Obserwując otaczających mnie ludzi, zaglądając do Internetu, spotykając się z młodzieżą, odnoszę wrażenie, że „pomaganie jest na czasie”. Powstaje coraz więcej fundacji zajmujących się różnymi rodzajami pomocy, którą świadczą ludziom czy zwierzętom. W wielu miejscach organizowane są akcje charytatywne, loterie fantowe, kiermasze, z których dochód przeznaczany jest na konkretny cel. Ludzie w coraz wcześniejszym wieku zaczynają się angażować w wolontariat (czasami z własnej woli, czasami zmuszeni przez kogoś lub z powodu oczekiwanych korzyści – chociaż wtedy nie powinno to być nazywane wolontariatem). To modne, a my lubimy być modni. W wychowaniu młodego człowieka coraz większą uwagę zwraca się na empatię – umiejętność wczuwania się w stan drugiego człowieka, zauważania ludzi znajdujących się wokół nas.
Wszelka pomoc, jaką dajemy innym, jest bardzo ważna i nie chcę podważać jej zasadności. Chciałabym się skupić na osobach, które tej pomocy udzielają. Mam wrażenie, że o ile dużą uwagę przykłada się do uczenia dzieci, aby dzieliły się zabawkami, aby podchodziły do kogoś, kto samotnie siedzi w kącie i pytały, co się stało, lub zapraszały do zabawy, o tyle wielokrotnie zapominamy zwrócić uwagę na to, że każdy ma również prawo o pomoc poprosić. Kilkuletnie dzieci uczymy, aby zawsze używały słowa „proszę”, aby nie krzyczały, jeśli coś jest za trudne, tylko podeszły i poinformowały o tym kogoś starszego – to często właśnie na tym etapie kończy się nauka proszenia o pomoc czy wsparcie.
Obserwując świat, widzimy wielu wspaniałych ludzi. Jedni dzielą się pieniędzmi, inni czasem, pomysłami, umiejętnościami – każdy chętnie daje to, co może. Czasami po cichu, anonimowo, innym razem wśród blasków fleszy – najważniejsze, aby potrzebujący otrzymali pomoc.
Czy mamy okazję obserwować kogoś, kto o coś prosi? Jak często? Kto to jest?
Mam wrażenie, że jeśli widzimy taką osobę, to najczęściej prosi ona o pieniądze. Jest to ktoś skrajnie ubogi – żebrak, „pijaczek” itd. Nie przywiązujemy wagi do innych sytuacji, w których ktoś prosi o (często niewielką) pomoc w sprawach zwyczajnych i w związku z tym dochodzimy do wniosku, że o pomoc proszą ubodzy, czy ewentualnie ci słabsi, mniej umiejętni. Nie chcąc należeć do tej grupy, uznajemy, że proszenie o cokolwiek nie przystoi nam jako osobom na pewnym stanowisku, o wysokim statusie społecznym. Boimy się, że zostaniemy uznani za osoby mało samodzielne, o słabej sile woli, nie potrafiące radzić sobie ze zwyczajnymi trudnościami. Wszystko to prowadzi do sytuacji, w której jesteśmy przeciążeni, zestresowani, niejednokrotnie przestraszeni, a nasze emocje szaleją.
Okazuje się, że proszenie innych o pomoc jest dość trudną sztuką. Zamiast to po prostu zrobić, analizujemy, co ktoś sobie o nas pomyśli. Nie zwracamy uwagi na fakt, że jeśli to my jesteśmy o coś proszeni, traktujemy to jako normalną sytuację. Wielokrotnie pomoc, której komuś udzielamy, praktycznie nic nas nie kosztuje – nie tylko w sensie materialnym. To często drobnostka, rozmowa, podzielenie się swoja opinią. Czy jeśli ktoś o coś Cię prosi, to w Twoich oczach od razu staje się nieudacznikiem? Oczywiście, że nie. Powiem więcej, osoby, które nigdy o nic nie proszą, grają rolę samowystarczalnych, często nie budzą zaufania. Jesteśmy tylko ludźmi – każdy z nas pewne rzeczy posiada czy potrafi, a innych nie.
Co więcej, jeśli czasami poprosisz kogoś o pomoc, to jeśli ta osoba znajdzie się w potrzebie, również łatwiej będzie jej poprosić o pomoc ciebie. Będzie to okazja do rozwijania Waszej relacji. Warto pamiętać o tym, że aby była prawdziwa, każda relacja między ludźmi musi być obustronna. Obie osoby muszą umieć zarówno oferować, jak i przyjmować pomoc.
Jeśli czegoś potrzebujesz, po prostu o tym powiedz, jeśli chcesz komuś pomoc – również. Bądź szczery sam ze sobą. Nie warto za wszelką cenę robić wszystkiego samemu. Czasami warto poprosić o pomoc, nawet jeśli coś potrafisz zrobić w pojedynkę, chociażby po to, aby ktoś inny poczuł się potrzebny – w ten sposób pomożesz także jemu.