Nauka prawie każdej sztuki walki zaczyna się od nauki upadania. Może się to wydawać niedorzeczne, że trening, który z założenia ma nas uczyć wygrywania i pokonywania przeciwnika, w praktyce sprowadza się do umiejętności radzenia sobie w chwilach niepowodzenia.
W tej pozornej sprzeczności jest jednak zawarta siła doświadczenia. Walka, podobnie jak życie, nie polega jedynie na zwycięstwach i sukcesach, ale na upadaniu, podnoszeniu się oraz wyciąganiu lekcji. Pierwszym treningiem, dla każdego z nas, jest nauka chodzenia. Będąc małym dzieckiem upadaliśmy nie raz i pewnie gdybyśmy się poddali, do tej pory poruszalibyśmy się na czworaka. Co ciekawe, dziecko w tej nauce koncentruje się na celu, a nie na przeszkodach. Kolejne upadki oraz niepowodzenia wcale go nie frustrują. Patrząc na małe dzieci, które rozpoczynają naukę chodzenia, możemy zaobserwować, że maluch kiedy upadnie, siedzi wręcz zafascynowany tym, jak mogło do tego dojść, że znajduje się w tym miejscu, a jakby tego było mało, to jeszcze w takiej dziwnej pozie. Niestety, wraz z upływem lat wielu z nas zatraca tę naturalną reakcję na niepowodzenia i zaczyna unikać wszelkich wyzwań, które nie mają gwarancji łatwego sukcesu. Z czasem unikamy wszystkiego co nowe i nieznane, a co za tym idzie stajemy się dobrowolnym więźniem łatwego i nudnego życia.
Tymczasem każdy upadek, niepowodzenie to szansa na zdobycie doświadczenia i wiedzy. To nauka, która pomaga nam odpowiedzieć na pytania: jak czegoś nie robić lub jak robić to inaczej? Wielokrotne upadki powodują również, że nabieramy wprawy w tym, aby zetknięcie z ziemią było jak najmniej bolesne. Zgodnie z tym podejściem, niektóre amerykańskie banki, chętniej udzielają kredytów firmom, których właściciele już kiedyś zbankrutowali. Wychodzą bowiem z założenia, że Ci już wiedzą, jakie błędy można popełnić w biznesie i na co należy zwrócić szczególną uwagę.
Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest odnalezienie w sobie siły, aby po każdym upadku lub niepowodzeniu, podnieść się i podjąć kolejną próbę. Tym charakteryzują się właśnie ludzie sukcesu. Przykładów z życia wziętych nie brakuje. Wielu właścicieli dochodowych firm, straciło kiedyś mnóstwo pieniędzy w nietrafionych inwestycjach, a nawet zbankrutowało. A co ze sportowcami? Przecież wielu z nich musiało przeżyć sporo upadków i niepowodzeń zanim stanęli na podium. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak uwierzyć w siebie i działać. Świetny przepis na życie daje Jacek Walkiewicz w książce „Pełna moc życia”:
„(…) zaufanie do siebie. To jeden z największych życiowych kapitałów: ufać sobie, dam radę.
– A jak nie?
– Dam.
– A jak nie?
– Dam.
– A jak upadnę?
– To się podniosę.
– A jak się nie podniosę?
– To sobie poleżę.”
Przyda się również idea propagowana przez profesor Carol Dweck, według której możemy zwiększyć możliwości naszego mózgu, aby się uczyć i rozwiązywać problemy. Jednak stawia ona warunek, aby w momencie kiedy coś nam się nie udaje, nie nazywać siebie nieudacznikiem. Nie możemy poddawać się i wmawiać sobie, że „to dla mnie za trudne”. Lepiej stwierdzić „jeszcze nie teraz”. To określenie nie stygmatyzuje, nie odbiera energii i nadziei. Skłania raczej do szukania przyczyny dlaczego coś nam nie wyszło, do poprawiania błędów i podejmowania kolejnej próby.
Jacek Santorski w jednej z książek, w której opisuje wiele psychologicznych zachowań przez pryzmat japońskiej sztuki walki Aikido, przekonuje, że upadek w walce to świetna okazja na zyskanie dystansu od przeciwnika i zmianę taktyki. Rozpoczynając naukę sztuki walki, uczymy się właściwego upadania. Ten moment jest wpisany w scenariusz potyczki i nikt nie wierzy, że go unikniemy. Uczymy się upadać tylko po to, aby potem szybko i sprawnie się podnieść.