Jak odnaleźć się w dżungli problemów i doradców oraz trafić na właściwą pomoc?

Odpowiada psychiatra prof. dr hab. n. med. Bohdan Wasilewski.

Panie Profesorze, jak ocenia Pan dzisiaj świadomość  przeciętnego Polaka w zakresie potrzeby korzystania z terapii lub innych form pomocy?

Uważam, że jak na kraj Europy Środkowej i naszą niespokojną historię, jest  w Polsce zupełnie przyzwoicie. Natomiast jeśli porównujemy nasze oczekiwania i możliwości korzystania z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej z tym, co na ten temat myślą  i jak korzystają z takiej pomocy Skandynawowie,  Niemcy czy Austriacy, to widać, że jeszcze daleko nam do ich poziomu. Zresztą dotyczy to nie tylko pomocy psychologicznej, ale w ogóle usług medycznych. Wykorzystujemy tego typu świadczenia zdecydowanie mniej niż inni, mniej są one dostępne i mniej sobie na nie przyzwalamy kulturowo.

No tak, ale zaniedbanie np. uzębienia nie niesie za sobą tylu niebezpieczeństw, co w przypadku zaniedbań  w strefie naszego umysłu?

To prawda, lepiej być szczerbatym, ale mieć w duszy spokój niż odwrotnie – nie radzić sobie z problemami, ale mieć zdrowe zęby. Powiedzmy na wstępie tej rozmowy, że świat bardzo przyspieszył. Tkwimy w rozkroku między starą erą przemysłową, która się zamyka, a nową  erą poprzemysłową, która się rodzi. Takie utknięcie w środku  kanału rodnego nikomu dobrze nie robi. Dla wielu z nas „stare” już się zużyło, nie jest funkcjonalne, a „nowego” jeszcze nie ma. Bardzo dużo ludzi żyje zawieszonych w fantazji, w  różnych, zupełnie nierealnych oczekiwaniach. Dotkliwie zderzają się  z życiem już na początku kariery czy w okresie nauki, zupełnie nie mając przy tym naturalnego wsparcia, od rodziny, przyjaciół. Zatem zapotrzebowanie na usługi psychologiczne powinno rosnąć w szybkim tempie i co za tym idzie – wrastać powinna  też rola specjalistów. 

Czy to znaczy, że częściej udajemy się do terapeuty i że jesteśmy bardziej świadomi niż 20 lat temu?

Świadomość ludzi jest dzisiaj, istotnie, trochę większa niż była kilkadziesiąt lat temu, ale też większa jest konieczność pomocy terapeutycznej. Bardzo dużo ludzi wymaga wsparcia, niektórzy z nich nie radzą sobie psychicznie do tego stopnia, że nie są w stanie funkcjonować. Szukają szybkiego rozwiązania problemu, ale najczęściej zbyt późno. Nadal mamy bowiem małą świadomość tego, że potrzebujemy natychmiastowej pomocy, bo problemy same nie znikną, tylko urosną. Wyobrażamy sobie, że sfera psychiczna jest czymś w rodzaju powietrza,  którego przecież się nie czuje, bo jest. Uważamy, że z psychiką jest podobnie – nie trzeba nic robić, żeby mieć ją pod kontrolą, w dobrej kondycji. Tymczasem we współczesnym świecie nie jest  to możliwe, dzisiaj człowiek zamiast hartować się doświadczając trudnych sytuacji, popełniając błędy, żyje pod parasolem rodziny, w pewnym kokonie, zarówno biologicznym jak i psychologicznym. Sytuacja, która dawniej nazywała się hartowaniem, dzisiaj nazywa się  „traumatic stres”  i wymaga leczenia, wsparcia. A wracając do skali usług psychologicznych w Polsce i na Zachodzie – można porównać ją do liczby pielęgniarek w Polsce i w Szwajcarii. W Polsce  na 10 000 mieszkańców przypada 6 pielęgniarek, podczas, gdy w Szwajcarii 16  i tam pielęgniarki są w sile wieku, a większość polskich za kilka lat będzie w wieku emerytalnym (przeciętna ma dzisiaj 43 lata). My brniemy do przodu, walczymy o sukcesy, mało nas interesują poniesione koszty, przewidywania, co będzie dalej z naszą kondycją psychiczną. Do czego to doprowadzi, nietrudno przewidzieć.

 Dziś na rynku oprócz psychologa czy  terapeuty są inne formy pomocy  w rozwiązywaniu problemów, docieraniu do wnętrza siebie np. coach. Co Pan myśli o takiej formie wsparcia?

Coaching jest stosunkowo nowym „wynalazkiem”. Zważywszy na ogromne potrzeby dotyczące wsparcia psychicznego, jest to jak najbardziej pozytywne zjawisko, z zastrzeżeniem, że musimy trafić na dobrego coacha. Trzeba jednak pamiętać, że zajmuje się on problemami umiarkowanie nasilonymi,  na pewno nie psychopatologią, nie zaburzeniami psychicznymi czy  problemami psychosomatycznymi, również istnieje wiele poważnych chorób somatycznych, takich jak niektóre postaci nowotworów, chorób układowych czy guzów mózgu, które objawiają się w pierwszym momencie, a czasem dłużej, wyłącznie symptomami psychologicznymi. Jestem  więc za pomocą coacha, tylko trzeba być bardzo uważnym przy jego wyborze. Coach może zapełnić pewną dziurę, która się wytworzyła przy zmianie kulturowej, ale powinien być powiązany ze środowiskiem medycznym i mieć również w zakresie medycznym niezbędną wiedzę.

Jak w takim razie powinna wyglądać współpraca Coacha z lekarzami i jak rozdziela się wtedy odpowiedzialność.

Według mnie istnieje podział na opiekę profesjonalną, medyczną i nieprofesjonalną, ale również zawodowo kompetentną. Pierwsza forma  opieki zajmuje się chorobami, stanami chorobowymi, które określone są  w międzynarodowej klasyfikacji chorób. Najbardziej uznaną chorób klasyfikację stworzyła Światowa Organizacji Zdrowia. Jeżeli dana jednostka chorobowa, np. depresja nawrotowa czy zespoły lękowe czy zaburzenia somatogenne, znajdują się na tej liście, to powinny być leczone w ramach odpowiedzialności i kompetencji medycznej . Natomiast ten sam człowiek może być równolegle przedmiotem oddziaływania  również przedstawicieli innych zawodów, na przykład coachów. Czyli człowiek u medyka leczy chorobę, a następnie może pracować z  coachem lub w poradni rehabilitacyjno-psychologicznej nad doskonaleniem swojej formy. Coach powinien jednak wiedzieć, szanować  i wspierać związki pacjenta z medycyną, nie walczyć z nimi i nie tworzyć alternatyw, i tylko wtedy pomoc jest harmonijna i bezpieczna. Metody coacha polegające na kwestionowaniu terapii medycznej, tworzące  miraże cudownych alternatywnych sposobów leczenia są nie tylko nieodpowiedzialne, ale i karalne. A to dlatego, że człowiek mamiony takimi obietnicami może zaniechać terapii, co czasem kosztuje zdrowie a nawet życie. Psychiatra to zawód bardzo odpowiedzialny, do pełnej specjalizacji dochodzi się przez 10 lat nauki i praktykowania, według mnie trwa to za długo. Ale z drugiej strony nie może być tak, że po kilkutygodniowych kursach ludzie rozpoczynają analogiczne do leczenia czynności pod maską innych nazw. W tej chwili jesteśmy na drodze, którą Amerykanie przeszli około 20 lat temu, kiedy to skompromitowano zupełnie psychoterapię i profesjonalne środki pomocowe,  a jednocześnie jak grzyby po deszczu wyrosły grupy około sektowe, pojawili się nawiedzeni lub nieodpowiedzialni  ludzie oferujący swoje, często szkodliwe działania. Współczesny człowiek znalazł się w dżungli, w której absolutnie nie wie, co go spotka i w związku z tym bardzo podejrzliwie się porusza.

 Jak  w takim razie z punktu widzenia klienta (pacjenta) rozpoznać się w tej dżungli?  Co zrobić, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo w kontakcie z psychologiem, terapeutą lub coachem i być pewnym, że jesteśmy we właściwych rękach?

 Jestem przekonany o tym, że bez względu na to, czy jest się profesorem uniwersyteckim,  czy cieślą, najważniejsze jest, jakim jest się człowiekiem. Można legitymować się wysokim stopniem specjalizacji danej dziedzinie, ale być nieodpowiedzialnym, nieprzekonywującym, niekomunikatywnym. Dlatego ważne z kim mamy do czynienia. A jak oceniać wiedzę terapeuty? Trudno robić mu egzamin. Możemy natomiast oceniać terapeutę po wykształceniu. Specjalizacja medyczna w przypadku lekarza to dla nas dobra informacja, dość łatwa do zweryfikowania w pierwszej lepszej aptece, czy w izbach lekarskich. Trudniej natomiast ocenić kompetencje psychologów, których w Polsce są dziesiątki tysięcy. Dlatego dobrze dowiedzieć się, kto z jakiego pochodzi matecznika.  Wiarygodność zawodową potwierdza ukończenie dużego uniwersytetu, przynależność do dużego stowarzyszenia psychologów czy psychoterapeutów, bo niekoniecznie do małej grupy towarzyskiej czy marginalnego stowarzyszenia. Podobnie jest z coachingiem. Coaching dopiero się organizuje. Dobrze wykwalifikowanych, certyfikowanych coachy nadal jest niezbyt wielu, można ich sprawdzić w stowarzyszeniu, i udać  się do tych certyfikowanych.  Reasumując – liczy się to, jakim człowiekiem jest terapeuta i jakim legitymuje się przygotowaniem zawodowym. Bardzo ważny jest także żywy kontakt z terapeutą, czy jest dla nas przekonywujący, czy znajduje z nami wspólny język. Jeżeli  nie, to nie czekajmy w nieskończoność, tylko szukajmy innego źródła pomocy.

Czy intuicja zatem może być naszym doradcą?

Jak najbardziej, bo intuicja też jest myśleniem. Ja w ogóle namawiam ludzi do tego, żeby zaprzyjaźnili się ze swoją intuicją, spróbowali chodzić z nią pod rękę. Jeżeli podejmują jakąś decyzję, to niech cofną się w swoim spojrzeniu dwa kroki za siebie i zobaczą, co na to ich intuicja. Dopiero potem dobrze jest zanalizować sytuację logicznie i porównać jej wyniki z głosem intuicji.  Taki test intuicyjny dobrze jest wykonać tylko wtedy, gdy nie cierpimy na zaburzenia psychiczne i emocjonalne, bo w stanie zaburzenia intuicja może zawodzić.

Czyli warto skupić się na sobie i słuchać siebie. Bo na ogół mamy skłonność do szukania przyczyn naszych problemów  na zewnątrz. Co pan sądzi o haśle propagującym pracę nad sobą: Zacznij od siebie?

Myślę, że to bardzo dobrze sformułowane hasło, bo tu nie chodzi o egoizm, czyli promowanie zajmowania się sobą, a potem dopiero światem. Bardzo często, jest tak, że świat odczytujemy poprzez siebie. Zacznijmy zatem od tego, żeby mieć sprawne oczy, uszy, głowę, czyli wykorzystywać pełnię swoich możliwości. A wtedy będzie nam łatwiej działać na zewnątrz i wspierać innych.  Dobrze zacząć od inwestowania w siebie, wyznaczania sobie długofalowych celów, szukania pomysłów na życie, a nie tylko na dzisiaj, tydzień, rok. Wiara, że czeka mnie fajne życie, że spotkam ciekawych ludzi, tworzy dużo zdrowsze podejście do świata. Warto  troszczyć się o lepszą jakość naszej kondycji psychicznej, mieć większy apetyt  na codzienne przyjemności, bo małymi kroczkami też można dojść do wielkich celów. I żeby je osiągnąć nie trzeba wchodzić na Mount Everest, czasem wystarczy wyjść  10 metrów od domu.

Rozmawiała: Anna Węgrzyn

Avatar
Anna Węgrzyn

JEŚLI POTRZEBUJESZ: - wydobycia swojego potencjału zawodowego, - pomocy w budowaniu wizerunku swojego i firmy, - wsparcia w procesie zmiany pracy, - wsparcia w procesie zmiany swojego życia na lepsze, NIE CZEKAJ! SKONTAKTUJ SIE JUŻ DZIŚ! aw@annawegrzyn.pl Kim jestem i co robię: Z wykształcenia prawnik, z doświadczenia księgowa, dyr. HR, sprzedaży i marketingu, z powołania i zamiłowania coach International Coaching Community. Jako coach pomagam firmom, ich pracownikom a także indywidualnym klientom wydobyć wszystkie najlepsze cechy z siebie i innych, by móc je wykorzystać w drodze do wspólnego sukcesu. Dla moich klientów słowa takie jak motywacja, potencjał osobisty, rozwój zaczynają nabierać znaczenia, kiedy we współpracy ze mną uświadamiają sobie, jak wymierny może być efekt ich starań, gdy potrafią zarządzać własnymi naturalnymi umiejętnościami. To największa satysfakcja w mojej pracy być świadkiem zmian, które czynią człowieka szczęśliwszym. Dlaczego tu jestem? Magazyn Zmiany w Życiu to realizacja moich marzeń. Stworzyłam to miejsce aby pomagać innym w znalezieniu drogi do siebie i do prawdziwej radości z życia. Ludzie, których poznałam w procesie przygotowań i realizacji projektu tylko utwierdzili mnie w przekonaniu, że to właściwa droga. Dziękuję Wszystkim za wsparcie. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem wierna swoim zasadom Nigdy nie zrobiłam niczego wbrew sobie dla korzyści. Wszystkie decyzje w moim życiu były podyktowane sercem. Efekt jest cudowny, mogę powiedzieć z pełną satysfakcją, że niczego nie żałuję i wszystko w życiu zrobiłabym tak samo. Moje słabości: Niecierpliwość i coraz gorzej znoszę poranne wstawanie. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: perfumy Cerruti 1881 różowe, pierwszą butelkę kupiłam za większą część mojego wynagrodzenia i do dziś pamiętam uczucie radości, jakie mi towarzyszyło przy zakupie. Od tamtej pory zawsze mam je na półce, nawet patrząc na butelkę uczucie powraca. Do tego płyta Yanni i jego „One man's dream”. Największa zmiana w moim życiu: Moje życie to ciągłe poszukiwania i zmiany. Największe i najtrudniejsze miały miejsce w 2012 roku. Przestałam się uśmiechać i w głębi duszy czułam, że powinnam być w innym miejscu. Dlatego w jednym momencie zdecydowałam się zostawić ówczesną rzeczywistość i znaleźć nową drogę na każdej płaszczyźnie. Miejscowość: Warszawa

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.