„Dlaczego mam słuchać serca? Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.“ Paulo Coelho
Gdzieś, kiedyś, przeczytałam, że nie sztuką jest słuchać, ale usłyszeć. Myślę, że to stwierdzenie ma duże odzwierciedlenie w naszym życiu. Mnie osobiście jest szczególnie bliskie ze względu na zawód, który wykonuję – jestem psychoterapeutą. Na co dzień dużo słucham, towarzyszę, ale przede wszystkim staram się zrozumieć to, z czym ktoś do mnie przychodzi, co chce mi przekazać. Próbuję odkryć to co ukryte, bo nie tylko wypowiedziane słowo ma znaczenie. Czasem nawet więcej jest w tym, co nie zostało ugłośnione, w tym co zostało przemilczane, rozegrane w działaniu. W tym, co w subtelny sposób przejawia się w tym, jak ktoś się zachowuje, jak patrzy, jak się z nami wita. W tym, co jest „między słowami”.
Tak jak w filmie o tym samym tytule: „Lost in translation”, w którym – gdy głębiej przyjrzymy się temu, co się dzieje – za banalną wymianą zdań pomiędzy głównymi bohaterami odnajdziemy znacznie więcej. Zobaczymy samotność, pustkę, potrzebę bliskości. Zachęcam do takiej uważności i świadomości, że każdy z nas doświadcza „zagubienia w tłumaczeniu” tego, co widzi u innej osoby. Ale też tego, co czuje w samym sobie. Bywa, że błędnie i z automatu interpretujemy to co widzimy, czujemy czy przeżywamy.
Odkrycie tego, co pod spodem, bywa trudne, ale nie niemożliwe. Z moich obserwacji wynika, że ważne dla ludzi jest to, że ktoś okazuje zainteresowanie, jest obecny, zwraca uwagę i myśli o nas. Jest dla mnie dużym wyzwaniem, ale i przywilejem, móc być z drugim człowiekiem w taki sposób, aby być uważnym i pomóc mu nazwać, zrozumieć to co ukryte. Nie ma chyba nic gorszego od sytuacji, kiedy nie możemy się wypowiedzieć, porozumieć. Zamknięci w szklanej klatce, w której wszyscy nas widzą, ale nikt nie słyszy. Czasem nawet sami nie jesteśmy w stanie się usłyszeć, nie wiemy jak nazwać przeżycia, emocje, stany, które się w nas pojawiają, bo nikt nie nauczył nas tego wyrażać. Bywa, że trudno określić to co czujemy, czego potrzebujemy, co nas boli. Bywa, że to nie człowiek o sobie opowiada, ale opowiada o nim jego zachowanie, jego życie, jego historia. Myślę, że może to być trudne do zrozumienia i zauważenia. Przyczyną jest nasz częsty nawyk wartościowania i duża potrzeba zajęcia się problemem, ale bez poszukiwania głębszej przyczyny.
Przychodzą mi na myśl historie największych „urwisów” w klasie, którzy stają się urwisami, bo zachowują się w trudny dla otoczenia sposób. Gdyby jednak zadać pytanie: “dlaczego tak się dzieje?”, to w każdym z nich odnajdziemy echo skrzywdzonego i niezauważonego dziecka, które odreagowuje swój ból, bezsilność, cierpienie i niepewność. Sądzę, że wielu z nas ma w sobie coś z takiego dziecka, które nie umiało czegoś nazwać, wyrazić czy zrozumieć, które nadal w nas żyje, często swoim nienazwanym życiem. Obserwujemy je w automatycznych zachowaniach, odruchach, myślach, symptomach. Często także tych fizycznych. Ludzie opowiadają o swoim życiu, bo chcą zrozumieć, chcą poczuć ulgę, zrzucić z siebie ciężar, podzielić się tym co im doskwiera, odnaleźć sens… Posłuchajmy ich i usłyszmy.