Zakochaj się w życiu i bądź szczęśliwy

Bądź obecny

Zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma na świecie człowieka, który nie pragnie być szczęśliwy. Paradoks jednak tkwi w tym, że szczęście to ulotny stan umysłu, którego nie da się zatrzymać na siłę, ani zgromadzić na zapas. Każda z tych prób kończy się niepowodzeniem, czyli rozczarowaniem. Dlaczego? Ponieważ szczęście to stan trwający jedynie w czasie teraźniejszym jedynym czasie, jaki istnieje. Myślę, że osoby, które pojęły, czym jest chwila obecna (słynne buddyjskie „tu i teraz”), wiedzą to doskonale.

Niestety – okazuje się, że nie istnieje recepta na trwałe szczęście wynikające z tego, co zewnętrzne, co się nam przydarza (wygrana finansowa, wakacje w ciepłych krajach). Dobra wiadomość jest taka, że jest coś, co możemy zrobić, żeby zbliżyć się do tego upragnionego stanu nirwany (lekkości, błogości, braku lęku). Otóż okazuje się, że należy nauczyć się być obecnym w bieżącej chwili. Tylko tyle i aż tyle. Przekonanie, że przyszłość będzie lepsza od teraźniejszości, jest błędne choćby z tego powodu, że zazwyczaj przyszłość bywa powtórką z teraźniejszości. Jeśli naszym naturalnym (codziennym) stanem umysłu są chaos i lęk, to nawet jeśli warunki zewnętrzne okażą się dla nas chwilowo przychylne, możemy się spodziewać, że niebawem powrócimy do naszego „naturalnego” stanu i ponownie zapanują niepokój i zamęt. Jeśli natomiast nauczymy się brać (akceptować) chwilę obecną taką, jaka jest, bez próby wymuszania, uciekania myślami i wyobrażeniami w przyszłość lub przeszłość –Rzeczywistość stanie przed nami otworem. Wówczas faktycznie można zakochać się w życiu. Bez pamięci!

Wspaniale pisze o tym Eckhart Tolle w swojej książce „Potęga teraźniejszości”: Wszystko, co negatywne, bierze się z nagromadzenia czasu psychicznego i oporu przed teraźniejszością. Źródłem skrępowania, niepokoju, napięcia, stresu, trosk – wszelkich form lęku – jest nadmiar przyszłości i niewystarczająca obecność tu i teraz. Poczucie winy, żal, uraza, rozgoryczenie, smutek, pretensja i wszelkie inne rodzaje pamiętliwości spowodowane są    nadmiarem przeszłości i niedostateczną obecnością w teraźniejszej chwili.

Zaprzestań walki

Kiedy uda nam się złapać ten ulotny moment, tę krótką chwilę, która okazuje się być wszystkim, co kiedykolwiek zostało nam dane, zaczynamy lepiej rozumieć, skąd pochodzą trapiące nas zazwyczaj lęki i troski. A większość nieszczęść w naszym życiu wynika właśnie z lęku, z potrzeby zatroszczenia się o przyszłość. Agresja, chciwość, brak tolerancji pojawiają się wtedy, kiedy czujemy się zagrożeni, kiedy odczuwamy strach przed nieznanym lub przed tym, że może dla nas zabraknąć, że coś nas ominie, że nie wykorzystamy w pełni danego nam potencjału. Tymczasem właśnie lęk jest sprawcą naszego ograniczonego widzenia, zaciśnięcia na tym, co znajome (odruchowe), i ciągłej potrzeby walki o swoje. Życie nie jest skomplikowane; to my je komplikujemy, ponieważ nie potrafimy dostrzec jego prostoty i wynikającej z niej pełni.

Najlepszym sposobem na to, aby zapanować nad lękiem i przejąć kontrolę nad własnym życiem, jest – paradoksalnie – poddanie się; zaakceptowanie faktu, że na wiele sytuacji nie mamy wpływu. Nie znaczy to, że niczego nie możemy zrobić. Często sygnał do poddania się pojawia się wówczas, gdy nie mamy już siły na dalszą walkę; gdy jesteśmy zbyt zmęczeni kolejnymi próbami panowania nad sytuacją; gdy coraz wyraźniej czujemy, jak bardzo destrukcyjnie wpływa to na nasze życie. Tymczasem akceptacja nie oznacza kapitulacji, a raczej gotowość do przyjęcia w całości tego, co się dzieje – bez podziału na „chciane i niechciane” i bez obrony. Steven C. Hayes i Spencer Smith w książce „W pułapce myśli” piszą, że gotowość i akceptacja oznaczają przyjęcie delikatnej, pełnej miłości postawy wobec samego siebie, własnej historii i zaprogramowanych reakcji. (…) Celem gotowości nie jest lepsze samopoczucie. Jest nim otwarcie się na to, co przynosi dana chwila, i bardziej efektywne podążanie w kierunku tego, co sobie cenisz.

Określ swoje wartości

To bardzo ważne, żeby wiedzieć, kim się jest i czego się pragnie. Taka postawa zdecydowanie upraszcza nasze codzienne działania, które składają się na nasze życie. Jak mówią cytowani już autorzy, wartości określają nie tylko to, co chcesz realizować dzień po dniu, lecz także to, czego chcesz, aby dotyczyło twoje życie. Zgadzam się również, że w pewnym sensie jest to sprawa życia i śmierci, a co najmniej kwestia różnicy między pełnią życia a utknięciem w życiowym ślepym zaułku.

Jacek Walkiewicz, psycholog i mówca motywacyjny, w jednym z wywiadów wyznał, że w pewnym momencie życia odkrył, że poczucie sensu jest ważniejsze nawet od zdrowia. Poczucie sensu rozumiane jako indywidualna, osobista ścieżka rozwoju, którą warto podążać niezależnie od tego, co inni mają na ten temat do powiedzenia. Ogromnie ważne jest, aby mieć oparcie w sobie, zaufanie do siebie i wiarę w to, że zasługujemy na szczęście. Nikt lepiej od nas nie wie, co jest dla nas najlepsze, bo skąd miałby wiedzieć? Głęboko wierzę, że wszystkie odpowiedzi nosimy w sobie. To, co możemy zrobić dla siebie najlepszego, to wsłuchać się w siebie i podążać za marzeniami z odwagą i przekonaniem, że damy radę.

Jakże znamienne jest, że gdy składamy komuś życzenia, życzenia szczęścia pojawiają się tuż za życzeniami zdrowia. Większość z nas uważa, że szczęście to reakcja na jakieś zdarzenie, zaspokojenie pragnienia czy spełnienie oczekiwań stawianych życiu. Jednak okazuje się, że szczęście to stan umysłu, który nie zależy od tego, co dzieje się „na zewnątrz”, ale od tego, jak to postrzegamy i jak sobie z tym radzimy. Zarówno wyniki badań naukowych, jak i relacje ludzi doświadczonych przez los wyraźnie wskazują, że poczucie szczęścia zależy od naszego postrzegania świata. Sposób, w jaki reagujemy na zdarzenia, warunkuje to, czy sobie poradzimy, a także wpływa na wnioski, jakie wyciągamy, i na nasze samopoczucie.

Wierzę, że szczęście jest naszym naturalnym stanem, jednak świat jest tak urządzony, że aby to pojąć i dogłębnie przyswoić, każdy musi przebyć tę drogę sam, dokonując wyborów i gromadząc własne doświadczania.

 

Zdj. Unsplash/canmandawe

Avatar
Katarzyna Zofia Bazylczyk

Kim jestem i co robię: Trener rozwoju osobistego, doradca zawodowy, surdopedagog i miłośniczka jogi, z pasją i zaangażowaniem zgłębiająca dziedzinę mindfulness. Dyplomowany trener relaksacji, matka dzieciom, autorka bloga Na co dzień pracuję z dziećmi i młodzieżą, pomagając im w zrozumieniu istoty uważności i uświadamianiu, że eksplorowanie świata dobrze jest zacząć od źródła, czyli od siebie samego.   Dlaczego tu jestem: Ponieważ wierzę, że nie ma przypadków i wszystko jest po coś. Chciałabym dzielić się moim odkryciem, czyli wiedzą na temat tego, jak wielką moc ma uważność i jakie niezwykłe zmiany może wnosić w nasze życie. Z czego jestem dumna w moim życiu: Cudowne dzieciaki, fajny mąż, rosnąca samoświadomość, odwaga w podejmowaniu wyzwań (mimo czasami miękkich kolan). Moje słabości: Nadopiekuńczość.  Mój sprawdzony sposób na zły humor: Chwila sam na sam ze sobą. Niespieszność. Największa zmiana w moim życiu: Zmiana w sposobie myślenia, że wszystko czego potrzebujemy nosimy w sobie. I wynikająca z tego pewność  siebie, rozumiana jako spokój wewnętrzny i wiara we własne możliwości.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.