy wprowadzamy zmiany i chcemy zerwać ze starymi nawykami, może utrudniać nam życie.

W graficznym skrócie wygląda to tak:

Duży cel/duża zmiana → lęk → ograniczenie dostępu do naszych zasobów (np. kreatywne, racjonalne myślenie) → porażka

Mały cel/mała zmiana → ominięcie lęku → dostęp do naszych zasobów (np. kreatywne, racjonalne myślenie) → sukces

 

Należy też wspomnieć o różnicach indywidualnych, gdyż każdy z nas ma własny optymalny próg stresu, który go motywuje, a powyżej którego doświadcza już pewnej blokady.
Eksperymentując z „wielkością” podejmowanych kroków, dowiadujemy się, kiedy jesteśmy najbardziej skuteczni i tym samym wpływamy na utrzymanie swojej motywacji do działania.

Przykładem strategii kaizen, która świetnie nadaje się do zastosowania w firmach, jest  zadawanie małych pytań. Zamiast pytać pracownika: „co możesz zrobić, aby nasza firma była numerem jeden w kraju?” lepiej zadać „małe pytanie”, takie jak „jaką, choćby najmniejszą rzecz możesz zrobić już dziś, aby poprawić np. kontakt z klientem, proces produkcji, wizerunek firmy itp.”.
Tak sformułowane pytanie omija lęk czy opór pracownika. W pierwszym przypadku może on pomyśleć, że zadanie jest dla niego za trudne, że nie ma kompetencji, że to nie jego pole działania, że narazi się na śmieszność. W drugim przypadku jest zachęcany do twórczego myślenia, gdyż dotyczy ono jego codziennej sfery wpływu. Pokazuje wagę i sprawczość najmniejszego choćby działania w osiąganiu ważnych, a nawet „wielkich” celów firmy.

Filozofia kaizen na co dzień bywa niezwykle przyjemna. Podejmując najmniejsze choćby aktywności, budujemy nasze poczucie sprawstwa, powoli przybliżamy się do swoich ważnych celów czy wartości, kształtujemy nowe nawyki. Kaizen to również cieszenie się pojedynczymi momentami, które budują nasz ogólny dobrostan, ale – jak pokazuje niejedna historia – mogą być także źródłem wielkich inspiracji czy odkryć.

Zachęcam do przeczytania „Filozofii kaizen” dr Roberta Maurera. Poświęćcie jej dziennie choćby kilka stron!

 

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.