Teoria luster w dużym skrócie mówi o tym, że wszystko, co przyciągamy do naszego życia – ludzie, sytuacje, miejsca – jest lustrem tego, kim w danym momencie jesteśmy. Feedback, który w zamian otrzymujemy, dostarcza nam wartościowych informacji, dzięki którym można odwrócić to, co do nas wraca, i w każdej chwili wybrać tak, by emanować dobrem, miłością – przede wszystkim do siebie – wtedy świat zewnętrzny będzie to odzwierciedlał, na zasadzie lustrzanego odbicia właśnie.
Wszystko, co warto wiedzieć o teorii luster
Zauważyłam jednak, że czasem (nie zawsze) umysł próbuje wykorzystać tę teorię na swoją korzyść, żeby wygrać – czyli przetrwać. Oto wymyślony dla potrzeb tego artykułu przykład:
Lilka jest najmłodsza w rodzeństwie i ma zakodowane w podświadomości, że nie da rady (zdobyć czegoś w życiu, zrobić czegoś). Czuje się za mała, za głupia, za naiwna, niegotowa… Lista jest długa.
Lilka bardzo chciałaby wyjść za mąż za dobrego mężczyznę i mieć gromadkę dzieci, do tej pory jednak spotykała tylko samych agresorów (efekt dodatkowych taśm w podświadomości). Ale zamiast wzmacniać poczucie bycia KOMPLETNĄ i GOTOWĄ, mającą już teraz w sobie wszystkie możliwe zasoby, żeby zrobić inaczej i podjąć inną decyzję, Lilka nieustannie i od lat młóci wszystkie te programy (będąc już przecież ich świadoma), skupia na nich cały czas uwagę (za tym podąża energia…), przyciąga „lustra” odzwierciedlające te programy i w kółko mówi: „No tak, przyciągam te lustra, bo nie jestem jeszcze gotowa na inne…”. No i umysł osiąga swój cel – wraca do pierwotnych zapisów (w zawoalowanej wersji), które pomogły mu przetrwać np. okres dzieciństwa.
Odkryj przyczynę
Pytanie więc brzmi – czy świadoma Lilka przyciąga lustra, bo nie jest gotowa, czy je przyciąga, bo nie wierzy, że może być gotowa?
A może od gotowości dzieli ją zatem tylko IDEA (w którą wierzy, czyli dodaje jej ładunku emocjonalnego), że nie jest gotowa…? Może skupianie się w kółko na świadomości swoich programów i co rusz to nowe próby „naprawienia” ich jedynie je utrwala?
A co by się stało, jakby Lilka zaczęła mówić, myśleć, a w rezultacie czuć i wierzyć, że jest GOTOWA na mężczyznę swoich marzeń? I nie wpuszczałaby żadnych wątpliwości? I zostawiła to, zaufała i zajęła się czymś innym w życiu? A jakby pojawiło się znów jakieś lustro, to bez emocji, typu „jestem sobą rozczarowana, bo jednak nie jestem gotowa”, po prostu powiedziałaby NIE Panu Odbiciu i wróciła do wiary w swoją własną, nową kreację – gotowość…? I w tworzenie nowej taśmy, pełnej wiary w siebie, w swoją mądrość, swoją intuicję i w ogrom czasu, jaki ma, żeby znaleźć męża… Skupiłaby uwagę na nowym, a nie starym – co by było, jakby tak zrobiła?
Tymczasem Lilka wpadła w nowy cykl.
Kiedyś przyciągała nieodpowiednich mężczyzn nieświadomie, a teraz przyciąga ich świadomie (choć niechcący), skupiając się na tym. I kiedy jest już coraz lepiej, coś już wypracowała (np. jakąś nową metodą) i coraz mniej o tym wszystkim myśli, czuje się ze sobą lepiej, czuje się Pełnią, nagle pojawia się lustro i jej odpowiedź: „A, czyli wciąż nie jestem gotowa”. I znów wraca do punktu wyjścia albo prawie w to samo miejsce…
Narcyz – jak go rozpoznać w swoim otoczeniu i dlaczego warto go unikać?
Co jeśli na pewnym etapie (jak wszystko ukochane, co miało być ukochane) lustra pojawiają się już tylko po to, żeby bez trudnych emocji skierowanych do samego siebie powiedzieć im asertywne NIE, bo to jest właśnie ta gotowość? I jeszcze mniej skupiać się na pracy nad sobą, za to wzmocnić to, co się wypracowało: swoje nowe standardy, swoje nowe wartości, swoje nowe, budujące przekonania…? (Nowe połączenia neuronowe).
Dlatego tak często piszę o kręceniu się w kółko na drodze tzw. rozwoju np. osobistego czy duchowego. Bo w pewnym momencie jest czas, żeby TO puścić!!! Puścić świadomość! Nieważne już, czy dostałam to od dziadka w pakiecie, czy to jakieś wcielenie w średniowieczu, czy trauma mamy z czasów ciąży ze mną…! A gdzie w tym wszystkim moja Moc jako Kreatorki Miłości w obecnej chwili? Czyż nie istnieje tylko (i aż) TERAZ?
Ale co się Lilce dziwić, skoro ciągle słyszy przekazy, że przyciągamy to, czym jesteśmy? W związku z tym ona próbuje się naprawiać, zamiast w danej chwili dbać o swoje dobre samopoczucie, by nim emanować na zewnątrz.
Bo co, jeśli nie bycie „tym”, kim chce być, nie znaczy, że musi naprawić siebie, by „tym” być? Co jeśli to znaczy tylko, że pora zdecydować inaczej: raz, drugi, piąty i setny? Ale oczywiście, że łatwiej by było, gdyby lustra się nie pojawiały. Wtedy Lilka nie musiałaby być nową sobą, mogłaby cichutko wrócić do starych sposobów, autopilota, a wtedy, nawet w najpiękniejszej możliwości zobaczyłaby stare, porysowane lustro…
Teoria luster ma służyć czy zniechęcać i wciągać na powrót w kompulsywne pracowanie nad sobą?
Ja wyznaję taką zasadę:
Nie to, co mi się przytrafia, tylko to, jak na to reaguję, pokazuje mi, w jakim jestem miejscu, w jakiej gotowości na co, w jakim stanie i relacji z samą sobą, czyli – kim w danej chwili jestem.
Nie podoba mi się to, kim jestem w danej chwili? W następnej wybieram inaczej.
Życzę Wam wszystkim dobrego czucia się ze sobą!
Ewa Giurkowicz Gyurkovich