15 lipca 2019, słoneczny poniedziałek
Nie, to nie jest dziennik z podróży. To są przemyślenia. Czasami mogą być chaotyczne. Mam jednak nadzieję, że wciągną Cię one w mój fascynujący, podróżniczy świat.
Żeby podróżować wcale nie trzeba być milionerem. Trzeba tylko chcieć. I mieć marzenia, które przecież warto spełniać.
Jedno z moich się spełniło, co widać po poniższej fotografii.
Nie musisz być milionerem, żeby znaleźć się na tej pięknej plaży nad Pacyfikiem ( fot.autorki)
Nie powiem, że moim marzeniem od zawsze było podróżowanie. Nie. Pamiętam jak kiedyś napisałam w szkolnym wypracowaniu, że chciałabym być albo kwiaciarką, albo śpiewaczką operową. Jak to się wszystko zmienia. Nagle zostałam podróżnikiem. Może jeszcze nie pełnoetatowym, ale pracuję nad tym. Podróże są moją pasją, a ja chcę ją rozwijać.
Jak zacząć podróżować?
Można na różne sposoby, ale reguła numer 1, to mieć marzenie i dążyć do jego realizacji. To przede wszystkim. Jak już jest idea w głowie, to można ruszać dalej.
Marzysz o podziwianiu takich wschodów słońca? Ja też! (Siargao, Filipiny)
Każdy zapyta: no tak, marzenia, co mi po nich, skoro potrzebuję pieniędzy?
Zgadza się – to jest krok numer 2.
Powiem jak to było w moim przypadku. A to chyba taki typowy przypadek, jeśli mogę tak stwierdzić. Bo chociaż za przeciętną osobę się nie uważam, to mam po prostu na myśli zwyczajnego podróżnika.
To skąd wziąć pieniądze? Pracować i oszczędzać. Tak wiele razy słyszałam marudzenie moich znajomych i przypadkowych osób – „Ty masz tyle pieniędzy i możesz tak podróżować”. Naprawdę? Ja nie kupuję co tydzień nowych ciuchów (ubieram się w second handach albo dostaję coś czasami od sióstr czy znajomych. Dzięki temu ubrania mają przynajmniej drugie życie i nie lądują od razu na śmietniku). Nie chodzę po barach kilka razy w tygodniu czy w każdy weekend. Pewnie, wyjdę czasem na drinka, ale wszystko w umiarkowanym zakresie. Nie kupuję nowej elektroniki i najnowszych gadżetów. Nie mam samochodu i nigdy nie miałam, używam własnych nóg (i dzięki temu mam świetną figurę, bez potrzeby chodzenia na fitness) oraz transportu publicznego.
Też miałam skarbonkę, którą otworzyłam po dobrych paru latach.
Nie jadam w drogich restauracjach, wręcz całkiem ich unikam. Z przyjemnością zjem pyszny obiad, przygotowany, według restauracyjnych standardów, przez moją siostrę, która serwuje zdecydowanie lepsze dania niż niejeden lokal. Albo ugotuję sama zgodnie z moimi kubkami smakowymi (wprawdzie nie przepadam za gotowaniem, ale cel uświęca środki). Przynajmniej wiem, co jem, a chcę jeść zdrowo.
Oszczędzam każdy grosz na podróże. Wrzucam czasem drobne do staroświeckiej skarbonki, czemu nie?
I to nie znaczy wcale, że jestem dusigroszem. Nie, ja chcę podróżować i spełniać swoje marzenia!
Jak już w tę podróż wyruszam, to wiadomo, spędzam godziny w internecie szukając tanich lotów. Staram się lecieć tylko z bagażem podręcznym, lecz to, ile można ze sobą wziąć, jest zależne od linii lotniczych i od długości podróży. Bo inaczej spakuję się na 10 dni, a inaczej na wyprawę na miesiąc czy dwa. Oczywiście jest to również uzależnione od klimatu, do jakiego się akurat wybieram. U mnie jest to najczęściej kierunek słoneczny. W takim wypadku nie trzeba zabierać aż tak dużo ubrań, a jako buty posłużą wtedy japonki i ewentualnie sandały trekkingowe.
Tutaj w podręczny bagaż się już nie zmieściłam. Takie życie podróżnika, z plecakiem 🙂
Odbiegłam od tematu. To się zdarza, a ja przecież ostrzegałam, że może być trochę chaotycznie, jako że sama jestem osobą troszeczkę chaotyczną. Ale jestem z tego dumna.
Czyli mamy już 4 kroki:
– spełniaj marzenia,
– oszczędzaj pieniądze,
– szukaj tanich biletów lotniczych,
– pakuj się w bagaż podręczny.
Krok 5? Pewnie się zastanawiasz gdzie spać i jak to zrobić, żeby nie wydać za dużo, ciężko zaoszczędzonych, pieniędzy.
Ja śpię w hostelach, w pokojach dzielonych z ośmioma czy nawet piętnastoma różnymi osobami. Tak jest taniej i weselej. Szczególnie jeśli w podróż wybierasz się sam/a. Poznaje się wówczas mnóstwo ludzi, którzy często stają się później Twoimi towarzyszami na dzień albo na kilka. Kompanami w wyjściu na kolację czy na piwo. Przykłady można mnożyć. Co ciekawe sporo tych osób spotyka się ponownie nawet kilka miesięcy później. To właśnie ostatnio mi się przydarzyło w Sajgonie (Ho Chi Minh City), w Wietnamie. Schodzę na dół na śniadanie, a tam siedzi sobie znajomy, poznany 3 miesiące wcześniej na Filipinach. Po raz kolejny stwierdzę – jaki ten świat jest mały…
Łożko hostelowe, przed rozpakowaniem plecaka.
A tutaj łóżko w hostelu, gdy przyszedl czas na pakowanie.
Niektóre hostele mają nawet basen! (Wietnam)
W jaki jeszcze sposób możesz zaoszczędzić na noclegu?
Można mieć swój namiot i rozbijać go po drodze. Ja osobiście tego nie praktykuję, ale sporo podróżników tak robi. To znowu zależy od tego gdzie jesteś i co robisz. Bo ciężko byłoby rozbić namiot w środku miasta 🙂 Co innego w podróży autostopem.
Lądując późno lub mając lot wcześnie rano można spać na lotnisku. Oj, znam to bardzo dobrze. Nie wiem na ilu lotniskach na świecie spędziłam już noc. Raz nawet, gdy byłam w Salwadorze, okazało się, że lotnisko w nocy jest zamknięte. Ale na szczęście pan z ochrony wpuścił mnie do środka i mogłam tam bezpiecznie przeczekać noc. Dodam, że Salwador do bezpiecznych państw zdecydowanie nie należy. Więc pan, widząc, samotnie podróżującą, drobną blondynkę, zgodził się otworzyć drzwi, za co jestem mu do dziś wdzięczna.
Noc na lotnisku. Jedna z wielu… (Macao)
Można również spać w swoim aucie, vanie, jeśli podróżuje się tym środkiem lokomocji.
A jeszcze inną opcją, dostępną dla wszystkich, i taką, z której korzystam bardzo często, jest Couchsurfing.
Wielu z Was pewnie o tym słyszało. A jeśli nie, to polecam poczytać, co to jest. Nawet moja mama słyszała o Couchsurfing 9 lat temu, kiedy pierwszy raz zaczęłam z niego korzystać.
Powiem w skrócie. Jest to organizacja, dzięki której, po darmowej rejestracji, można spotkać się z tubylcami na kawę, znaleźć kogoś, kto chętnie oprowadzi Cię po swoim mieście czy nawet przenocuje u siebie w domu i zaoferuje rodzinną kolację.
Couchsurfing to temat rzeka i więcej na ten temat już wkrótce, w kolejnym artykule.
Couchsurfing w Korei. Rodzinne śniadanie.
Krok 6. Używaj transportu publicznego, nie wykupuj jednodniowej, zorganizowanej wycieczki. Pewnie tak byłoby wygodniej, ale na pewno nie taniej. A jeśli chcesz podróżować dłużej i na ograniczonym budżecie, to tych rzeczy musisz się wystrzegać.
Masz do dyspozycji autobusy, pociągi, łodzie, tuk tuki (tzw. riksze, czasem nazywane również tricyklami), motory, rowery, własne nogi, a nawet autostop.
Do wyboru, do koloru. Zależy akurat, co jest w pobliżu i jak długo się jedzie, albo co jest dla mnie po prostu najtańsze i najwygodniejsze w danym momencie.
Podróże autostopem są świetne i nie takie straszne, jak mogłoby się wydawać. Wręcz odwrotnie 🙂 Ale to również temat rzeka, a tym samym temat na kolejny artykuł.
Można podróżować bezpłatnie pożyczonym motocyklem. (Wyspa Jeju, Korea)
Albo Jeepneyem za kilkadziesiąt groszy. (Cebu, Filipiny)
Albo statkiem przez 24 godziny, żeby dopłynąć do kolejnej wyspy… (Vanuatu)
A nawet małym, pasażerskim samolotem, żeby zobaczyć wieloryby z lotu ptaka. ( Nowa Zelandia)
Zaraz… To dokąd ja w końcu jadę? Bo już się pogubiłam… Za dużo tych znaczków 🙂 (Japonia)
Chcesz podróżować? Jasne, każdy chce. Chyba nie znam osoby, która nie chce. Nie masz wystarczającego budżetu? Tak myślisz? Zapamiętaj moje wskazówki i zacznij działać. Nie za tydzień czy miesiąc, nie wtedy, gdy znajdziesz lepiej płatną pracę, nie czekaj do emerytury, ani dopóki nie znajdziesz partnera do podróży.
Zacznij teraz, dokładnie, w tej chwili. Wysyp drobne z portfela, wrzuć do skarbonki/ słoika/ pudełka, i nie dotykaj ich pod żadnym pozorem. Nie myśl, że kiedy je wyjmiesz, wrzucisz je potem z powrotem, bo tak nie będzie.
Zrób sobie kawę (nie korzystamy z coffee shopu), usiądź, pomyśl, weź kartkę papieru i zacznij działać od razu!
Tymczasem ja rozkoszuję się typową wietnamską kawą i żyję chwilą.