Temat cierpliwości jest mi wyjątkowo bliski, być może dlatego, że znam go od podszewki. Swoją przygodę z rozwojem osobistym zaczynałam jako osoba niezwykle niecierpliwa i impulsywna. Gdy teraz patrzę na to z perspektywy czasu, wydaje mi się, że lekcja cierpliwości powinna być jedną z pierwszych, jakie należy odrobić na drodze samodoskonalenia, jeśli mamy nadzieję na osiągnięcie wyższych poziomów samorozwoju. W tej kwestii nie ma mowy o chodzeniu na skróty. To zadanie trzeba odrobić rzetelnie, a w zasadzie odrabiać cały czas.
Zdaję sobie sprawę, jak bardzo niepopularne jest dzisiaj zagadnienie odroczonej gratyfikacji. Przecież żyjemy w czasach, kiedy tak wiele mamy na wyciągnięcie ręki: informacje w sieci dostępne od zaraz, półki sklepowe wprost uginające się od ogromnej ilości towarów dostępnych całą dobę, możliwości zmiany pracy czy mieszkania nawet bez wychodzenia z domu – korzystając jedynie z sposobności, jakie daje internet. Konsumpcyjny rynek wprost zaprasza nas do wymiany na nowe, na lepsze, na szybsze. W konsekwencji przestajemy się starać i doceniać to, co mamy, bo kto by się spinał, kiedy tak łatwo wymienić stare na nowe. Niestety tym sposobem, poprzez uprzedmiotowienie rzeczywistości, przestajemy dbać także o związki międzyludzkie, bo przecież do zbudowania wartościowej relacji czas jest wręcz niezbędny – a tego nie mamy. Więc gnamy dalej, od związku do związku, jak nie ten/ta, to może tamten/tamta okaże się bliższy wyimaginowanemu ideałowi. Bez zaangażowania, które jest nieodzowne, bez przysłowiowej wspólnie zjedzonej beczki soli, bez kompromisów i zrozumienia nie może być mowy o trwałym, wartościowym związku. Jednak pracujemy tak dużo, że na budowanie głębokiej relacji nie zostaje już wiele czasu i tak oto koło się zamyka.
Istotną rolę w nauce cierpliwości pełni umiejętność czekania – a w zasadzie nauka takiego sposobu bycia, aby nie czekać, tylko dostrzegać, że chwila, która trwa, także jest jedną z chwil naszego życia. Równie cenną i niepowtarzalną. Nie musimy cali zamieniać się w czekanie, nie musimy na czas oczekiwania stawać się ślepi na otaczającą rzeczywistość. To też jest moment, w którym się coś dzieje, a jeśli dostrzeżemy co, może nawet okazać się, że jest to cenne doświadczenie. Zamiast więc kibicować swojej drukarce, żeby postarała się bardziej i drukowała szybciej, może warto się w tym czasie rozejrzeć dookoła, wziąć głęboki oddech i zobaczyć siebie w trochę szerszej perspektywie czasowo-przestrzennej – gdzie jestem teraz, na jakim etapie, czy na pewno właśnie tu chcę być? Umiejętność czekania, sztuka cierpliwości pozwala na refleksję i – jeśli trzeba – weryfikację drogi, którą podążamy. A wszystko po to, żeby pewnego dnia, nawet po wielu latach często głębokiego zaangażowania nie odkryć, że to nie była nasza droga.
Pewnie każdy z nas przekonał się już w swoim życiu, że nie zawsze dostajemy to, czego chcemy. A przynajmniej nie zawsze w tym momencie, kiedy byśmy tego chcieli najbardziej. Problem w tym, że mamy w sobie przemożną chęć kontrolowania sytuacji i ciężko nam się pogodzić z tym, że to nie od nas zależy, co się zdarzy. A prawda jest taka, że wieloma sprawami wcale nie trzeba się zajmować – pozostawione swojemu biegowi potoczą się dokładnie tak, jak powinny. A my zyskamy dużo dystansu i energii, które – niewykorzystywane na mniejsze problemy – rosną w siłę i mogą zostać spożytkowane wówczas, kiedy faktycznie nadejdzie taka potrzeba. Istotne jest jednak, aby nie mylić cierpliwości z bezradnością czy brakiem zaangażowania. Kiedy poprzez trening cierpliwości rozwija się nasza świadomość, dokładnie wiemy, że możemy być cierpliwi i stanowczy jednocześnie. „Gdy musimy naprzeć, napieramy. Gdy musimy ciągnąć, ciągniemy. Ale wiemy również, kiedy nie napierać i kiedy nie ciągnąć”, jak mówi Jon Kabat-Zinn.
Cudownie wręcz piszą o tym w swojej książce „Lekcje życia” Elisabeth Kubler-Ross i David Kessler: „W sensie filozoficznym cierpliwość przypomina mięsień, z którego należy regularnie korzystać i mu ufać. Jeśli nie będziemy ćwiczyli tego mięśnia w pomniejszych codziennych sytuacjach – na przykład pozwalając herbacie naciągnąć – nie będziemy mogli na nim polegać w ważniejszych. Dlatego tak ważna jest ufność, że sytuacja zawsze zmierza ku uzdrowieniu. Ponieważ nasz umysł wciąż próbuje zmieniać rzeczywistość, musimy powtarzać sobie, że wszystko dzieje się tak, jak powinno”.
To, co pozwala rozwijać się cierpliwości, to bycie uważnym na nasze codzienne doświadczenia. To umiejętność zauważenia pierwszego symptomu zniecierpliwienia i śledzenia go – którędy podąża i z jaką siłą. Dopiero wówczas mamy moc, żeby zacząć wpływać na siebie w tej sytuacji. Wówczas zyskujemy też cenną umiejętność rozróżniania okoliczności, na które mamy wpływ, a które musimy po prostu zaakceptować.
Bezcenną jest również umiejętność rezygnowania z podejmowania działań natychmiast, kiedy odkryjemy taką potrzebę. Zrób pauzę. Weź oddech. Czy to, co w pierwszym, często automatycznym odruchu chciałeś wykonać, na pewno musi być zrobione teraz? A czy musi być zrobione w ogóle? I czy na pewno przez Ciebie? Wyższą szkołą jest zrozumienie, że niektóre rzeczy wcale nie muszą być zmieniane czy naprawiane, gdyż nie bez powodu są takie, jakie są. Trudno jest się czegoś nauczyć, kiedy bez przerwy zaprzeczamy rzeczywistości i negujemy to, co i tak się już dzieje. Odsuwamy od siebie niechciane, trudne doświadczenia w nadziei, że to najlepsza metoda na pozbycie się ich. Tymczasem paradoksalnie ukojenie może przynieść chwila, kiedy zbliżymy się do tych trudności, do obiektu, który budzi nasze zniecierpliwienie i brak zrozumienia. Będzie to możliwe dzięki naszemu zawierzeniu, że to, co się właśnie dzieje, ma sens. Być może nie widzimy tego teraz, może potrzeba czasu, żeby to zrozumieć. Dobrze jest dać sobie taką możliwość i zaufać. Przypomnij sobie: pewnie miałeś już takie doświadczenie, które – początkowo trudne i niezrozumiałe – okazało się być wspaniałą lekcją życia na przyszłość. W momencie dużego kryzysu, lęku i niezrozumienia bardzo ciężko jest nieco odpuścić, rozluźnić się i zdystansować. Dobrze jest wtedy przypomnieć sobie, że to minie. Wszystko prędzej czy później się kończy. Więc i te chwile przeminą, ale póki są, nie przeganiaj ich – oddychaj, przyglądaj się im jak widz, jak obserwator, zrozum je. Nawet będąc w samym środku oka cyklonu, spróbuj się odprężyć i zaufać, że być może w tej chwili nie jesteś tą osobą, która wie najlepiej, co jest Ci teraz potrzebne. Jeśli sobie nie zaufasz, nigdy nie dowiesz się, jak wielką masz w sobie siłę, odwagę i moc, żeby sprostać trudnej sytuacji.
Życie na automatycznym pilocie nie pozwala nawet dostrzec, ile cierpienia powoduje brak umiejętności czekania. Wpływamy na rzeczy, ingerując w bieg zdarzeń i zapominamy, że z perspektywy cierpliwości dana rzecz dzieje się, ponieważ muszą wydarzyć się inne rzeczy. Dobrze jest dawać sobie/sytuacji tyle czasu, ile potrzeba.
Z własnego doświadczenia wiem, że warto podjąć wysiłek i spróbować powstrzymać pierwszą, automatyczną i impulsywną reakcję. Początkowe próby cierpliwości można podejmować w nieco mniej wymagających warunkach, w czasie zwykłych, codziennych czynności. I kiedy nasza cierpliwość wystawiona jest na próbę – zauważać swoją nerwowość i brak umiejętności czekania. Spróbować wejść całym sobą w tę sytuację i zauważać, co się wtedy z nami dzieje. To pierwszy, a zarazem najważniejszy krok na drodze zmian. Zmian na lepsze.
Powodzenia!