Twoja szafa pęka w szwach, a znalezienie konkretnej bluzki graniczy z cudem, bo nie wiesz nawet gdzie ją położyłaś? Kupujesz nowe kosmetyki, a potem upychasz je gdzieś na półce, by najpierw zużyć stare albo używasz pięciu żeli pod prysznic jednocześnie? Książki wysypują się z półek, a talerze i szklanki przestały mieścić się w kuchni? Nie potrafisz się oprzeć przed kupowaniem nowych rzeczy, ale żal Ci wyrzucać stare? Magazynujesz nieużywane przedmioty w dziesiątkach pudełek, upychasz je w szafkach, schowkach i pod łóżkiem, a myśl o uporządkowaniu tego wszystkiego napawa Cię przerażeniem? Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiedziałaś pozytywnie – witaj w klubie niepoprawnego zbieracza przedmiotów.
Czy da się jakoś opanować ten chaos? Jako niepoprawna zbieraczka, która od kilku lat walczy z nadmiarem przedmiotów, doszłam do wniosku, że najlepiej działają trzy zasady. W poprzedniej części radziłam, by zatrzymać tylko to, co naprawdę się kocha. W tej części podpowiem, co zrobić z niechcianymi przedmiotami, by pozbywanie się ich stało się mniej bolesne.
Zamiast wyrzucać, daj przedmiotom drugie życie
Zawsze trochę mnie drażniło, że autorzy poradników o porządkowaniu każą nam „wyrzucać“ niepotrzebne rzeczy. To słowo od razu budzi mój opór i odbiera ochotę na czytanie dalszych wskazówek. Z każdym przedmiotem, który posiadamy, wiążą się jakieś wspomnienia i emocje: dostaliśmy go od kogoś, kupiliśmy w konkretnym momencie życia albo zwyczajnie musieliśmy zainwestować w niego swoje środki. Trudno tak po prostu wynieść to na śmietnik. Gdybym musiała wyrzucać wszystkie rzeczy, których już nie potrzebuję, pewnie niczego bym się nie pozbyła. Zamiast tego wolę dawać im drugie życie.
Oczywiście, pewnych rzeczy nie da się przekazać dalej – wyrzucam te, które są już naprawdę zniszczone, dziurawe, połamane i nie da się z nimi zrobić absolutnie nic sensownego. Co jednak ze wszystkimi nietrafionymi prezentami, ubraniami kupionymi pod wpływem chwili, nieużywanymi kosmetykami, zapasowymi akcesoriami kuchennymi? Wrzucanie ich wszystkich do kontenera byłoby absolutnym marnotrawstwem.
Moja metoda jest prosta: wszystko, co tylko mogę, staram się przekazać dalej. Internet daje nieograniczone możliwości. Możemy wystawiać przedmioty na sprzedaż na popularnych serwisach aukcyjnych, grupach na Facebooku, forach tematycznych. Kilka portali sprzedażowych dopuszcza też opcję bezgotówkowej wymiany – w ramach transakcji jedna z użytkowniczek przekazuje np. swoją sukienkę, a druga swoje dwie bluzki. Na jednym z portali użytkowniczki zorganizowały cykliczną akcję „wymiany kosmetycznej“: tworzą paczki ze swoich nowych albo mało używanych kosmetyków i wymieniają je za paczki innych użytkowniczek. To fantastyczna okazja, by pozbyć się niechcianych rzeczy, które komuś innemu mogą sprawić wiele radości. Często po prostu rozdaję swoje rzeczy członkom rodziny i przyjaciołom, jeśli wiem, że trafią w ich gust. Można też przekazywać niechciane przedmioty na organizowane przez rozmaite fundacje charytatywne bazarki. Wreszcie, niektórym z przedmiotów można dać drugie życie po prostu przerabiając je na coś innego – stare jeansy z przetarciem na kolanie mogą stać się świetnymi szortami, a niepotrzebne po przeprowadzce części starej komody po transformacji mogą stać się stojakiem na kawę, rzeźbą z dykty i pudełkami na płyty (przykład z własnego doświadczenia).
Dzięki takiemu podejściu zmieniają się uczucia związane z pozbywaniem się niepotrzebnych przedmiotów. Wyrzucanie sprawia przykrość, kojarzy się z marnotrawstwem i stratą, skłania do tego, by zatrzymać przy sobie jakąś rzecz i jeszcze trochę „przedłużyć jej żywot“. Zupełnie inaczej jest, kiedy zamiast „wyrzucać“, dajemy jej drugie życie – wizja radości drugiej osoby albo potencjalnego zarobku budzi pozytywne emocje, zachęca do częstszych porządków i podejmowania bardziej radykalnych decyzji.
Przeczytaj także pierwszą część artykułu: Zatrzymaj to, co kochasz.
Trzecia część już niebawem!