Kiedy sięgam pamięcią do czasów dzieciństwa, przypominam sobie, że bardzo nie lubiłam porównywania mnie do innych dzieci. Oczywiście dotyczyło to sytuacji, w której np. rodzice twierdzili, że koleżanki są bardziej pracowite, nie marnują czasu na głupoty, potrafią zrobić coś lepiej. Nie przeszkadzało mi natomiast, gdy kogoś porównywano do mnie: „Bierz z niej przykład, bo jest uczynna, odpowiedzialna, dobrze się uczy”. Często odpowiadałam, że nie życzę sobie, żeby porównywać mnie do kogoś, i że na pewno nie będą tego robiła swoim dzieciom.
Inni są lepsi od Ciebie – naprawdę w to wierzysz?!
Pamiętacie takie sytuacje z dzieciństwa? Jeśli tak, co wtedy czuliście? Podejmowaliście podobne zobowiązania?
Teraz, kiedy jestem dorosła, zauważam, że najważniejszym problemem nie jest porównywanie swoich dzieci do innych, lecz porównywanie samego siebie. Zdarza się, że robimy dokładnie to, o co kiedyś mieliśmy żal do swoich rodziców.
Jak działa na Ciebie?
Jeśli sami porównujemy się z innymi, czy możemy oczekiwać, że nie będziemy porównywać z nikim własnych dzieci? Należy skupić się na sobie i na tym, co przynosi nam to porównywanie; robimy to stale czy w konkretnych sytuacjach? Czy porównywanie siebie z innymi i porównywanie nas przez naszych rodziców jest tym samym, czy czymś zupełnie innym? Czy każdy z nas może mówić o sobie, co tylko chce, a jednocześnie nie dawać innym prawa do tego?
To, że porównujmy się z innymi, nie oznacza, że inni mogą nas porównywać. W sumie racja – to ja najlepiej znam siebie; wiem, co kierowało mną w danej chwili; wiem, czy zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. Tylko ja mogę realnie ocenić swoją sytuację. Inni zauważają wyłącznie efekt końcowy – mój sukces, moją porażkę, moje zachowanie. Nie znają genezy, więc nie powinni się wypowiadać. Nie wydaje się Wam jednak, że im częściej porównujemy się z innymi, tym częściej jesteśmy porównywani?
Dlaczego nie należy się porównywać z innymi?
Po pierwsze dlatego, żeby pokazywać innym, że nie zgadzamy się na porównywania. Jeśli jesteśmy porównywani do innych, w swoich działaniach (zawodowych, rodzinnych, osobistych) możemy skupiać się zbyt mocno na efekcie końcowym, widocznym dla innych; możemy robić coś jedynie po to, aby zachowywać pozory; możemy skupiać się na rozmyślaniu o tym, jak się zaprezentować, zamiast naprawdę żyć własnym życiem, rozwijać własne umiejętności i odkrywać siebie.
Co z tego masz?
Po drugie i po trzecie: co daje nam porównywanie? Porównujemy się do kogoś, komu wiedzie się lepiej, czy gorzej od nas? Jeśli lepiej (po drugie), to wywołujemy w sobie niepotrzebną zazdrość nie zawsze mającą pozytywny wpływ na nasze działania (którą, jak pisałam w innym artykule, można przekuć w sukces, ale która może również prowadzić do stanów depresyjnych). Faktem jest, że może nas motywować do rozwoju, podnoszenia poprzeczki, ale również sprawić, że przestajemy się starać i działać, skoro nie osiągamy od razu zamierzonego celu. To nie wszystko; zazdrość prowadzi do sytuacji, w której gubimy gdzieś własne ja i zaczynamy stawać się kopią kogoś innego. Czy to ma być cel naszego życia?
Pocieszanie i poczucie wyższości
Z kolei jeśli porównujemy się do tych, którym według nas wiedzie się gorzej (po trzecie), być może nasze samopoczucie się poprawia, ale może prowadzić do samozachwytu nad sobą i swoimi osiągnięciami oraz talentami. Nadmierna wiara we własną „wspaniałość” może sprawić, że zanim się obejrzymy, odwrócą się od nas wszyscy znajomi i zostaniemy sami. Jaki jest sens bycia najlepszym, jeśli nie mamy z kim dzielić się radością? Czy w życiu chodzi o to, żeby być najlepszym, czy o to, aby odnaleźć w sobie pasję i realizować swoje marzenia?
Jestem pewna, że znacznie bardziej szczęśliwi są ci, którzy są sobą i nie zamartwiają się tym, jak zostaną odebrani przez innych. Dlaczego? Bo znają swoją wartość i nie potrzebują porównywać się do innych. Nie muszą również upokarzać innych po to, aby zauważono ich wartość. Trzeba nauczyć się cieszyć się z tego, co mamy, a jeśli czegoś nam brakuje – stawiać sobie cele i planować realne kroki umożliwiające ich osiągnięcie. Każdy z nas jest wyjątkowy i inny. Nie warto się porównywać, bo co by było, gdybyśmy wszyscy dążyli do tego samego? Świat stałby się nudny, jednobarwny, smutny, a może nawet bezsensowny.