Przestań być naj…i zacznij być sobą!

Przestań być naj…, zacznij być sobą!

Uwielbiam spotykać ludzi przepełnionych wewnętrznym spokojem. Ludzi, którzy wręcz emanują swoim dystansem do ciągłej pogoni za sukcesem.  Nie muszą być najlepsi, najszybsi, najfajniejsi, najpiękniejsi czy też najbogatsi. W ogóle mają w głębokim poważaniu te wszystkie „naj”, a to na czym im zależy, to po prostu bycie sobą. Nierzadko dzięki temu, stają się kimś najciekawszym w moim otoczeniu.

Potrzeba ciągłego udowadniania…

Często kiedy rozmawiam o poczuciu własnej wartości opowiadam o tym, jak z klatki w bloku wychodzą małe pieski oraz wielkie psiaki. Na czym polega różnica między nimi? Pewnie zdarzyło się Wam zobaczyć, jak z takiej klatki wychodzi mały piesek, który szczeka i jazgocze w niebogłosy. Wygląda jakby chciał ogłosić całemu światu, że wychodzi ktoś głośny, potężny i rozszczekany, a świat powinien się go bać. Wystarczy jednak tylko mocne tupnięcie nogą, a mały pogromca natychmiast z piskiem wskoczy do klatki lub schowa się za swojego pana. Natomiast kiedy z klatki wychodzi wielki pies, robi to w ciszy. Nie musi bowiem straszyć innych i udowadniać swojej wielkości. On jest po prostu jej świadom i pewien. 

Podobnie jest z ludźmi, którzy mają nieustanną potrzebę czegoś udowadniania. Już sam fakt potrzeby udowadniania, świadczy dobitnie o tym, że sami wewnętrznie nie są pewni tego, co chcą udowodnić.

Co i komu udowadniasz?

Te dwa pytania są kluczem w dotarciu do sedna sprawy. Jeżeli zrozumiesz co chcesz udowodnić, z dużym prawdopodobieństwem odkryjesz też to, co uznajesz za swój słaby lub niewystarczająco dobry punkt. Skoro go udowadniasz, to starasz się go w jakimś stopniu wzmocnić, albo też ukryć. To tak jak ten mały rozszczekany piesek, który robi tyle hałasu, tylko po to, aby nikt nie usłyszał strachu i przerażenia, które w nim mieszka.

Druga kluczowa kwestia, to komu chcesz coś udowodnić. Otoczeniu, czy samemu sobie? O ile w pierwszy przypadku, może to wynikać z chęci podążania za modą lub zdobycia odpowiedniej pozycji w grupie, o tyle w drugim przypadku może mieć wiele przyczyn, ale również niedobrych konsekwencji. Kiedy przesadzisz z zewnętrzną potrzebą udowadniania czegoś, najczęściej ktoś da Ci do zrozumienia, że przeginasz lub popadasz w śmieszność. Ewentualnie zostaniesz wykluczony z grona swoich znajomych i tym sposobem dotrze do Ciebie sygnał ostrzegawczy.

Kiedy jednak mamy do czynienia, z wewnętrznym udowadnianiem czegoś samemu sobie, ciężko jest wyznaczyć granicę. Nikt nam nie zwróci uwagi, kiedy przesadzamy, a my sami będziemy mieli tendencję do przesuwania granicy akceptacji. Kiedy już dojdziemy do poziomu, który chcieliśmy osiągnąć, wtedy przychodzi ochota, aby postarać się jeszcze bardziej – tak dla pewności. Potem jeszcze trochę i jeszcze trochę, aż to udowodnienie czegoś samemu sobie stanie się obsesją. To tak jak z moją znajomą, która uznaje się za niewystarczająco dobrą, aby spłacić wobec rodziców dług wdzięczności, za to że sfinansowali jej prywatne studia. Co ciekawe, nigdy ich nie spytała o ich oczekiwania, a na moje pytanie: „Po czym pozna, że stała się wystarczająco dobra” nie znała odpowiedzi. Jest zatem spora szansa, że będzie się tak starać do końca swoich dni, choć de facto nikt (poza nią), tego starania się nie oczekuje.

Zatrzymaj się!

Jeżeli nie chcesz zmarnować całego swojego życia, próbując komuś coś udowodnić mam dla Ciebie trzy założenia, które warto przyjąć:

  1. Stanowisz wartość samą w sobie – wystarczy już samo to, że jesteś. Nie jest ona zależna od tego, jakie masz stanowisko, ile masz pieniędzy i dóbr materialnych. Skoro się urodziłeś, byłeś w planach świata i swojej matki wystarczająco ważny.
  2. Nie masz wpływu na to, co ludzie myślą o Tobie – zawsze znajdzie się ktoś, kto choć Ciebie nie zna, będzie Cię oceniał.  Zawsze też, wcześniej czy później, znajdzie się ktoś lepszy i gorszy od Ciebie. Po co więc brać udział w wyścigu, który nie ma mety?
  3. To co robisz, robisz dla siebie masz tylko jedno życie i nie ma szansy na jego powtórzenie. Przeżyj je więc tak, abyś był szczęśliwy i spełniony. Kiedy się to stanie, być może ze zdziwieniem zauważysz uznanie w oczach innych. Pamiętaj jednak, że jest ono jedynie dodatkiem, a nie istotą Twojego życia.

Avatar
Rafał Markiewicz

1. Spotkaj się ze mną, jeśli:  planujesz dokonać w życiu jakiejś zmiany, ale nie wiesz jak się za nią zabrać, stoisz przed ważną decyzją i potrzebujesz jej się dokładnie przyjrzeć, zweryfikować zyski z niej płynące i konsekwencje jakie będą jej następstwem, potrzebujesz dotrzeć do swoich zasobów aby przejść przez daną sytuację, wytrwać w działaniu lub wykonać pierwszy odważny krok w jakimś kierunku, w twoim biznesie lub karierze zawodowej wymagane są zmiany i potrzebujesz je z kimś bezstronnym przedyskutować lub stworzyć plan wprowadzenia ich w życie 2. Kim jestem i co robię: Jestem doświadczonym coachem i trenerem. W różnych projektach występowałem także jako konsultant, ekspert i mentor. Zawodowo od ponad 15 lat jestem menadżerem i zarządzam dużymi zespołami związanymi z obsługą klienta. Specjalizuję się w life coachingu, biznes coachingu oraz coachingu kariery. Dzielę się swoją wiedzą i doświadczeniem z moimi klientami pomagając im w realizacji ważnych dla nich celów osobistych i zawodowych. O zmianach w życiu piszę także na swojej stronie  3. Dlaczego tu jestem:  Bo wierzę w to, że sami tworzymy, to kim jesteśmy i od lat wspieram tę twórczość. Uwielbiam błysk w oczach moich klientów, kiedy jakieś ograniczenia w głowie puściły i nagle dostrzegają szerszą perspektywę i możliwości. 4. Z czego jestem dumny w moim życiu :  Z tego dokąd zaszedłem w swoim życiu i co w nim osiągnąłem, jednocześnie nie depcząc ważnych dla mnie wartości. Na co dzień zaś, z każdego działania, które podejmuję pomimo strachu i obaw, bo tylko tak mogę się rozwijać. 5. Moje słabości: Pyszny sernik i momentami nadmierny perfekcjonizm. 6. Mój sprawdzony sposób na zły humor: Spacer, yoga albo kubek pysznej herbaty. 7. Największa zmiana w moim życiu:  Wypadek samochodowy na autostradzie, dzięki któremu zrozumiałem, że odkładanie czegoś w życiu na później nie ma sensu, bo „później” może już nigdy nie nadejść.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twoj adres e-mail nie bedzie opublikowany.