Przez setki zrobionych Map Marzeń, przez setki żyć, marzeń i planów przewijają się różne stadia celów. Zwykle dążę do tego, aby marzenia i cele, które umieszczacie na mapie były jak najbardziej skwantyfikowane. W mojej książce „Twoja Mapa Marzeń” podaję warunki, jakie winien spełniać dobrze określony cel:
• zobrazowany, zapisany, narysowany;
• ściśle określony i „doszczegółowiony”;
• terminowy i mierzalny;
• zgodny ze mną i moimi planami „chcę tego”;
• wyobrażalny i osiągalny;
• realny i prawdziwy;
• elastyczny i adaptujący się do okoliczności;
• dający satysfakcję z rozwoju.
Oczywiście im bardziej doprecyzowane warunki, tym większa efektywność Mapy.
Jest jednak część mapy, którą ja nazywam sianiem ziarna, a konkretniej przygotowywaniem pola do wzrostu. Kiedy, jak, w jaki sposób? Tak się zdarza, że czasami nie do końca wiadomo, w jakim momencie. Bardzo często brakuje nam jakichkolwiek dokładnych danych.
Chciałabym wam opowiedzieć o mojej teorii na temat obracających się kręgach w nas samych. Te kręgi, to trochę jak krążki cebuli, tylko z przerwą w każdym z nich. Kręgi poruszają się z różną prędkości i dotyczą różnych rzeczy.
Jeśli czegoś bardzo chcemy to żadne kręgi nie stoją na przeszkodzie, bo rzeczy dzieją się natychmiast. Natomiast, kiedy coś wciąż nie wychodzi, nie składa się i po raz kolejny nie udaje się, a bardzo tego chcemy to może warto posiać temat i poczekać?
Przy założeniu oczywiście, że temat jest faktycznie nasz, ze chcemy, pragniemy, myślimy o nim , potrzebujemy i zanalizowaliśmy wszystkie za i przeciw. Posiej ziarno swojego marzenia, celu, chcenia, życzenia.
Niech czeka, aż nadejdzie właściwy moment na wzrost i zbieranie owoców!
W międzyczasie przyglądaj się mu, podlewaj, czytaj o nim, myśl i zastawiaj się jak będzie, kiedy zacznie rosnąć.
Podam kilka przykładów map, które pomagałam robić innym ludziom.
Pewna dziewczyna postanowiła, że nauczy się programu komputerowego. Jeśliby opanowała tę umiejętność pozwoliłaby jej ona oferować nowe usługi, robić rzeczy bardziej efektywnie i sprawnie. Temat został zasiany w polu wiedzy na mapie marzeń. Szczerze można powiedzieć, że wyglądało to trochę tak bez przekonania, bo temat nie był świeży i kilka podejść do niego zostało już zrobionych, między innymi zakup tegoż programu. I co? I nagle przychodzi super zlecenie od klienta, którego dotychczas obsługiwała w innym obszarze. Spora kasa do zarobienia, wyrobienie marki w nowym obszarze dzielności i kolejne zlecenia w tym samym temacie. Co się dzieje? Ziarno zaczyna kiełkować, jak szalone, nauka odbywa się w mig, bo wszystko przygotowane począwszy od programu po gotowość zarówno w głowie, jak w i ciele.
Drugi przykład, też związany po części z technologią, ubawił mnie swego czasu bardzo. Ćwiczenie mięśni Kegla. To temat, który znam z autopsji, ponieważ pani, która do mnie przyszła na mapę, była ekspertem w tej dziedzinie. Bardzo chciała ćwiczyć regularnie mieścinie kegla, BO wiek już taki jak ja J BO dzieci urodzone, BO pierwsze objawy menopauzy i dyskomforty z tym związane. Zakupiła sprzęt i aplikację PelviFly i zamierzała ćwiczyć wzloty motylka. Dla tych, którzy nie wiedza: w momencie, kiedy wykonuje się skurcz mięśni w aplikacji na telefonie motylek unosi się wysoko. Gotowość techniczna i wiedza naprawdę w 100%. Tylko jakoś z motywacją i wykonalnością słabo. Zasiałyśmy temat w polu zielonym – zdrowia na Mapie Marzeń.
Zgadnijcie jakiego dostaję po kilku miesiącach maila? Informację z wykrzyknikami. Ćwiczę codziennie!!! Jak to się stało? Otóż Pani poznała atrakcyjnego Pana w wieku lekko młodszym i bardzo, ale to bardzo chciała, jakby to powiedzieć, mieć satysfakcjonujące na maxa życie seksualne. Jak wiadomo, ogólnie dobrze wyćwiczone mięśnie Kegla wynoszą oboje kochanków na wyższe poziomy świadomości. Zatem Pani z mig zabrała się do intensywnej pracy, ku obopólnej satysfakcji, zdrowiu fizycznemu i każdemu innemu.
Podam teraz przykład ze swojego podwórka. Swego czasu postanowiłam mniej zamulać swój organizm i przestać jeść gluten. Na tamten czas żadnych wskazań medycznych ku temu nie miałam. Przygotowałam się do tematu: kupiłam różne mąki bezglutenowe, przetestowałam przepisy, kupiłam książki i… poległam. Dobre, proste włoskie danie w postaci makaronu lub lazanii mnie pokonało. Na mapie został zapis „jem bezglutenowo”. Ziarno sobie siedziało i czekało. I co? I nadszedł czas, kiedy moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Zrobiłam testy na nietolerancję i wyszło, że mam nietolerancje nie tylko na gluten, lecz także na laktozę, jajka i kukurydzę też. Nie wspominając o orzechach brazylijskich, które pracowicie starałam się codziennie zjeść, bo są źródłem wszystkiego, co dobre.
W zasadzie z dnia na dzień wprowadziłam zmiany w żywieniu. I było łatwiej niż się spodziewałam. Dlaczego? Bo byłam na to przygotowana. Zauważcie, kiedyś posiałam ziarno, więc miałam wiedzę i przygotowanie.
A jakie ziarna Ty chcesz zasiać na swojej mapie życia?