Niemal codziennie media wszelkiego typu oferują dietę, która bez wysiłku, w krótkim czasie zapewni utratę wagi – tak zwaną dietę cud. Niestety, zwykle są to puste obietnice, motywowane chęcią łatwego zarobku, a nie dobrem ludzi. Cuda – nawet zakładając, że się zdarzają – mają miejsce bardzo rzadko…
Wciąż “na głodzie”
Wszystkie diety cud łączy jedno: są bardzo restrykcyjne. Ich ideą jest przede wszystkim mała ilość spożywanych kalorii, dzięki czemu organizm jest zmuszany do spalania rezerw tłuszczowych. Dlaczego więc cud się nie zdarzy? Główny powód jest dość prozaiczny: głód. Człowiek wiecznie nienajedzony i niedojedzony, gdzieś z tyłu głowy stale myśli o jedzeniu. Z tego powodu problem narasta, ponieważ jedzenie zaczyna być traktowane jako coś wyjątkowego, niedostępnego, niczym zakazany owoc. Z drugiej strony, brak jedzenia jest karą za to, że ma się nadwagę czy choćby zjadło pączka (nota bene zwykle właśnie z głodu). Ten sposób podejścia do żywienia powoduje, że człowiek czuje się coraz mniej pewny siebie, zaczyna wątpić w swoją moc sprawczą i siłę. To tak, jakby nie pozwalać sobie na wypróżnianie się, gdyż jedzenie to czynność fizjologiczna, podstawowa potrzeba każdego z nas. Gdy jest niespełniona, trudno myśleć o pozostałych. Dlatego między innymi diety cud, choć dają niewątpliwe efekty, niezwykle szybko wywołują tzw. efekt jojo. Niedożywiony, pozbawiony odpowiednich ilości białka, węglowodanów, tłuszczów, witamin i innych składników mineralnych organizm, w końcu się buntuje i cała “zabawa” zaczyna się na nowo…
Najgroźniejsze dla zdrowia są diety oparte na bardzo wąskiej gamie produktów lub wybranej, jednej formie substancji odżywczych, np. tylko tłuszczach czy tylko węglowodanach. W krótkim czasie potrafią one zaburzyć metabolizm oraz gospodarkę hormonalną, co wpływa na gorsze funkcjonowanie w każdej sferze, zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
I o to chodzi…
Dieta cud, gdyby naprawdę powstała, z pewnością byłaby najbardziej strzeżoną tajemnicą świata. Tymczasem wszystkim, którzy czerpią korzyści z produkcji i sprzedaży “cudownych” suplementów, poradników obiecujących dziesięć kilogramów mniej w tydzień i innych specyfików, zależy na tym, by ich konsument przypadkiem nie schudł na dobre. Efekt jojo to prawdziwy, ukryty cel. Powód jest oczywisty i jasny, więc nie warto się przy nim zatrzymywać. Ważny w tym wszystkim jest fakt, by uświadomić sobie absurdalność i sprzeczność, jaka w tym tkwi i podchodzić do wszelkich dietetycznych wynalazków ze sporą dozą krytycyzmu.
Każdy jest inny
Tak, jak trudno sobie wyobrazić życiowego partnera czy pracę, które byłyby odpowiednie dla wszystkich, tak nie ma żadnych podstaw, by uznać, że istnieje uniwersalna dieta odchudzająca skuteczna dla każdego. To zwyczajnie niemożliwe. Organizm każdego z nas jest inny, różnie reaguje na te same produkty. Jedni lepiej trawią warzywa, inni mięso. Jedni źle się czują po tłustej rybie, inni po słodkim bananie. Nawet uznawane za obiektywnie zdrowe produkty, jak pełne ziarna, warzywa strączkowe czy owoce jagodowe, mogą komuś nie służyć, a wręcz szkodzić, na przykład przy nietolerancji pokarmowej czy różnego typu schorzeniach. Dlatego zamiast ufać diecie, warto raczej zaufać sobie i wsłuchać się we własne ciało. Zmiana diety to przede wszystkim zmiana myślenia, nie zaś liczenie na cud. Na początek warto przeformułować w swojej głowie znaczenie słowa “dieta”, ponieważ wielu ludzi wypowiadając je myśli: “wyrzeczenie”, “kontrola”, “odmawianie sobie”, “głód” itp. Tymczasem “dieta” to po prostu system odżywiania się polegający na dostosowaniu ilości i rodzaju pokarmu do potrzeb organizmu; też: w ogóle sposób odżywiania się. Prawda, że nie brzmi groźnie? I żaden cud nie jest tu potrzebny.