Czy istnieje coś takiego jak świąteczna nuda? Ja chyba nigdy jej nie doświadczyłam, ale z rozmów z młodzieżą wynika, że niektórych dotyka.
Mówiąc o świętach Bożego Narodzenia, najczęściej myślimy o czasie spędzonym z rodziną: czy to we własnym domu, czy w gościnie u babci i dziadka, cioci i wujka, gdzie czeka już tłum gości, chcących razem zasiąść przy wigilijnym stole. To chyba najbardziej tradycyjny sposób spędzania świąt. Niektórzy decydują się spędzić je w górach, sami lub ze znajomymi, bo szkoda nie skorzystać z takiego pięknego śniegu, czy to w kraju czy za granicą. Z kolei ci, którzy nie lubią zimy, wykorzystują tę dłuższą przerwę, aby odwiedzić jakiś cieplejszy kraj. Każdy ma prawo spędzić ten czas na swój sposób: może on przypominać święta albo urlop.
Wydaje mi się, że bez względu na to, czy jesteśmy wierzący czy nie – warto obchodzić święta w ten tradycyjny sposób. Dzięki temu przekazujemy kolejnemu pokoleniu tradycje, łączące nas z naszymi przodkami. Jeżeli młody człowiek wie kim jest, zna swoje korzenie, zna historię swojej rodziny, to daje mu to większe poczucie bezpieczeństwa. Czas przygotowań świątecznych można wykorzystać do rozmów na temat tego, jak wszystko się zmienia. Czas płynie, a my – tak jak nasi przodkowie wiele lat temu – zasiadamy do wigilijnego stołu. W każdej rodzinie są trudne momenty, zdarzają się kłótnie, nieporozumienia, a Wigilia to czas, kiedy bez zbędnych tłumaczeń, bez poczucia utraty honoru można wyciągnąć do bliskich rękę i zacząć od nowa. Nagle rodzina, której nie widzieliśmy od roku, staje się nam bliska, tematy do rozmów nie mają końca, jakoś nam lżej w sercu, i radośniej. Obserwujące nas dzieci niezależnie od wieku przejmują od nas pewne wzorce zachowań. Badacze już dawno odkryli, że dzieci najszybciej uczą się przez modelowanie. Może stąd powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Pokazujmy dzieciom jak żyć, aby nie być samotnym, aby mieć wokół wartościowych i bezinteresownych ludzi.
Zapewne każdy z nas chciałby, żeby jego dziecko było szczęśliwe. A czy Ty jesteś szczęśliwy? Jeśli nie – to skąd Twoje dziecko ma wiedzieć, co to znaczy być szczęśliwym? Jak ma się tego nauczyć? Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, a podczas rozmów z młodzieżą niejednokrotnie słyszałam, że prezent pod choinką był „nie taki”. Miała być najnowsza konsola, a tu jakiś stary model (chyba sprzed roku). Dla tych dzieci święta to dobra okazja, aby dostać coś nowego, coś, czym będą mogły się pochwalić. Czy ktoś z Was opowiadał dzieciom, jakie sam dostawał prezenty w dzieciństwie, jak potrafił się z nich cieszyć? Pytając uczniów jak spędzili święta, można uzyskać odpowiedź: siedziałem przed komputerem, grałem na tablecie. A gdzie była reszta rodziny? Każdy świętował sam: ten przed komputerem, ten przed telewizorem, a ten z telefonem przy uchu. Czy myślicie, że takie święta zapadną w pamięć dzieci? To po prostu kolejny weekend, może trochę dłuższy.
Święta Bożego Narodzenia mają w sobie wspaniałą moc, która dużo daje rodzinie. Zamiast siedzieć przed komputerem czy grać na tablecie może lepiej wyjąć grę planszową, przy której może bawić się cała rodzina. Może zamiast ucinać sobie poobiednią drzemkę, lepiej wybrać się razem na spacer, na sanki, ulepić bałwana. Może zaparzyć dzbanek herbaty, usiąść wokół choinki i po prostu porozmawiać. Rozmowa to trudna sztuka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy większość spraw da się załatwić za pomocą sms lub portalu społecznościowego, czy komunikatora. Komputer nie jest dla dziecka żadnym wyzwaniem, rozmowa z drugim człowiekiem – owszem.
Kiedy siedzimy przy świątecznym stole, zadbajmy o to, żeby nasze dorastające dziecko również dobrze się przy nim czuło, wybierajmy takie tematy, co do których wiemy, że chętnie będzie się na nie wypowiadać. Może będzie nas to kosztowało trochę wysiłku, ale dzięki temu młody człowiek nie ucieknie do swojego pustego pokoju, lecz zostanie z nami. Od tego, czy będziemy potrafili rozmawiać z naszymi dziećmi teraz, kiedy mają kilka lub kilkanaście lat, będzie zależało to, czy będziemy umieli komunikować się z nimi, gdy będą dorośli – czy będą dla nas wsparciem, czy będą znajdowali dla nas czas, czy będą dla nas radością.
Zdarza się, że młodzież opowiada, że próbuje rozmawiać, chce mieć z rodzicami lepszy kontakt, lecz dla nich ważniejsza jest praca. Nie każdy może sobie pozwolić na rezygnację chociażby z części godzin pracy, ale tym bardziej trzeba walczyć o każdą wspólną chwilę. Ten wspólny czas może stać się zastrzykiem energii na kolejny dzień, naszym prywatnym lekarstwem na trudności życia.
Nie pozwólmy, aby Boże Narodzenie było dla dzieci tylko nic nieznaczącą nazwą. Wykorzystajmy każdą minutę, bo jak kiedyś powiedziała moja koleżanka: „z życiem niestety nie jest tak, jak z telefonią komórkową – niewykorzystane minuty nie przechodzą na kolejny dzień”. Zamiast się tym zamartwiać, bierzmy się więc do pracy i wykorzystujmy jedną za drugą.