W poprzednich dwóch „Plecakach minimalistki” pisałam o ogólnym podejściu do pakowania. Dziś będzie o tym, jak pakować ubrania, aby mieć wybór, ale nie brać zbyt wielu rzeczy. Co w takim razie robię?
1. Biorę rzeczy, które założę ostatni raz (np. ubrania i buty)
Tę metodę odkryłam trochę przez przypadek. Na wyjeździe była mi potrzebna ścierka do wytarcia połogi i postanowiłam, że mogę na to przeznaczyć jeden t-shirt, za którym i tak nie przepadam. Tak powstał pomysł brania rzeczy zbędnych. Zamiast pakować tylko ulubione rzeczy, zabieram kilka takich, o których wiem, że ubiorę je po raz ostatni i zostawię na miejscu. Najczęściej są to t-shirty, które są już podniszczone czy znoszone, albo rzeczy, w których i tak już nie chodzę. Dzięki temu, po wyrzuceniu kilku ubrań lub pary butów, robi mi się miejsce w torbie na ewentualne zakupione pamiątki czy inne rzeczy.
2. Dokupuję ubrania na miejscu.
Kiedy jechałam na miesiąc w zimie i postanowiłam spakować się tylko w walizkę podręczną (do 10 kg), wpadłam na dodatkowy pomysł. Akurat szykowałam się do dokupienia kilku zimowych rzeczy, więc zamiast kupować je w Polsce, postanowiłam dokupić je na wyjeździe. Dzięki temu przez okres pobytu moja szafa zwiększyła się o kilka sztuk i miałam możliwość tworzenia większej ilości zestawów. Co w takim razie zrobić, wracając? Ja zawsze uwzględniam to, że mogę kupić tyle rzeczy, ile zamierzam wyrzucić/zostawić.
3. Biorę rzeczy w 2 kolorach.
Do jeansów pasuje prawie wszystko, wiec jeśli bierzesz jeansy, to wystarczy kilka t-shirtów, bluza i strój gotowy. Dlatego też panowie zazwyczaj mają łatwiej. A co dla Pań? Fajną alternatywą dla jeansów są czarne getry lub grube rajstopy. Tak jak do spodni jeansowych, pasuje do nich właściwie każdy kolor, a wystarczą tunika lub sukienka, jakiś sweter i ubranie gotowe. Oczywiście, to już zależy od tego, w co kto lubi się ubierać.
Ja przed wyjazdem zbieram ubrania, buty, dodatki i układam je grupami kolorystycznymi –tak, żeby zabierane rzeczy, oprócz czarnego i białego, miały maksymalnie 2, no może 3 inne kolory, które komponują się ze sobą. To znacznie ułatwia dobranie ubrań w trakcie podróży. Zdarzyło mi się już zabierać takie rzeczy, które pasowały tylko do siebie nawzajem, i kiedy jedna była brudna po pierwszym dniu, druga leżała zbędna w torbie.
4. Biorę różne dodatki.
– obowiązkowo 1-2 chustki (jedna najlepiej duża, która może być zarówno nakryciem na ramiona, szalem na szyję, jak i służyć do leżenia w parku lub na plaży, a w ostateczności może też zastąpić ręcznik). W internecie można znaleźć video, pokazujące rewelacyjne sposoby wiązania chust, ale również używania ich jako bluzek, sukienek czy spódnic.
– biżuteria: zazwyczaj 2 zestawy drobnej biżuterii i jeśli mam ważną okazję to jedna większa, do tego wyjściowe kolczyki. Świetnie sprawdzają się też bransoletki lub naszyjnik na gumce, bo w razie potrzeby zastąpią gumkę do włosów czy opaskę i wyglądają bardzo ozdobnie.
– marynarka – traktuje ją jako dodatek, bo z nią bardzo często dowolny strój wygląda bardziej oficjalnie. Zazwyczaj tak planuję strój na podróż, żebym mogła ją ubrać na siebie i w niej podróżować, aby nie było potrzeby pakowania jej do walizki (nie dość, że zajmuje dużo miejsca, to łatwo się mnie i trudno prasuje). Świetne są marynarki z materiałów, które się nie mną i pasują zarówno do bardziej oficjalnych okazji, jak i na co dzień.
– parasolka – jak najmniejsza i tylko wtedy, jeśli prognozy zapowiadają deszcz. Często też nie biorę parasolki i jeśli zajdzie potrzeba, dokupuję na miejscu. Można to wykorzystać jako okazję do kupienia parasolki w roli pamiątkowego gadżetu, np. z nazwą miasta, w którym jesteśmy, a po powrocie zostawić sobie jako pamiątkę lub przekazać komuś jako upominek.