Mam wrażenie, że podejmowanie decyzji to jedna z najtrudniejszych rzeczy, z którymi trzeba się zmierzyć. A podejmowanie decyzji w sprawach niezupełnie dla nas jasnych wydaje się koszmarem.
Dotyczy to także decyzji o wyborze projektanta. W tym, jak również w wielu innych przypadkach, za pierwsze i najważniejsze kryterium nie powinniśmy przyjmować ceny. Ktoś może powiedzieć, że to bardzo subiektywna rada. Ale jak się nad tym głębiej zastanowić i zestawić sobie sytuacje z przeszłości dojdziemy do wniosku, że cena ważna jest tylko na początku, za to na końcu ważna jest jakość i bezawaryjność, estetyka i wygoda oraz oszczędność czasu i zaangażowania, które musieliśmy włożyć.
Dlatego może nie warto zlecać projektu cząstkowego, projektu pojedynczych pomieszczeń, bo przecież i tak trzeba będzie zająć się resztą – wytłumaczyć ekipie, wybrać materiały, okreslić sposób układania okładzin ściennych i podłogowych itd, a co za tym idzie prosić szefa o urlop i przyjechać na budowę.
W rezultacie okazuje się, że zatrudniliśmy projektanta, a i tak musimy być na miejscu, wybierać i decydować. Paradoksalnie wychodzi na to, że najbardziej oszczędnym rozwiązaniem jest projekt całościowy wnętrza, który niczego nie pomija, podaje gotowe rozwiązania, proponuje materiały, z których musimy tylko wybrać te nam najbardziej odpowiadające.
Oczywiście mam świadomość ograniczeń finansowych, z którymi każdy się zmaga, tu jednak mamy specyficzną sytuację. Inwestujemy niejako w coś, czego plony będziemy zbierać przez kolejne lata zamieszkując w wymarzonym „M” i korzystając z rozwiązań i materiałów tam użytych.
Rada na koniec nasuwa się sama: najlepsza cena za projekt to nie cena najniższa, ale taka, która zawiera w sobie najszerszą usługę. Daje komfort i możliwość skupienia się na sprawach zawodowych w czasie kiedy prace wykończeniowe w naszym nowym mieszkaniu idą jak po przysłowiowym sznurku.