Wystarczająco, czyli ile?
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, ile to jest wystarczająco dużo albo wystarczająco dobrze? I kiedy „wystarczająco” stało się za mało? Albo dlaczego, pomimo wysokiego poziomu życia człowieka, w dalszym ciągu przeżywa on cierpienie, nie czuje się szczęśliwy i poszukuje sensu istnienia?
Wyścig szczurów
Żyjemy w czasach, w których produktywność liczy się jak nigdy przedtem. Funkcjonując na 100% swoich możliwości związanych z wykorzystaniem czasu i wydolnością organizmu, nie zostawiamy rezerwy energetycznej. A zatem kiedy przydarza się kryzys, organizm sobie nie radzi. I tak pojawiają się choroby psychosomatyczne – plaga naszych czasów.
Podobno wystąpienie takiej choroby uzależnione jest w dużym stopniu m.in. od środowiska, w jakim przyszło nam funkcjonować zawodowo. W miejscu, w którym panuje tzw. wyścig szczurów, czyli niezdrowa rywalizacja, albo występują inne, szczególnie stresujące warunki pracy, jest ich znacznie więcej.
O ile początki gospodarki i społeczeństwa kapitalistycznego miały szczytne cele, takie jak: poprawa jakości i przeciętnej długości życia, wzrost zdrowotności oraz rozszerzenie sfery wolności osobistej, tak brak umiaru, zachłanność, chciwość oraz niezdrowa konkurencja spowodowały zachwianie równowagi i przechył w stronę konsumpcjonizmu. To właśnie za sprawą reklamy i marketingu wpadamy w zasadzkę niekończących się potrzeb, a chęć posiadania i nieustannego pomnażania dóbr stały się pułapką bezrefleksyjnej pogoni za lepszym – za więcej, za jeszcze.
Stąd już tylko krok do powstania destrukcyjnych nawyków. Licząc na zaspokojenie wewnętrznej pustki wciąż chcemy więcej, próbujemy zapełnić ją posiadaniem, kupujemy i kupujemy, wierząc w osiągnięcie spełnienia. A wszystko to podsycane jest wszechobecną reklamą i galopującym rozwojem technologii. Oglądając w mediach społecznościowych wykreowane profile innych ludzi, bezwiednie porównujemy się do tego, co oni mają. Bezrefleksyjnie próbujemy dorównać do pewnego idealnego obrazu tego, jak rzekomo powinno/może wyglądać życie. Wszystko to w konsekwencji powoduje, że tracimy z oczu to, co jest DLA NAS NAPRAWDĘ WAŻNE.
Często stoi za tym ambicja, nazywana zresztą matką pracoholików. Pracoholicy nie odczuwają zmęczenia, reagują potrzebą zmiany często dopiero w wyniku odczuwanych dolegliwości, np. układu kostno-stawowego, bo choroby kręgosłupa to ich najczęstsza przypadłość. Pod lupę powinny pójść także wszelkie dolegliwości związane z układem krążenia, a także hormonalnym i pokarmowym.
Zrównoważony rozwój
Postawienie sobie pytania: „ile mi wystarcza, czego potrzebuję do dobrego, spełnionego życia i poczucia szczęścia?” jest istotne – może bowiem prowadzić do konstatacji, że oto wszystko, co niezbędne już mam, albo że nie potrzebuję jednak tak wiele. A ciągle pojawiające się nowe potrzeby często inicjowane są przez niepohamowany konsumpcyjny rynek, którego celem jest nieustanne pomnażanie dóbr, w wyniku czego zresztą stanęliśmy właśnie w obliczu katastrofy ekologicznej.
Czy „wystarczająco” nie jest oznaką zaspokajania potrzeb? I czy maksymalizowanie przyjemności z posiadania jest naprawdę warte tak wysokiej ceny, jaką każe sobie płacić?
Podobno uratować może nas umiar i czerpanie przyjemności z tego, co się ma, oraz poczucie wdzięczności za to, co się posiada; a przeważnie wszyscy mamy bardzo dużo. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nazywa to zrównoważonym rozwojem, co znaczy, że możemy tyle z siebie dać, ile mamy. Niestety często nie możemy dawać tyle, ile się od nas wymaga. Jak mówi prof. Bogdan Wasilewski, specjalista w zakresie psychosomatyki: „Zaburzenia psychosomatyczne to sygnał, że dajemy więcej, niż możemy”.
Rozwój cywilizacji z założenia miał poprawić jakość życia człowieka – miał on pracować mniej i odżywiać się lepiej. Miał czuć się bezpieczniej w okiełznanym środowisku naturalnym i grupie wsparcia, jaką jest rodzina i przyjaciele. Tymczasem pracujemy do granic wytrzymałości organizmu, odżywiamy się sztucznym jedzeniem, prawie się nie ruszamy, zdrowie chcemy poprawić lekami, a z rodziną widujemy się w przelocie, o przyjaciołach nie wspominając. Warto przy tym dodać, że według WHO głównym zagrożeniem dla zdrowia przeciętnego Europejczyka są zaburzenia emocjonalne i psychiczne.
Pocieszające jest to, że mamy wybór. Jednak, jak czytamy w książce pt. „Wybieraj wystarczająco dobrze” – „Jeśli chcemy świadomie wybierać, musimy uwolnić się spod wpływu namolnego marketingu, uzależniającej reklamy, stereotypowego myślenia o karierze i życiowym sukcesie”.
Jest alternatywa
Jeszcze nie jest za późno. Pierwszym krokiem może być uświadomienie sobie problemu i świadome wybieranie. Ale żeby to było możliwe musimy przestać wybiegać w przyszłość i przestać żyć przeszłością. Musimy uświadomić sobie, że nawiązując kontakt z samym sobą możemy czerpać w pełni ze swoich możliwości, ale jest to możliwe tylko tu i teraz. Dzięki temu mamy szansę zauważyć na jakim etapie życia jesteśmy, w którą stronę zmierzamy i czy to na pewno jest wybrany przez nas kierunek.
Taki stan świadomości bieżącej chwili nazywany jest uważnością. Wiąże się ona z przytomnością, dzięki niej mamy szansę zauważyć nasze automatyczne, nawykowe reakcje i zachowania, które zazwyczaj wynikają z głęboko zakorzenionych lęków i niepewności. Dzięki uważności na bieżącą chwilę, docenieniu jej i pielęgnowaniu bliskiego z nią związku, bez oceniania i z łagodnością, uświadamiamy sobie, że to dokładne przeciwieństwo postawy traktującej życie jako coś oczywistego. Bycie uważnym/przytomnym prowadzi do samopoznania, a w konsekwencji do mądrości i zrozumienia.
Przez pragnienie posiadania jeszcze więcej, bycia kimś ważniejszym, paradoksalnie tracimy z oczu to, na czym tak naprawdę nam zależy, czyli poczucie spełnienia i zadowolenia. Mieć „wystarczająco”, to mieć wszystko, czego potrzeba. Gdybyśmy tylko to sobie uświadomili…
„Prostota, prostota, prostota! Radzę ci, zajmuj się dwiema lub trzema sprawami, a nie setką lub tysiącem; zamiast liczyć na miliony, licz na tuziny… Pośród niestałego oceanu cywilizowanego życia zważyć musisz na tyle obłoków, burz i grzęzawisk, a zarazem pamiętać o tysiącu i jednej rzeczy, że człowiek, jeśli nie ma pogrążyć się i pójść na dno, i nigdy nie znaleźć przystani dla siebie, żyć musi martwymi rachubami, a ten, co zwycięża, musi być doprawdy tęgim rachmistrzem. Upraszczaj. Upraszczaj”.
„Walden, czyli życie w lesie”, H. D. Thoreau
Źródła:
Żyj wystarczająco dobrze, A. Jucewicz, G. Sroczyński
Gdziekolwiek jesteś, bądź, J. Kabat-Zinn
Walden, czyli życie w lesie, H. D. Thoreau