Przejdź do treści

Zmiany w Życiu

Strona główna » Jakie potrzeby wmawiamy naszym dzieciom?

Jakie potrzeby wmawiamy naszym dzieciom?

Każdy, kto wychowuje dzieci lub na co dzień z nimi pracuje, na pewno niejednokrotnie słyszał, że aby osiągać sukcesy wychowawcze należy stosować odpowiedni system nagród. Kary są nieskuteczne, niemodne, a klapsy wręcz zabronione. Wydaje się to dość oczywiste w teorii, trudniej przełożyć to na praktykę.

Nie chcę tu pisać o nagrodach, ich skuteczności lub jej braku, ani o tym, jak być konsekwentnym w nagradzaniu. Chcę się z Wami podzielić doświadczeniem ostatniego miesiąca. Jak wszyscy wiedzą, we wrześniu zawsze rozpoczyna się rok szkolny. Jest to dobry czas dla firm produkujących i sprzedających asortyment niezbędny uczniowi do rozpoczęcia kolejnego roku nauki w szkole. W sklepach pojawia się więcej strojów odpowiednich do szkoły, trampek, tenisówek, tornistrów. Wybór artykułów papierniczych już od początku sierpnia jest ogromny. Trzeba przyznać, że naprawdę jest w czym wybierać.

Od kilku lat obserwuję (Wy zapewne również), że większość produktów opatrzona jest wizerunkiem aktualnie modnego bohatera. Ostatnio są to m.in.: Minionki, Elza, Anna i Olaf z „Krainy Lodu”, postacie z „Minecraft”, Violetta i Spiderman. Nie dziwimy się, że wchodząc do sklepu to właśnie te produkty przyciągają naszą uwagę, że to właśnie do nich podchodzą nasze dzieci. Niejednokrotnie nasze tłumaczenia, że obok stoi bardzo podobny produkt – często tańszy, a lepszej jakości – nie przynoszą skutku. Dziecko chce ten konkretny piórnik, plecak, zeszyt itd. Szkoła nie ułatwia nam zadania. Dzieciaki prześcigają się w przynoszeniu do szkoły coraz to nowszych gadżetów. Trudno je przekonać, że to, czy masz plecak z takim czy z innym obrazkiem, naprawdę nie ma znaczenia.

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Jest to coraz trudniejsze, ponieważ już nie tylko koledzy dyktują, co należy mieć. W miastach wiszą billboardy, w radio słychać reklamy: „Chcesz, żeby twoje dziecko wróciło do szkoły po wakacjach? Żeby się uczyło? Zdobywało dobre stopnie? Nic prostszego! Kup mu nowy komputer, laptop, telewizor, bo przecież wszyscy już dostali prezenty z okazji rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego”.

Myślę, że nikt nie ma wątpliwości – uczeń musi mieć dostęp do komputera i Internetu, niejednokrotnie wymaga tego odrobienie pracy domowej (szukanie informacji do referatu, tworzenie prezentacji multimedialnych, rozwiązywanie dodatkowych zadań itd.). Im starsze dziecko, tym częściej komputer jest mu potrzebny. To do rodziców należy decyzja czy – a jeśli tak, to kiedy – dziecko dostanie swój własny komputer z dostępem do Internetu (podobnie tablet, smartphone itp.). Bardzo często, aby otrzymać wymarzony sprzęt, dziecko podejmuje się przeróżnych obowiązków i zadań, osiąga kolejne małe cele, aby wreszcie otrzymać to, na czym mu tak bardzo zależy.

Niektóre reklamy wmawiają dziecku, że oprócz urodzin, imienin, Dnia Kobiet/Dnia Chłopaka, świąt Bożego Narodzenia, Wielkanocy (bo króliczek wielkanocny też o dzieciach pamięta), Dnia Dziecka i tak dalej (pewnie pominęłam tu jeszcze wiele okazji), jest jeszcze jeden dzień, kiedy prezent PO PROSTU MU SIĘ NALEŻY – to rozpoczęcie roku szkolnego. Tymczasem dziecko jest objęte obowiązkiem szkolnym i naprawdę nie ma znaczenia, czy dostanie tego typu motywator czy nie – rok szkolny i tak się rozpocznie, a ono musi stawić się w szkole.

Wielu rodzicom wydaje się, że jeśli spełnią tę kolejną zachciankę, to rzeczywiście dziecko będzie miało większą motywację do nauki, że faktycznie będzie osiągało lepsze wyniki. Nie mówię, że jest to niemożliwe, jednak wydaje mi się, że takie działanie częściej może przynieść odwrotny skutek. Przecież skoro już się pojawił nowy komputer czy tablet, to trzeba kiedyś na nim grać.

Reklama działa nie tylko na dzieci, ale również na nas, dorosłych. Kiedy rozmawiam z rodzicami słyszę, że faktycznie dziecko sprawia problemy, nie chce się uczyć i już żadne nagrody nie działają. Ich dzieci nie mają żadnych marzeń. Ale czy to prawda? Czy nie wydaje się Wam, że czasami zaspokajamy potrzeby dzieci, zanim one powstaną? Takie, które tylko wydaje nam się, że posiadają? W rezultacie dzieci mają wszystko, czego potrzebują – a nawet więcej. Nadmiar przedmiotów i doświadczeń sprawia, że dziecko nie ma potrzeby marzyć (i niestety nie rozwija tej wspaniałej umiejętności).

 Kołakowski i Pisula w swojej książce: „Sposób na trudne dziecko” wyjaśniają sformułowanie „zestaw gwarantowany przez prawo”, czyli co rodzice muszą zapewnić dziecku:

„Zestaw gwarantowany przez prawo nie zależy od nas. Nawet jeśli dziecko nas nienawidzi i mówi nam to kilka razy dziennie, to i tak nie możemy mu go odebrać. Jednak zestaw gwarantowany przez prawo nie jest mocno rozbudowany – w czasie jednych zajęć z rodzicami opisaliśmy go tak:

  1. Cztery pełnowartościowe (nie muszą być bardzo smaczne) posiłki w ciągu dnia.
  2. Najtańsze ubrania z supermarketu – czyste, całe i odpowiednie do pory roku.
  3. Wysłanie dziecka do szkoły z podręcznikami, zeszytami i podstawowymi przyborami.
  4. Łóżko (nie ma mowy o własnym pokoju).
  5. Zapewnienie opieki lekarskiej.”

Autorzy nie zachęcają do ograniczania się do powyższych punktów, ale do refleksji, jak wiele dodatkowych nagród i przywilejów posiadają nasze dzieci. Wydaje się, że musimy im zapewnić wszystko, a tymczasem już z samym zestawem gwarantowanym dziecko może żyć, rosnąć, rozwijać się i odnosić sukcesy. Może zanim za namową reklam kupimy kolejny gadżet na zachętę (utwierdzając dziecko w przekonaniu, że za wszystko należy się materialna nagroda i że niczego nie robi się „tak po prostu”), spróbujmy uświadomić naszym pociechom, ile tak naprawdę dostają. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile jest takich rzeczy.

Zachęcam do lektury „Sposobu na trudne dziecko” – nawet nie macie pojęcia jakimi wspaniałomyślnymi rodzicami jesteście. Pozycja warta bliższego poznania.

 

(adsbygoogle = window.adsbygoogle || []).push({});

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *