Rodzice – jak sobie z nimi radzić?

Relacje między dziećmi a rodzicami to wcale nie prosta sprawa. W telewizji pojawiają się kolejne programy opowiadające o tym, jak radzić sobie z trudnym dzieckiem/nastolatkiem. Poradnie psychologiczno-pedagogiczne i rodzinne coraz chętniej zatrudniają specjalistów do pracy z trudną młodzieżą. Na półkach w księgarniach stoi mnóstwo książek, które mają pomóc rodzicom zrozumieć jego własne dziecko, nauczyć się z nim rozmawiać itp.

Nie wiem jak Wy, ale ja nie pamiętam, żebym widziała program czy książkę, w której ktoś udziela rad dzieciom, jak radzić sobie z trudnymi rodzicami (mam na myśli pozycje, które w poważny sposób podchodzą do tematu).

Między ludźmi istnieją różnego typu relacje. Można je podzielić pod względem wielu kryteriów, m.in. w zależności od tego, czy uczestniczące w nich osoby pełnią podobną rolę/funkcję w społeczeństwie lub grupie, do której należą pozostałe osoby będące w relacji. Możemy je roboczo nazwać relacjami poziomymi i pionowymi. Relacje między mamą i tatą (rodzice), kolegami w klasie (rówieśnicy), przyjaciółmi, współpracownikami to relacje poziome. Każda z osób ma podobne zadania do wykonania, podobny cel, może posługiwać się podobnymi środkami do jego osiągnięcia.

W relacji pionowej charakterystyczna jest stopniowalność (ktoś stoi wyżej, a ktoś niżej w hierarchii), np. dyrektor i podwładny, nauczyciel i uczeń/student. Do tego typu relacji należy także układ rodzic – dziecko. Pionowa relacja wcale nie świadczy o tym, kto jest bardziej ważny. Obie strony są tak samo ważne, chociaż każda z nich może wnieść do relacji coś innego – ale równie ważnego.

Często słyszę, że z rodzicami nie warto wchodzić w dyskusję, bo i tak to oni zawsze mają rację. Czy rzeczywiście tak jest?

W bardzo wielu przypadkach ta nieomylność rodziców jest po prostu maską, którą zakładają, ponieważ boją się podjąć rozmowę z dorastającym człowiekiem. Może sami nie mieli okazji do rozmów ze swoimi rodzicami, nie znają tego, a to, co obce, zazwyczaj budzi lęk. Może nie wierzą w siebie jako w rodziców i boją się, że stracą autorytet (bo wierzą, że go mają), jeśli się okaże, że to dziecko ma rację. Może wydaje im się, że dopóki dziecko mieszka z nimi, to jego obowiązkiem jest podporządkowanie się. A może już wiele razy zawiedli się na tym młodym człowieku, który za każdym razem prosi o nową szansę i póki co nic się nie zmienia. Powodów może być wiele, ale mimo to warto rozmawiać z rodzicami, nie poddawać się, nie dać się zbyć zmęczeniem czy brakiem czasu.

W Waszych rękach jest bardzo wiele, zmiana waszych zachowań będzie powodować zmianę otoczenia. Jeśli Wy zaufacie rodzicom, oni zaufają Wam. Musicie im pokazać, że zależy Wam, aby Was wysłuchali, że czasami potrzebujecie rady, obiektywnego spojrzenia na sytuację, innym razem wsparcia lub po prostu wygadania się. Kontakt z rodzicami nie musi się ograniczać do sytuacji trudnych. Warto pójść razem na kawę, zakupy, wspólnie zagrabić ogródek lub majsterkować przy samochodzie.

Relacje z rodzicami zmieniają się wraz z wiekiem dziecka. Dobrze mieć wsparcie w rodzicach zawsze, niezależnie od wieku. Oni zawsze są naszymi rodzicami, a my ich dziećmi, i o ile zadbamy o nasze relacje zawczasu, to będą oni mieli miejsce również w naszym dorosłym życiu.

Warto się zastanowić, jak teraz wyglądają nasze relacje. Czy pozwalamy rodzicom się wypowiedzieć, czy od razu stwierdzamy, że nas nie rozumieją? Czy bierzemy pod uwagę ich zdanie? Czy mogą na nas liczyć, gdy potrzebują pomocy? Czy dajemy im możliwość spędzania z nami wolnego czasu?

Bardzo trafnie tę relację obrazują słowa Marii Braun-Gałkowskiej:

„Iść w tę samą stronę, to dążyć wspólnie ku jakiemuś celowi. Gdy w taką drogę wybiera się Duży i Mały, Duży wskazuje kierunek, pomaga, by Mały nie zabłądził, uczy, jakie wziąć buty na wyprawę, czasem zachęca, czasem wspiera, a czasem zachwyca się nie tylko widokami, ale i świeżym spojrzeniem Małego. Mały jak to mały, czasem się dąsa i ucieka, czasem przechwala, a czasem mocno trzyma dającą mu poczucie bezpieczeństwa rękę Dużego.

Droga przebiega czasem łatwo, czasem z przygodami, które bywają wesołe i śmieszne, a mogą być też naprawdę niebezpieczne. Gdy się jest Małym dobrze móc iść z Dużym, na którego można zawsze liczyć, ale i Dużemu dobrze, bo nie jest sam i czuje się potrzebny. Idą razem, rozmawiają, kłócą się, żartują, pomagają sobie wzajemnie – rośnie przyjaźń. W przyjaźni obydwaj są jednakowo ważni, ale ponieważ Duży ma więcej doświadczenia, na nim spoczywa większa odpowiedzialność. Nie powinien więc zabierać ze sobą Małego, jeżeli sam nie wie, dokąd idzie, a tym bardziej wysyłać go, opatrzywszy tylko instrukcjami, jeżeli sam zmierza w innym kierunku”(Braun-Gałkowska M., W tę samą stronę: książka dla nauczycieli o wychowaniu i lekcjach wychowawczych, Warszawa, Wydaw. Krupski i S-ka, 1994).

Przyjaźń to słowo często nadużywane, nazywamy nim wiele relacji. Prawdziwa przyjaźń powstaje przez lata, nie jest prosta, niejednokrotnie wymaga poświęcenia. W przeciwieństwie do miłości musi być wzajemna, inaczej nie istnieje. Miłość rodziców jest bezinteresowna. Kochają nas dlatego, że jesteśmy. Przyjaźń wymaga pracy z obu stron. Życzę każdemu z Was aby mógł nazywać rodziców swoimi przyjaciółmi. Pamiętajcie, nie tylko oni muszą się starać, bardzo dużo zależy właśnie od Was.

Marta Samorajczyk

Kim jestem i co robię: Jestem osobą, która lubi pracę z ludźmi. Pracuję w szkole na stanowisku psychologa oraz w przedszkolu jako terapeuta integracji sensorycznej. Dlaczego tu jestem? Jestem tu, ponieważ jest to dla mnie wyzwanie – chcę się z nim zmierzyć. Mam nadzieję, że dzięki temu portalowi będę potrafiła patrzeć na świat z wielu różnych perspektyw. Będę starała się zwrócić uwagę na problemy ważne dla młodzieży, pomagać w znajdowaniu sposobów, miejsc czy osób, dzięki którym życie nastolatka będzie choćby odrobinę łatwiejsze. Z czego jestem dumna w moim życiu: Jestem dumna z tego, że jestem kim jestem, że mam od lat tych samych wspaniałych przyjaciół wokół siebie, na których zawsze mogę liczyć. Moje słabości: Moją największą słabością jest niezdecydowanie, trudności z podejmowaniem decyzji, a poza tym kawa. Mój sprawdzony sposób na zły nastrój: Mój sprawdzony sposób na poprawę humoru to długie rozmowy z przyjaciółmi, niezależnie od pory dnia czy nocy. Największa zmiana w moim życiu: Chyba nie wydarzyło się nic takiego w moim życiu, co mogłabym nazwać największą zmianą. Na pewno ważną zmianą było znalezienie pierwszej pracy – zmiana trybu życia, nowe wyzwania, obowiązki i doświadczenia.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.