Wybaczanie – poważna sprawa, jednak warta zachodu, bo wybaczając komuś, tak naprawdę robimy przysługę sobie. To nie sprawca naszego żalu będzie żył z zadrą w sercu, poczuciem niesprawiedliwości i krzywdy, lecz my sami. Im szybciej to zrozumiemy i wyruszymy w tę podróż, tym dla nas lepiej, bo wybaczanie to proces, który trwa.
Od czego zacząć
Niestety, jak większość tego, co wartościowe, przebaczenie wymaga wysiłku oraz naszej woli. Zaczynamy od siebie i od postanowienia, że JA nie chcę dłużej żywić urazy; że JA chcę iść naprzód, rozwijać się i spełniać bez balastu w postaci braku akceptacji i zgryzoty, jakie wywołuje myśl o nieszczęściu, które stało się moim udziałem. Dobrze jest zrozumieć, że robimy to dla siebie, i że gdy wychodzimy z roli ofiary, przestajemy być związani z niepowodzeniem.
Wybaczenie pozwala zostawić za sobą przeszłość i zająć się teraźniejszością. Wydaje się, że jest to trudne, ponieważ wymaga wzniesienia się nie tylko ponad racjonalne myślenie, lecz także wszystko, w co dotychczas wierzyliśmy, np. sprawiedliwość, a w przypadku poczucia jej braku – w zemstę albo brak zgody.
Ale to tak nie działa. Wiara, że gdyby nie sprawca, żylibyśmy długo i szczęśliwie, to ślepy zaułek. Paradoksalnie trudne zdarzenie może stać się początkiem naszego rozwoju i zrozumienia, że życie jest, jakie jest; niekoniecznie takie, jak sobie założyliśmy, wymarzyliśmy czy w jakie wierzyliśmy. Jest takie, a nie inne. Czas iść do przodu.
Zaakceptować nie znaczy zapomnieć
Zaakceptować nie znaczy zapomnieć, w przeciwnym wypadku albo będziemy mieć poczucie, że podjęliśmy się niemożliwego, albo zaczniemy wypierać przeszłość, zamiast się z nią rozprawić.
Nie chodzi o to, by zapomnieć; wręcz przeciwnie – to, co się stało, może być cennym doświadczeniem życiowym. Trudne przeżycia często stają się lekcją i chronią nas w przyszłości przed podobnymi zdarzeniami.
Przebaczenie nie jest również ani daniem komuś przyzwolenia na krzywdzenie nas, ani zwolnieniem sprawcy z odpowiedzialności za zło, które wyrządził. To raczej uwolnienie się z niewoli własnych wspomnień i żalu. Jeśli nie wybaczymy, wciąż rozmyślamy o swoich ranach i o tym, kto – lub co – był ich sprawcą. Rozpamiętujemy, nawet nie zauważając, że największą krzywdę robimy sobie. Jeśli nie wybaczymy, stajemy się niewolnikami samych siebie.
Potrzeba zemsty to reakcja, która blokuje przebaczenie i daje jedynie chwilowe (o ile w ogóle) poczucie satysfakcji. W konsekwencji czujemy się jeszcze gorzej, narastają w nas gniew i bezsilność. Chociaż chęć rewanżu wynika z pragnienia sprawiedliwości i wyrównania rachunków, w konsekwencji staje się sprawcą spadku naszej energii życiowej. Koncentrując się na pielęgnowaniu urazy, tracimy entuzjazm, chęci i siły do zajmowania się własnym spokojem i szczęściem.
Zamknięcie się na zgodę i wybaczenie pociąga za sobą kolejne nieszczęścia – oprócz tego, że zużywa naszą energię i nasz spokój, zaburza także naszą równowagę psychosomatyczną. Gromadzenie złych emocji szkodzi naszemu zdrowiu. Każda choroba jest tylko skutkiem; przyczyna znajduje się w głowie.
Proces chorobowy często zaczyna się od tłumionych emocji, od jednej myśli pełnej żalu. Wybaczenie i akceptacja tego, co jest, to sposób na zagojenie się ran, nawiązanie kontaktu ze sobą i życie pełnią życia.
Wychodząc na prostą
Umiejętność wybaczania jest cenna także z innego powodu: może okazać przydatna, kiedy będziemy potrzebowali wybaczyć samemu sobie.
Jesteśmy istotami omylnymi i niedoskonałymi; zrozumienie tego uprzytamnia nam, że popełnianie błędów jest rzeczą ludzką, dzięki któremu uczymy się wyrozumiałości i wielkoduszności.
Elisabeth-Kubler-Ross i David Kessler w swojej książce „Lekcje życia” piszą, że brak wybaczenia sprawia, że tkwimy w miejscu. Znając teren i czując się na nim bezpiecznie, boimy się wybaczenia, bo czasami łatwiej jest mieć do kogoś pretensje, niż naprawić wzajemne relacje. Zapewniają też, że „przebaczenie może dać nam bardzo wiele, włącznie z poczuciem pełni, które zabrał nam ten, kto nas uraził. Daje nam też wolność do bycia znowu tym, kim jesteśmy. Wszyscy zasługujemy na nową szansę – zarówno jeśli idzie o nas samych, jak i o nasze relacje z innymi. Przebaczenie potrafi w tym wypadku działać cuda. Kiedy wybaczymy innym lub sobie, znowu znajdziemy się pod wpływem łaski. Tak jak w wypadku kości, która jest silniejsza w miejscu dawnego złamania, nasze zwiąki i życie mogą być lepsze, gdy pozwolimy, by wybaczenie zagoiło nam rany”.
Podoba mi się też podejście, które mówi o tym, że wybaczanie nie jest aktem jednorazowym, lecz zadaniem na całe życie. W rezultacie uzyskujemy spokój, zrozumienie i zgodę, co z kolei prowadzi do życia w harmonii ze sobą i innymi.