Świat się zmienia. Niestety nie zawsze na lepsze. W ostatnich dniach naszły mnie przemyślenia dotyczące autorytetu.
Kim są autorytety? Co ich wyróżnia? Ile osób jest dla mnie autorytetem? A finalnie – czy ja jestem autorytetem dla kogoś z mojego otoczenia?
Cała historia z autorytetem zaczęła się jakiś czas temu, gdy odwiedziłem jedną z firm, która chciała podjąć ze mną współpracę w zakresie szkoleń i coachingu. Zostałem im polecony i zaproszony na spotkanie z samym prezesem, który chciał mnie poznać osobiście. Na spotkaniu pojawiłem się punktualnie. Przywitała mnie dyrektor działu HR. Powiedziała, że pan prezes za chwilę dołączy. Wiodącym tematem naszej rozmowy był kryzys, jaki zapanował w firmie w związku z brakiem autorytetów. Tak wyszło im w badaniach. Czekając na prezesa, siedzieliśmy w dużej sali konferencyjnej dla zarządu. Na środku stołu znajdował się przezroczysty pojemnik, na którym napisane było: „każda minuta spóźnienia 2 złote”.
„Ryba psuje się od głowy”
Prezes spóźnił się na spotkanie 40 minut. Nie przeprosił. Przez głowę przebiegła mi śmiała myśl, że powinien wrzucić do skrzynki 80 złotych. On tymczasem zaczął mnie od razu przepytywać. Rozmowa była rzeczowa, a pytania konkretne. Po nieco ponad godzinnej wymianie zdań doprecyzowaliśmy wstępne warunki kontraktu i uścisnęliśmy sobie dłonie. Pani dyrektor sporządziła w trakcie rozmowy notatki i obiecała przesłać mi nazajutrz nasze ustalenia drogą mailową. Uznałem więc, że jesteśmy „po słowie”.
Po kilku dniach milczenia zdecydowałem się o sobie przypomnieć. Napisałem wiadomość, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Następnie po tygodniu zadzwoniłem i posłyszałem, że to wspaniale, bo właśnie zamierzano do mnie dzwonić. Firma postanowiła zawęzić nieco naszą współpracę, a pani dyrektor obiecała kontakt po tym, jak sprecyzuje szczegóły. Więcej się do mnie nie odezwali.
I wtedy właśnie zacząłem się zastanawiać nad autorytetem. Kto jest autorytetem? Jak się zachowuje? Odbyłem spotkanie z prezesem i panią dyrektor – dwójką ludzi na poważnych stanowiskach. Zakładałem, że lata spędzone w biznesie powinny przełożyć się na asertywność i otwartą komunikację. Z jakiegoś powodu stało się inaczej. Natomiast zachowanie tych osób nieco mnie natchnęło. Otóż firma borykająca się z problemem braku autorytetu wśród personelu, postępując w ten sposób, odsłoniła rąbek problemu.
Słowo = podpis
Pracując w Londynie, nauczyłem się, że dane człowiekowi przez pracodawcę słowo jest równe podpisowi pod umową. Może miałem szczęście, bowiem z szacunkiem wspominam ludzi, z którymi współpracowałem.
W domu rodzinnym od dziecka wpajano mi, że jeśli się do czegoś zobowiązuję, to należy się z tego wywiązać. Uczono nas, byśmy traktowali innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani.
To fakt – być może jestem idealistą. Czasem ponoszę tego koszty. Drażni mnie brak spójności u polityków, niesłowne zachowanie kontrahentów, obietnice bez pokrycia czy dwulicowość. Ludzie funkcjonujący w ten sposób tracą w moich oczach.
W życiu zazwyczaj liczy się jakość, a nie ilość. Tym kieruję się, dobierając sobie przyjaciół, znajomych czy nawet osoby, z którymi współpracuję. Dobre relacje opierają się na zaufaniu. Kim zatem są autorytety i co ich cechuje?
Dla mnie autorytet posiada ktoś, kto:
- postępuje tak, że chce się go naśladować. Inspiruje ludzi wokół;
- znajduje się dalej na ścieżce, na której ja stawiam kolejne kroki, ucząc się samodzielnie lub wzorując na nim. Autorytet posiada ktoś, kto dotarł tam, dokąd ja chcę dotrzeć;
- postępuje w myśl zasady głoszonej przez profesora Bartoszewskiego, mówiącej, że „warto być przyzwoitym”;
- postępuje godnie niezależnie od tego, czy ktoś mu się przygląda, czy nie;
- jest spójny w deklaracjach i postępowaniu. Nie wysyła dwuznacznych sygnałów, a jego zachowanie nie neguje tego, co powiedział bądź obiecał;
- jeśli zarządza firmą, to jest raczej liderem, który przewodzi i woła: „za mną!”, niż szefem, który pogania i krzyczy: „naprzód!”;
- sam na niego zapracował – wiedzą, osiągnięciami, postawą, zachowaniem czy sposobem bycia.
Sądzę, iż wielu z nas chciałoby spotykać na swej drodze autorytety rangi profesora Bartoszewskiego, jednakże mało jest takich ludzi. Niekiedy może okazać się łatwiejszym odnalezienie w swoim otoczeniu kogoś, kto jest autorytetem w danej dziedzinie bądź wybranym obszarze życia. Od takich osób także możemy czerpać inspirację.
Według mnie na miano autorytetu trzeba sobie zasłużyć lub zapracować. To ludzie, których podziwiamy i szanujemy za ich postępowanie. Chcemy ich naśladować. Myślę także, że kultura osobista w dużym stopniu z nim koreluje.
W tym miejscu na usta ciśnie mi się stare powiedzenie – „jeśli chcesz zmienić świat, to zacznij od siebie!”, albowiem jeśli zmienisz siebie, to być może znajdą się chętni, by wzorować się na Tobie lub za Tobą podążać.
To oczywiście tylko wzmianka na temat autorytetu i nie wyczerpuje ona tematu. Napisana była pod wpływem impulsu związanego z moim doświadczeniem. W związku z tym zachęcam do dyskusji – czym dla Ciebie jest autorytet oraz co kryje się pod tym pojęciem?
Przypowieść o autorytecie…
Matka przyprowadziła swego syna do Mahatmy Gandhiego. – Mahatma, proszę, powiedz mojemu synowi, żeby przestał jeść cukier – prosiła. – Przyprowadź syna za dwa tygodnie – odparł Gandhi po chwili. Zakłopotana kobieta podziękowała mu i powiedziała, że zrobi, jak jej powiedział. Po dwóch tygodniach wróciła z synem. Gandhi popatrzył chłopcu w oczy i powiedział: – Przestań jeść cukier. Kobieta była wdzięczna, ale bardzo zdziwiona. – Dlaczego za pierwszym razem kazałeś mi przyprowadzić go po dwóch tygodniach? – zapytała. – Mogłeś mu to samo powiedzieć wtedy. – Dwa tygodnie temu sam jadłem cukier – odparł Gandhi. Źródło: Anthony de Mello |